Idzie
się.
Idzie
się w stronę rynku.
Pogoda
– czysty błękit.
Ogólnie
czuję się lekko: pospałem w autobusie - ciało wypoczęte, lekkie,
dusza lekka, a na plecach skrzydła!
Jestem
zadowolony, dostałem bowiem od życia (Losu, Anioła, od siebie?)
szansę, aby być kim chcę, oraz zdrowie i wolny czas, całe oceany
wolnego czasu!
Dostałem
również umiejętność cieszenia się byle czym. Czego życzę
także czytelnikom.
Jan
Sztaudynger napisał, że chciałby mieć następujący napis na
nagrobku: „Tu leży byle kto, bo cieszył się byle czym”
Idę
i myślę (bo mam czas. Gdybym czasu nie miał, to bym tylko szedł)
– Wielkie
zadowolenie, zwane przez niektórych szczęściem, przychodzi i
odchodzi według swego widzimisię. Przywiązywanie się do niego,
póki trwa, wiedzie tylko do rozczarowania, kiedy mija.
Przecież
wszystko mija, czyli nic nie trwa wiecznie.
Lubię
Kraków.
Idzie
się znajomą drogą do sukiennic i dorożek, w tej straszliwej i
cudownej samotności, a wokół obcojęzyczny tłum.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz