Jedną
z możliwości zajrzenia do samego siebie jest sięgnięcie do I
Cingu - chińskiej księgi wyroczni zwanej Księgą Przemian.
W
systemie Księgi Przemian kryje się dawna chińska tradycja,
dotycząca czasu, przestrzeni i wszechświata.
Księga
przemian jest genialna, umożliwia bowiem rozmowę z losem i jest
niezwykle śmiałą próbą wydarcia mu jego tajemnic.
Pierwotnie
istniały trzy księgi wróżb - „trzy I” . Pieczę nad
nimi sprawował Wielki Augur (Ta Pu) na Chińskim Dworze
Cesarskim w czasie panowania dynastii Chou od 1122 do 249 roku
p.n.e.
Pierwsza
z tych ksiąg nosiła tytuł Przejawienie się Zmiany w Górach
(Lien Shan) i mówi się o niej, iż liczyła 80.000 słów.
Druga
księga miała tytuł Przypływ i Powrót do Łona i Grobowca
(Kuei Tsang).
Niestety
te dwie księgi zaginęły. Zostały jedynie nieliczne fragmenty, nie
przetłumaczone do tej pory z chińskiego.
Na
zdjęciach pałac Księcia Gonga.
Trzecia
księga nazywa się: Księga Przemian Dynastii Chou.
W
czasie panowania Dynastii Chou żył Konfucjusz.
Uczniowie
Konfucjusza na podstawie głównego tekstu Chou I, stworzyli
dzisiejszy I Cing.
Sam
Konfucjusz podobno tak bardzo podziwiał Chou I i myśli w nim
zawarte, że miał powiedzieć: „Gdyby do mego życia dodano
jeszcze 50 lat, to poświęciłbym je na studiowanie Księgi Przemian
i może w ten sposób ustrzegłbym się od poważniejszych błędów”.
W
każdym razie nie ulega kwestii, że I Cing jest godny
podziwu, i nie ma znaczenia czy jest sygnowany jakimś sławnym
nazwiskiem.
Oprócz
konfucjanistów zwolennikami I Cinga byli także uczniowie
Tao, czyli mistycy.
W
136 roku p.n.e. filozof Tung Chung-Shu wprowadził
konfucjanizm jako doktrynę narodową i napisał:
Piękna
rzecz będzie przyciągała inne piękne rzeczy, a brzydka
przyciągnie brzydką, gdyż podobne przyciąga podobne, rezonuje z
nim.
Nie
ma w tym niczego nadprzyrodzonego, dzieje się to zupełnie
naturalnie.
Na
przykład, gdy zarży koń, to inny koń mu odpowie. Kiedy zaryczy
wół, inne woły też zareagują. I tak samo, gdy cesarza mają
spotkać zaszczyty, to pojawią się najpierw znaki pomyślne, a gdy
ma zginąć, to pojawią się znaki złowieszcze.
Tak
więc rzeczy tego samego rodzaju wzajemnie się wywołują. Z
nadejściem nocy nasilają się dolegliwości chorego. Gdy zbliża
się świt, wszystkie koguty pieją.
Pawilon
Bezpieczeństwa i Dźwięku, pałac Księcia Gonga.
Znany
poeta konfucjański z końca trzeciego wieku n.e. Chang Hua,
dzięki wiedzy o harmonii i rezonansie rozwiązał pewną tajemnicę:
Na
chińskim dworze żył człowiek, który opiekował się balią z
brązu. Rano i wieczorem balia sama z siebie wydawała dźwięki, jak
gdyby ktoś w nią uderzał.
To
przerażało ludzi.
Opiekun
balii zapytał więc o to Chang Hua, a ten rzekł: - ta balia jest w
harmonii z gongiem w pałacu Loyang. W pałacu uderza się w gong
rano i wieczorem, a balia odpowiada na te dźwięki. Jeżeli uda ci
się zmniejszyć jej ciężar za pomocą kamienia szlifierskiego, to
zniszczysz harmonię, jaka panuje między nimi i współbrzmienie
zniknie.
Zrobiono,
jak poradził Hua i po tym hałas ustał.
Detal
z drzwi pałacu Księcia Gonga
Zrozumienie
I Cingu sprawia wiele trudności, gdyż jest to książka
pełna tajemnic.
Taoistyczny
autor Wang Pi powiedział o niej:
- Ciemne zdania zawierają najczystszą prawdę. Ich ukryte znaczenie objawi się po wnikliwym badaniu.
Żadna
książka w całej historii Chin nie wzbudzała tyle bojaźni i czci,
co I Cing. Znany konfucjanista Chu Hsi (1130-1200 n.e.)
wyraził się tak:
Jako
księga jest wszechstronna, wielka i doskonała. Została stworzona
po to, by doprowadzić do harmonii z przeznaczeniem, by zgłębić
podstawy tego, co ukryte i tego co przejawione. By całkowicie
odsłonić naturę rzeczy i spraw.
Chociaż
już tak daleko odeszliśmy od starożytności, to dziedzictwo, jakie
nam pozostawiono, przetrwało.
Od
czasów dynastii Ch'in (221 – 206 p.n.e.) mądrości prawdziwych
mężów starożytności przestano przekazywać.
Teraz,
żyjąc tysiąc lat później, boleję nad obskurantyzmem i groźbą
całkowitego zaniku naszych kulturowych korzeni.
Chu
Hsi żył „tysiąc lat później” po starożytnych,
czyta się te słowa ze zdziwieniem, bo upłynęło od ich napisania
osiemset lat, a dalej mamy I Cinga, on przetrwał.
Chu
Hsi pisze również o umiejętności czytania tych tekstów.
Przeciętny
Europejczyk bierze książkę do ręki zazwyczaj w podróży
pociągiem, samolotem, albo przed snem. Książka jest traktowana jak
zapchajdziura dla odrobiny wolnego czasu. Zamiast pobyć ze sobą,
czego ludzie się boją, sięgają po książkę, aby się przez nią
prześliznąć, bez chwili refleksji. Jeżeli postąpimy tak z
chińską klasyką, będzie to akt profanacji.
Słowa
Chu Hsi, że trzeba zrozumieć wszystkie zdania, by mogły one
rozwijać myśl i wzajemnie siebie objaśniać są celne. Gdy sam
czytał te księgi, tak o tym napisał:
Zapamiętałem
cały proces nakładania się znaczeń, zdanie po zdaniu, zdobywałem
coraz większą jasność, aż do przedarcia się do rozżarzonej
masy, w której całe paragrafy świeciły jak rozpalony węgiel
drzewny, a słowa, które na początku były zimne i martwe
wydzielały niesamowite ciepło i jasność.
By
wytworzyć promień laserowy, chwyta się w pułapkę fotony, które
stłoczone poruszają się w małym lustrzanym pomieszczeniu, aż
nagle wybucha wiązka promieni.
Tak
właśnie wygląda koncentracja myśli w konfucjańskiej klasyce.
Trzeba
się skupiać na tym, co czytamy, pomyśleć chwilę. Każde zdanie jest
cenną perłą, wartościową dla samej siebie i dla kontekstu, w
jakim się znajduje. Zdania nie są błądzącymi meteorami, lecz
konstelacjami, z których każda ma swoje miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz