czwartek, 22 stycznia 2015

Być sobą

       Jak rodzice wbijają cię w poczucie winy?
Robią to w procesie nazywanym powszechnie wychowaniem.

Nie ma znaczenia czy twoi rodzice żyją. Oni są dalej w twojej głowie.

Wyobraź sobie, że każde z rodziców przywiązało ci do szyi powróz i każde ciągnie cię w swoją stronę. Tak długo cię ciągną, aż pod wpływem ich wspólnego ciągnięcia wylądujesz w swojej własnej kupie gówna – i o to chodzi, bo w ten prosty sposób zobaczysz wyraźnie swoją własną winę.
Twoi rodzice wspólnymi siłami zabrali cię tam, gdzie nie chciałeś być, lecz musisz być. 
          I oto pada magiczne słowo: musisz.
 
Musiałeś wpaść w gówno. Ludzie często mówią: „moi gówniani rodzice”.
Niesłusznie zupełnie. Takie doświadczenie z rodzicami, a potem resztą treserów jest niezbędne, aby się obudzić. Dlatego rodzicom należy się szacun za to, że tacy właśnie byli.       Poza tym …..
        Astrologia, nauka królów, uczy, że dusza sama wybiera miejsce i czas inkarnacji. Człowiek sam wyszukuje swoich rodziców i dzięki temu istnieje gwarancja, że w każdym wypadku wyląduje we właściwej winie. Kiedy spojrzysz na to z tej właśnie perspektywy, stanie się dla ciebie jasne, że rodzice to twój własny wybór. Oni mieli za zadanie wsadzać cię dostatecznie długo pupą w twoją winę. Stworzyli dla ciebie mentalną klatkę. Tej klatki nie ma, ona jest tylko w twojej wyobraźni. Poruszasz się od wyimaginowanej kraty do kraty, i ani kroku dalej.
Jak niedźwiedź, któremu odebrano wolność.
          Każdy żyje w takiej klatce, a twoim zadaniem, twoją lekcją jest to zrozumieć, pojąć i przypomnieć sobie, że masz wolną wolę.
W każdym razie rodzice mieli uszykować dla ciebie więzienie, klatkę. Co też uczynili.
Jak tego dokonali?
Takimi przykładowo zdaniami:
- Taką dobrą kaszkę mamy dla ciebie....
- Co? Nie chcesz jeść? Bądź grzeczny, jedz.
- Łyżeczka za mamusię, łyżeczka za tatusia.
- Inne biedne dzieci nie mają kaszki
- Jeszcze trochę i jeszcze.
- Jedz bo dostaniesz klapsa!
- Zobacz jak naświniłeś!

To jest właśnie zasługa twoich rodziców, że znaleźli odpowiednie słowa w odpowiednim czasie i z zapierającą dech precyzją wskazali ci drogę ku twojej winie. Ten proces trwał lata i uczenie nazywa się socjalizacją.
Prześledźmy ten proces jeszcze raz w wierszu.

Kaszka manna
Andrzej Waligórski

Niedobrze się robi ptaszkom, odbija się myszce
Mamcia karmi dziecko kaszką łyżeczka po łyżce.
Karmi, nuci coś radośnie: "Jedz, jedz ty łobuzie..."
Kaszka dziecku w buzi rośnie i wydyma buzię.

Ma już kaszki pełen brzuszek i płucka, i nereczki,
Kaszka sączy mu się z uszek i rozpycha majteczki.
Słyszy dziecię matki piosenkę i myśli figlarnie:
"Jak cię dorwę, gdy dorosnę, to też cię nakarmię..."

Zaśmiało się miłe dziecię na myśl o igraszkach.
Mamcia na to: "A więc przecie smakuje ci kaszka".
Dam ci jeszcze, żebyś przytył i miał pulchne policzki!"
Dziecko żuje myśląc przy tym: "Ach, dajcie mi nożyczki!"

Wtem huknęło coś jak mina - gówniarz zwymiotował.
"Porzygała się dziecina - zaczniemy od nowa!"
Kot z rozpaczy skoczył w wannę a pies się wściekł na dworze.
Po coś stworzył kaszkę mannę, o sympatyczny Boże?!

Niech do ciebie dotrze, że rodzice zrobili wszystko jak należy, abyś mógł wylądować w swojej własnej winie.
                        Czy spodziewałeś się tego po nich?
 
Nie podoba ci się twoja wina, co więc robisz? Zrzucasz ją na rodziców!

Lecz prędzej czy później będziesz musiał ją wziąć na siebie z powrotem. Rzecz ma się bowiem tak: - nie tylko ty wyszukałeś sobie rodziców, ale i oni wyszukali sobie ciebie. Z milionów dusz pływających w tym oceanie wybrali sobie akurat ciebie. Dlaczego akurat ciebie? Ano z tych samych powodów: ty z niezachwianą pewnością pchałeś ich ku ich własnej winie. Im się ta ich wina akurat tak samo podobała, jak tobie twoja.
          Co więc robią twoi rodzice? To samo, co ty: zrzucają winę na ciebie.
Jesteś takim niewdzięcznym dzieckiem....
 Ale oni też powinni kiedyś wziąć swoją winę z powrotem na siebie.
Jeszcze jedna ważna rzecz: w obu wypadkach jest to ten sam proces. Kiedy bierzesz na siebie swoją winę, to rodzicom nie pozostaje nic innego do zrobienia, tylko wziąć na siebie swoją.
       Nie mów więc: już dawno przebaczyłem moim rodzicom, ale oni nie chcą popuścić. Gdybyś im faktycznie przebaczył, oni też byliby na takim samym etapie. Zatem po zarzutach twoich rodziców możesz rozpoznać, że nie wybaczyłeś im do końca. Być może zrobiłeś to w swojej głowie, gdyż tak jest szlachetnie, ale nie w sercu.
      Przebacz im, wtedy oni przebaczą tobie. Wszystko jedno, kto zacznie.

Gdy jednak twoi rodzice już nie żyją, cała praca z odkupieniem winy pozostaje na twoich barkach. Gdy to zrobisz – zbawiasz ich. Oni czekają na to z utęsknieniem!
Nie zrozum tego źle. Nie piszę żebyś to zrobił dla nich. Zrób to dla siebie.

Nie próbuj stworzyć lepszego świata dla swoich dzieci, bo stworzysz im piekło.
Zrób to dla siebie, a przy okazji, taki efekt uboczny, zbawisz także ich.

A więc mamy ustalone: Jesteś winny!
Czyli właśnie zaczynasz poznawać swoją winę. Przeczuwasz skąd przychodzisz. To jest punkt pierwszy.
W drugim punkcie zaczniesz szukać węża, który podobno kusił, zaczniesz szukać odpowiedzi an pytanie: - kim jestem?
              A teraz wracamy do uwarunkowań.
Ci, którzy mają władzę, posługują się człowiekiem uśpionym. Robią z ludzi niewolników.
Walka przeciwko tym uwarunkowaniom nie ma sensu. Po prostu zostaniesz zniszczony. Mądrzej jest podporządkować się. Dziecko musi tłumić swoje ja. To wywołuje w nim przerażenie, bo czuje, że robiąc to nigdy nie odnajdzie sensu życia. Nigdy nie będzie sobą, nie znajdzie się w zadowoleniu, spełnieniu, szczęściu.
      Siły zewnętrzne jednak są zbyt potężne, a walka z nimi zbyt ryzykowna, aby pozwolić sobie na bunt.
Każde dziecko stopniowo zamyka wszystkie drzwi swojej istoty. Przed nikim się nie ujawnia, zaczyna udawać.
           Staje się aktorem.
Niebezpieczne jest wszystko, co prowadzi do konfliktu z usankcjonowanymi normami. Nawet otwarcie przed bliskimi osobami odbierasz jako ryzykowne. Z tego powodu każdy człowiek się zamyka. Nikt nie jest niczym kwiat, tańczący na deszczu albo w słońcu.
         
Wszyscy żyjemy zamykając swoje kielichy kwiatów. Otwarcie bowiem może nas zranić.
Aby nie dać się zranić używamy osłon, tarczy. A najlepszą tarczą jest hipokryzja. Z tego powodu cała rzeczywistość społeczna została zafałszowana. Nawet w przyjacielskiej relacji ludzie utrzymują między sobą dystans. Boją się, że jeżeli pozwolą na zbytnie zbliżenie, druga osoba może zajrzeć za ich maski.
Zobaczy twoją prawdziwą twarz.
Z tego powodu większość ludzi w tym świecie jest nieautentyczna.

       Co więc robić?
Buntować się! I nie ma tu znaczenia, że nie będziesz za to kochany, natomiast będziesz potępiany, poniżany.
Jednak warto się zbuntować, bo bycie sobą jest przecież największym błogosławieństwem.
      Nieposłuszeństwo stanowi podstawę rzeczywiście religijnego człowieka.
 Chodzi o nieposłuszeństwo wobec wszystkich kapłanów, polityków i narzucanych norm. Chodzi o takie nieposłuszeństwo, na jakie możesz sobie pozwolić. Tylko przyjmując taką postawę możesz odrzucić wszelkie uwarunkowania. Gdy to zrobisz, przestaniesz pytać, na czym polega sens życia. To pytanie zamieni się samoczynnie w pytanie: - Jak mam żyć bardziej autentycznie?
 Życie jest celem samym w sobie. A tobie życie przepływa między palcami. Tak ustawili cię twoi „chrześcijańscy dobroczyńcy”. Oni zastosowali bardzo prostą strategię: - wmówili ci, że twoje życie jest karą.

         Kim są twoi święci?
Są to ludzie, którzy wyrzekli się życia. Im mniej autentycznie żyli, tym są uznawani za większych. Wszyscy twoi mędrcy żyją w atmosferze nocnego koszmaru. A jednocześnie głoszą kazania, w których nawołują do podążania za nimi. Cały ich wysiłek jest skierowany na to, aby odciąć cię od życia.
      Potępiają seks, potępiają chęć życia w komforcie, czerpanie zadowolenia z jedzenia i ubrania. Jest to ucinanie życia. Życie jest ci zabierane kawałek po kawałku.
Jeżeli zbadasz historię klasztorów chrześcijańskich, dżinijskich, buddyjskich czy hinduskich, będziesz zdumiony. Trudno uwierzyć, że ludzie byli traktowani w tak nieludzki sposób i to w imię religii. Robiono tam różnego rodzaju głupoty.
     Jeżeli masz mniej sił witalnych, jest to na rękę politykom i kapłanom, ponieważ mniej się buntujesz, jesteś posłuszny, przestrzegasz normy i tradycje. Nie stanowisz zagrożenia. Kiedy jesteś w pełni sił stanowisz zagrożenie dla tych, którzy chcą ciebie wykorzystać. Walcz z całych sił. Nie bądź niewolnikiem.
      Przedstawiciele establishmentu obawiając się żywotnych osób, wynaleźli subtelną strategię: dali ci cel w życiu. Masz stać się kimś. A ty już w tej chwili jesteś taki, jakim chce cię widzieć natura. Nie musisz stawać się kimś innym.
        Pozbieraj części samego siebie, skoncentruj się na tu i teraz.
 
Podlegałeś warunkowaniu przez całe swoje życie, nosisz w sobie wszelkiego rodzaju fałszywe idee. Musi upłynąć nieco czasu, abyś najpierw je rozpoznał, a potem odrzucił. W rzeczy samej gdy je tylko rozpoznasz, że są fałszywe, one odpadną od ciebie pod własnym ciężarem. Usuwasz ze swojej głowy błędne, szkodliwe programy, usuwasz śmieci.
       Samo rozpoznanie wystarcza.
Gdy to się dzieje, zaczynasz pomału wychodzić z niewolnictwa.
Każdy sam wydobywa się z uwarunkowań, a to jest trudne, wymaga czasu. Nie jest to podobne do zrzucenia ubrania, ale do ściągnięcia - zdarcia skóry. 
      Utożsamiliśmy się z naszymi uwarunkowaniami. Znamy siebie tylko jako katolicy, muzułmanie, komuniści ….. Możemy wpaść w kryzys tożsamości.
W uwarunkowaniach jest zawarta cała twoja przeszłość, twój umysł oraz twoje ego. Jeśli jednak starczy ci odwagi, nie pozostawaj widzem, przyłącz się do tańca!
 
Pozbądź się całego śmietnika, który został na ciebie wrzucony. Być może przestanie wtedy ciebie interesować gromadzenie tandety, mnóstwa niepotrzebnych przedmiotów. Kiedy to się stanie, Bóg zacznie w tobie ożywać, zacznie płynąć źródło twojego życia.
        Odzyskasz swoją niewinność.
        Odzyskanie niewinności oznacza odzyskanie raju.
        Ponownie wkroczysz do Edenu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz