poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Woda

Podstawą egzystencji na dłuższym biwaku jest woda w pobliżu. Na 686 nie ma kłopotu z wodą. Z czystą wodą.
     

     
 Woda w potokach płynie krystaliczna. Ostatniej nocy siąpił deszcz, ale oba potoki mają pewnie po półtora kilometra, dopiero zaczynają bieg ze źródeł pod Chryszczatą.
      Tu jest dziki, a więc czysty, niemal dziewiczy świat. Świat bez ludzi. Czyli nieludzki świat?
   


Jest w tych Ogrodach Edenu jeden Adam, z którym można pójść na wrzosowisko i zapomnieć wszystko..... - dziś przez część dnia nagi i bosy. Jeśli jesteś uważny, pilnujesz się, żeby bosą stopą nie nadepnąć na żmiję zygzakowatą, będzie dobrze, będziesz zadowolony!
      

Wodę można pić prosto ze strumienia. Na takim krótkim odcinku potok oczyszcza się z osadów w kilka godzin. Nad ranem spadł krótki deszcz. Już przed południem woda była przejrzysta. Inaczej jest, gdy bardziej pada, czyli leje. Wtedy te wąskie strumyki robią się groźne, gwałtownie przybierają, niosą wodę mętną, gliniastą i huczą. Z dna doliny niesie się wtedy grzmot, wielokilogramowe łupki tylko śmigają po dnie. Banał - woda pozwoli przeżyć, ale można także w niej utonąć.
        Pamiętam trzydniowe ulewy z 2013 roku. Kiedy wreszcie wyszło słońce o poranku, zaczęło mi szumieć w głowie, jakby pracował jakiś silnik – agregat. Teraz mam porównanie do tego olbrzymiego agregatu prądotwórczego z Łemkowskiej Watry w Żdyni. 
      Po trzech nocach, gdy w niedzielę wieczorem agregat nie jest już potrzebny i zostaje wyłączony, robi się tak, jakby przestał ząb boleć i głowa jednocześnie. Ulga wielka następuje. Powraca Cisza.
   

W 2013 roku była susza, ziemia pękała, a łąki o wystawie południowej słońce wypaliło już na początku sierpnia.
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz