środa, 4 kwietnia 2018

Mija dzień po dniu

Pora na opisanie włóczęgi, w czasie której Anioł zarządził dwa figle.

Już jako dziecko myślałem często: - wszystkie dni tygodnia mogłyby być takie jak niedziela. Rodzina jest w komplecie, śpiewają, nie wtrącają się do świata dzieci.
      Dzięki bogu, zwyczaju chodzenia do kościoła w mojej rodzinie nie było,  rodzina wolała wyjazdy na łono.

Zastanawiałem się - a jakby tak świat składał się wyłącznie z niedziel i z zabawy? Żadnych tam wynieś – przynieś – pozamiataj? Żadnych musisz...
          Niemożliwe?
A toż to były wolnomyślicielskie rozważania o hedonizmie!
Upłynęło kilkadziesiąt lat i teraz tak mam.
       Azaliż, aby to osiągnąć potrzeba przeżyć odpowiednią ilość lat, wyjść z pewnego założenia i ….. już nie wrócić!

Skocz nie mając skrzydeł – one wyrosną ci już w locie”.

To zdanie wypowiedziane przez Barbarę de Angelis zainspirowało mnie do lotu w Nieznane. Skoczyłem nie mając skrzydeł, a one rzeczywiście mi wyrosły i odtąd z niejakim zdziwieniem odkryłem, że mogę już latać.
      Zdarzały się chwilowe lądowania w miłych memu sercu miejscach, na przykład w Woli Michowej.



Koniec sierpnia 2016.
Upływały wakacje, było bardzo przyjemnie, ale coraz silniej ciągnęło mnie do oderwania się od miejsca, do kilkudniowej włóczęgi. Z Aniołem uzgodniłem, że mają być przygody.

Owszem, byłem czynny : - jeździłem po okolicy rowerem

zbierałem prawdziwki i czerwone główki


obserwowałem jak jeden człowiek z pomocą klimatyzowanego, skomputeryzowanego traktora kosi w trzy godziny kilkanaście hektarów łąki w trudnym górskim terenie, po dwóch dniach słońca przerzuca siano nie wiadomo kiedy, a po tygodniu na łące widać trzysta balotów.




A tu jesień puka do drzwi – pająki także pracują na całego a czarny bez sczerniał.






Wydaje mi się jednak, że mało się dzieje, dlatego postanawiam ruszyć w góry – pójdę w sobotę 3 września o świcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz