Wchodzę ponad cerkiew św. Mikołaja. Co ciekawe w Woli Michowej stała murowana cerkiew pod tym samym wezwaniem, ale komuniści wysadzili ją w powietrze około roku 1960, w ramach zacierania śladów Łemkowszczyzny.
Osiągam lokalny płaskowyż łąkowy, zwanym Bereżnicą Wyżną. Dmuchnął wiatr i chciałoby się powiedzieć: -„wiatr we włosach”. To byłaby jednak w moim przypadku nieprawda, ponieważ ogoliłem się na łyso dla wygody.
Prawdą jest natomiast, że do tej pory, nie tylko nie spotkałem człowieka na drodze, ale i w zasięgu wzroku taki się nie pojawił.
Jako że początkowo szedłem ze wschodu na zachód, a zaszedłem za daleko, to teraz skręcam na wschód.
Widać już Las Hurtegen, przez który muszę przejść. No nie ma takiej nazwy - to tylko moje osobiste słowotwórstwo dla tego w sezonie mocno kleszczowego lasu. Dwie godziny marszu i będzie Rybne.
Kania czerwcowa i wchodzę na polanę, na której wita mnie niespodzianka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz