piątek, 3 kwietnia 2015

Zaćmienie słońca

Po pierwszej serii zdjęć nocnych, zadzwonił Henryk Bieszczadnik i podał mi godzinę zaćmienia słońca, które ma być następnego dnia. Wybrałem urocze stanowisko pod kilkudziesięcioletnią jabłonią, być może jeszcze łemkowską.
   



Następnego dnia raniutko wyszedłem na spacer. Oto idąca powoli w ruinę Latarnia Wagabundy.
    



Potem znowu wszedłem na górę.
   

I zjawiłem się na łące grubo przed wyznaczoną godziną (bo miałem czas).
    
Nade mną było bezchmurnie. Chmury były het - daleko nad Cisną.
Tu nastąpiła zabawna, prosta wymiana myśli z Aniołem.
     - No i co? - Ja
Poprzedniego dnia mianowicie pomyślałem, że dobrze by było, gdyby przypłynęła chmura.
                    Odpowiednia.
Czyli nie za ciemna i nie za delikatna, taka w sam raz. Pamiętałem (bowiem) z dzieciństwa, że oglądałem zaćmienie słońca przez kawałek szybki okopcony świecą. A więc taka intencja poszła do Anioła. Wydało mi się nawet, że Anioł odpowiedział: - Będzie dobrze, będzie pan zadowolony.....
Czas ustawiłem na jedną ośmiotysięczną sekundy.
Siedzę na starej drabince opartej o jabłoń, zbliża się czas zaćmienia, już tylko minuty zostały, i naraz widzę szybko nadfruwające chmurki. 
     - No i co? - Anioł.
Uśmiecham się szeroko! 
Oto pierwsze zdjęcie, jeszcze sprzed zaćmienia. Widać na nim, że Anioł wczorajszą intencję odebrał i ją realizuje: - właśnie żeglują chmury, a zwłaszcza jedna (odpowiednia). Co ciekawe, jest silny wiatr tu przy ziemi, a chmura nadfrunęła i ....stanęła! I tak stała, przesuwając się minimalnie, aż do samego końca zaćmienia! A przecież trwało ono prawie godzinę!
      No, no, no......
  


Po udanym pstrykaniu spod jabłoni i z brzegu lasu, chmura przesunęła się, a więc odszedłem ze stanowiska. Idę sobie, idę, a tu chmura znowu ładnie przysłania słońce. No to pstryk! Po chwili chmura znowu odpuściła.
I tak doszedłem do Kołyby. Patrzę, a ta chmura naprowadzana przez Anioła czyni znowu wymarzoną ekspozycję. No to pstryk!

    
Według mnie te ostatnie zdjęcia są historyczne, bo widać na nich narty z ogrodzenia werandy. A one tak magicznie wypadają na zdjęciach nocnych.

W dwóch słowach: - zadowolony jestem.
I natychmiast odbieram myśl od Anioła: - A widzisz pan, panie Zbyszku? Mówiłem, że będzie pan zadowolony!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz