Mżawka. Ostatni odcinek drogi na górze prowadził gliniastą, namiękłą drogą. Po lewej gęsty zagajnik, po prawej niekoszona łąka. Nie dało się inaczej - szedłem niekoszoną łąką - decyzja wędrowania w mokrych butach okazała się słuszna. Świat spływa wodą – jest w tym jeden plus dodatni – przynajmniej się nie kurzy.
Krótki postój - sławny stalowy kubek bieszczadzki.
Także kubek z oczami i pluszaki mogą popatrzeć na okolicę.
Patrzę na znane z dzieciństwa piękno porastających wierzbowych słupków. Przypomina się sentencja: - Jak Bóg dopuści, to i z kija wypuści.
Do Zagórza 9 godzin, a tu mżawka zmienia się w deszcz, tudzież wypadałoby zjeść śniadanie. Rozglądam się i widzę daszek – to nowy punkt widokowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz