piątek, 29 stycznia 2016

Pioruny ponad chmurami


Burza fascynowała mnie od dziecka. Tego spektaklu nie dało się w całej okazałości odebrać w mieście. W mieście brakowało rozległych widoków na wszystkie strony, brakowało dźwięku kropel deszczu uderzających o dach nad głową, brakowało odczucia wiatru. To wszystko dostałem po raz pierwszy na podwarszawskim letnisku u cioci Lusi.
       Weranda, tak, jak i dom pokryta była blachą, a dom stał samotny, oddalony kilkaset metrów od innych domów. Na północy, za piaszczystą wydmą, zaczynał się las. Za lasem płynęła Bugo-Narew.
Dla małego chłopca, to był atrakcyjny świat, całkiem inny od tego, który znał z miasta.
       Po zachodniej stronie domu, było pole, na którym rosło zboże. Gdy zboże ścinano, skórę na stopach miałem już tak twardą od codziennego biegania boso, że przebiegałem po rżysku nie gorzej od wiejskich chłopców.
Zawsze lubiłem obserwować przyrodę, i tu, u cioci przeżyłem swoją pierwszą burzę. Byłem sam w domu, ciotka pojechała do Legionowa w jakiejś sprawie.
     Było parno, chmurzyło się. Potem zerwał się wiatr, podrywając tumany kurzu z drogi. Uderzył pierwszy piorun i zaczęło się.....
Ta fascynacja burzą, deszczem, padającym śniegiem, a zwłaszcza błyskawicami, została mi już na stałe.
 
Niezapomniane chwile z dzieciństwa wróciły do mnie w 2014 roku w Woli Michowej, w której pierwszy raz chwyciłem błyskawicę na zdjęciu.
Potem była fantastyczna sesja w Ciężkowicach i znowu Wola Michowa.
Powiedzieć, że cieszyłem się jak dziecko, to mało.

        Ogromne kolorowe pioruny ponad chmurami.

Okazuje się, że błyskawice wyskakują także ponad chmury. I to bardzo wysoko, do stu kilometrów!
    Pojawiają się one przy bardzo wysokiej aktywności burzowej. Wtedy oprócz wyładowań doziemnych i międzychmurowych, pojawiają się krótkotrwałe wyładowania ponad chmurami.
Są one zagadką, przyczyn ich powstawania naukowcy nie potrafią wytłumaczyć.
   I to jest cudne!
Po pierwsze primo: - to uczciwe postawienie sprawy.
Po drugie primo: - Nie wiem – wspaniałe słowa, a w nich pokora.
Po trzecie primo: - Naukowiec, a nie wie, i ma odwagę się do tego przyznać. Nie stara się być wszystkowiedzącym i bić pianę.
Z tego właśnie powodu mój wielki szacunek dla tych ludzi.
       Na zdjęciu Czerwony Krasnal.


Miał rację Osho, mówiąc, że nasza wiedza zawsze będzie ułomna, a życie jest tajemnicą.

Te ogromne, kolorowe wyładowania elektryczne, udało się sfotografować dopiero kilkanaście lata temu.
       
Mają one wdzięczne nazwy:
Chochliki
Niebieskie Fontanny
Czerwone Krasnale
Elfy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz