Zapora
Gwiezdna z listopada sięga aż do szczytowej świecy z 4 grudnia
zaznaczonej dodatkowo datą zwykłą.
Potem
widzimy osiągnięcie astronomii:
od 4 grudnia nie ma po drodze dat mocnych aż
do 16 grudnia, na którego wypadła jednocześnie data zwykła i data mocna.
Zapora
grudniowa wskazała niemal identycznie jak listopadowa – tuż przed
lokalnym szczytem z 8 i 13 stycznia. Dla Zapory przyjmuję siedem dni błędu.
Data
5 stycznia trafiona i tu liczyłem na wzrosty. Nawet przyjąłem, że Zapora wskazuje także tę datę, lecz to 9 dni błędu.
Chwyciłem parę
punktów w ciągu dwóch sesji wzrostowych 7 i 8 stycznia i czekałem, co będzie dalej licząc na
dalsze wzrosty po korekcie. Zajmowałem pozycje, ale robiłem to z „palcem na cynglu”.
12 stycznia uznałem, że to dno fali cztery. Następny dzień to
potwierdził i dopiero dzień 15 stycznia zanegował formację wzrostową.
Licząc
fale od 16 grudnia, mamy jednak całą piątkę wzrostową do 13
stycznia.
Co
dalej pokazuję na obrazkach w większej skali, próbując rozpisać
fale.
W takim oznaczeniu, jak na rysunku, wychodzi, że koniec
spadków tuż tuż - będzie cała piątka spadkowa. Tylko dwa „ale”:
Ta cała piątka, to może być dopiero dno fali 1 wyższego rzędu.
Oznaczenie
fal może okazać się nieprawidłowe.
Kto ma zawsze rację? To
rynek ma zawsze rację, na liczeniu fal można się nieźle
poślizgnąć. Sugerowanie kierunku jest niepotrzebnym brzemieniem do
dźwigania. Zdecydowanie wolę matematykę i daty z astronomii
uzupełniane za pomocą AT.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz