czwartek, 15 stycznia 2015

I Cing - część I

Jedną z możliwości zajrzenia do samego siebie jest sięgnięcie do I Cingu - chińskiej księgi wyroczni zwanej Księgą Przemian.

W systemie Księgi Przemian kryje się dawna chińska tradycja, dotycząca czasu, przestrzeni i wszechświata.
Księga przemian jest genialna, umożliwia bowiem rozmowę z losem i jest niezwykle śmiałą próbą wydarcia mu jego tajemnic.
         Pierwotnie istniały trzy księgi wróżb - „trzy I” . Pieczę nad nimi sprawował Wielki Augur (Ta Pu) na Chińskim Dworze Cesarskim w czasie panowania dynastii Chou od 1122 do 249 roku p.n.e.
      Pierwsza z tych ksiąg nosiła tytuł Przejawienie się Zmiany w Górach (Lien Shan) i mówi się o niej, iż liczyła 80.000 słów.
      Druga księga miała tytuł Przypływ i Powrót do Łona i Grobowca (Kuei Tsang).
Niestety te dwie księgi zaginęły. Zostały jedynie nieliczne fragmenty, nie przetłumaczone do tej pory z chińskiego.
Na zdjęciach pałac Księcia Gonga.
  





Trzecia księga nazywa się: Księga Przemian Dynastii Chou.

W czasie panowania Dynastii Chou żył Konfucjusz.
Uczniowie Konfucjusza na podstawie głównego tekstu Chou I, stworzyli dzisiejszy I Cing.
Sam Konfucjusz podobno tak bardzo podziwiał Chou I i myśli w nim zawarte, że miał powiedzieć: „Gdyby do mego życia dodano jeszcze 50 lat, to poświęciłbym je na studiowanie Księgi Przemian i może w ten sposób ustrzegłbym się od poważniejszych błędów”.
     W każdym razie nie ulega kwestii, że I Cing jest godny podziwu, i nie ma znaczenia czy jest sygnowany jakimś sławnym nazwiskiem.

Oprócz konfucjanistów zwolennikami I Cinga byli także uczniowie Tao, czyli mistycy.

W 136 roku p.n.e. filozof Tung Chung-Shu wprowadził konfucjanizm jako doktrynę narodową i napisał:
Piękna rzecz będzie przyciągała inne piękne rzeczy, a brzydka przyciągnie brzydką, gdyż podobne przyciąga podobne, rezonuje z nim.
Nie ma w tym niczego nadprzyrodzonego, dzieje się to zupełnie naturalnie.
Na przykład, gdy zarży koń, to inny koń mu odpowie. Kiedy zaryczy wół, inne woły też zareagują. I tak samo, gdy cesarza mają spotkać zaszczyty, to pojawią się najpierw znaki pomyślne, a gdy ma zginąć, to pojawią się znaki złowieszcze.
Tak więc rzeczy tego samego rodzaju wzajemnie się wywołują. Z nadejściem nocy nasilają się dolegliwości chorego. Gdy zbliża się świt, wszystkie koguty pieją.
       
Pawilon Bezpieczeństwa i Dźwięku, pałac Księcia Gonga.
   


Znany poeta konfucjański z końca trzeciego wieku n.e. Chang Hua, dzięki wiedzy o harmonii i rezonansie rozwiązał pewną tajemnicę:
      Na chińskim dworze żył człowiek, który opiekował się balią z brązu. Rano i wieczorem balia sama z siebie wydawała dźwięki, jak gdyby ktoś w nią uderzał.
To przerażało ludzi.
Opiekun balii zapytał więc o to Chang Hua, a ten rzekł: - ta balia jest w harmonii z gongiem w pałacu Loyang. W pałacu uderza się w gong rano i wieczorem, a balia odpowiada na te dźwięki. Jeżeli uda ci się zmniejszyć jej ciężar za pomocą kamienia szlifierskiego, to zniszczysz harmonię, jaka panuje między nimi i współbrzmienie zniknie.
Zrobiono, jak poradził Hua i po tym hałas ustał.
     


      Detal z drzwi pałacu Księcia Gonga

Zrozumienie I Cingu sprawia wiele trudności, gdyż jest to książka pełna tajemnic.
Taoistyczny autor Wang Pi powiedział o niej:
  • Ciemne zdania zawierają najczystszą prawdę. Ich ukryte znaczenie objawi się po wnikliwym badaniu.
Żadna książka w całej historii Chin nie wzbudzała tyle bojaźni i czci, co I Cing. Znany konfucjanista Chu Hsi (1130-1200 n.e.) wyraził się tak:
Jako księga jest wszechstronna, wielka i doskonała. Została stworzona po to, by doprowadzić do harmonii z przeznaczeniem, by zgłębić podstawy tego, co ukryte i tego co przejawione. By całkowicie odsłonić naturę rzeczy i spraw.
Chociaż już tak daleko odeszliśmy od starożytności, to dziedzictwo, jakie nam pozostawiono, przetrwało.
Od czasów dynastii Ch'in (221 – 206 p.n.e.) mądrości prawdziwych mężów starożytności przestano przekazywać.
Teraz, żyjąc tysiąc lat później, boleję nad obskurantyzmem i groźbą całkowitego zaniku naszych kulturowych korzeni.

Chu Hsi żył „tysiąc lat później” po starożytnych, czyta się te słowa ze zdziwieniem, bo upłynęło od ich napisania osiemset lat, a dalej mamy I Cinga, on przetrwał.
Chu Hsi pisze również o umiejętności czytania tych tekstów.
      Przeciętny Europejczyk bierze książkę do ręki zazwyczaj w podróży pociągiem, samolotem, albo przed snem. Książka jest traktowana jak zapchajdziura dla odrobiny wolnego czasu. Zamiast pobyć ze sobą, czego ludzie się boją, sięgają po książkę, aby się przez nią prześliznąć, bez chwili refleksji. Jeżeli postąpimy tak z chińską klasyką, będzie to akt profanacji.
      Słowa Chu Hsi, że trzeba zrozumieć wszystkie zdania, by mogły one rozwijać myśl i wzajemnie siebie objaśniać są celne. Gdy sam czytał te księgi, tak o tym napisał:
 
Zapamiętałem cały proces nakładania się znaczeń, zdanie po zdaniu, zdobywałem coraz większą jasność, aż do przedarcia się do rozżarzonej masy, w której całe paragrafy świeciły jak rozpalony węgiel drzewny, a słowa, które na początku były zimne i martwe wydzielały niesamowite ciepło i jasność.

By wytworzyć promień laserowy, chwyta się w pułapkę fotony, które stłoczone poruszają się w małym lustrzanym pomieszczeniu, aż nagle wybucha wiązka promieni.
         Tak właśnie wygląda koncentracja myśli w konfucjańskiej klasyce.
Trzeba się skupiać na tym, co czytamy, pomyśleć chwilę. Każde zdanie jest cenną perłą, wartościową dla samej siebie i dla kontekstu, w jakim się znajduje. Zdania nie są błądzącymi meteorami, lecz konstelacjami, z których każda ma swoje miejsce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz