Na
zasadzie: - „podobne przyciąga podobne”, poznaję ciekawych ludzi.
Warszawa.
Pogoda wymarzona na spacer.
Zawędrowałem
na ulicę Karową, do wiaduktu ślimaka. ( Ulica robi w tym miejscu
pełną pętlę) Jak ten wiadukt ładnie odnowiony! I jezdnia
pozostała kamienna.
Stare
Miasto jest stąd o rzut beretem.
Mam tu taką ulubioną knajpkę. I w tym
właśnie przybytku za pomnikiem Kilińskiego poznałem starszego
pana, Belga, byłego pastora, który zrzucił sukienkę po zawołaniu
sumienia. Stało się to, gdy zgłębił zagadnienie – jak to sam
określił.
Czyli
nastąpiła synchroniczność: - pastor (tak mnie ochrzcili ziomkowie
na Łemkowskiej Watrze) poznał pastora.
Czy
oni są nieprawdziwi obaj?
Oni
właśnie są prawdziwi jak najbardziej, bo są pastorami z serca,
niosą prawdę w wolności osobistej. Ani mnie, ani Hansa nie
pętają ograniczenia zawodowe. Tu informacja: - od pewnego czasu
nagrywam rozmowy, ale spoko! Nagrywam tylko ludzi, którzy mają coś
ciekawego do przekazania i chronię wizerunek.
Mam
dobrą pamięć, zwłaszcza w tematach, które mnie interesują, ale
przekonałem się, że o wiele wygodniej polegać na zapisie z
telefonu.
Mój
znajomy Belg mieszka we Francji i w Polsce. Jest wdowcem. Pięknie mówi po
polsku, bo jego żona, Grażyna, to Polka.
Zamówiliśmy Porter Warmiński, i popłynęła opowieść....
Nieraz
pytano mnie, dlaczego piję piwo nie zimne, ale letnie. Tłumaczę
wtedy, że nauczyłem się tego od piekarza z małej wioski w Burkina
Faso.
Wioska
ta położona jest na południowym skraju pustyni Sahel. W tej
wiosce, w której mieszkałem przez trzy tygodnie, szosa przechodzi w
polną drogę.
Tam
właśnie zaprzyjaźniłem się z wioskowym piekarzem. W dzień
jadłem jego chleb, nocami siadywaliśmy razem na skraju drogi. Pod
gwiaździstym niebem Afryki piliśmy doskonałe letnie piwo i
gwarzyliśmy o Bogu i o świecie.
Pod
koniec trzeciego tygodnia, wieczorem przed moim wyjazdem, piekarz
wszedł do swej lepianki i przyprowadził żonę, żeby mi ją
przedstawić. Z miejsca zrozumiałem, czemu tak długo trzymał jej
istnienie w tajemnicy. Jego żona była (bowiem) bardzo piękna.
To
moja pierwsza żona – rzekł bardzo czule.
Trzy
lata oszczędzałem, zanim mogłem pozwolić sobie na jej kupno.
Teraz oszczędzam na drugą – dodał, jakby powierzał mi radosny
sekret. Spojrzałem na młodą kobietę ze współczuciem.
- Po
co ci druga? - spytałem.
Przecież
ta jest taka śliczna!
Spojrzał
na mnie zaskoczony. Zaskoczony i dotknięty.
- Ależ
ja nie kupuję drugiej żony dla siebie! Kupuję ją dla tej
pierwszej!
Miły
nastrój spod wygwieżdżonego afrykańskiego nieba prysł.
Usiedliśmy z powrotem na skraju drogi. Gdy nie wiem, co powiedzieć,
Milczenie przerwał w końcu piekarz.
Były
takie czasy – rzekł cicho - że niektórzy mężczyźni mieli po
pięć, sześć żon. Ale już minęły. To przestarzały styl życia,
który nie pasuje do obecnych czasów.
Umilkł
ponownie, lecz po chwili podjął temat.
Dziś
natomiast można znaleźć ludzi, którzy chcą mieć tylko jedną
żonę. To głupcy, którzy nie wiedzą, że w ten sposób bardzo ją
krzywdzą.
Jedna
żona to żona samotna.
Jest
wtedy zamyślona, smutna, jest jej ciężko i cierpi z powodu
wszelkiego rodzaju depresji.
Jedna
żona to żona sprawiająca kłopot.
Jest
nieszczęśliwa, ponieważ musi żyć sama. Piekarz z małej wioski w
Burkina Faso patrzył w ziemię.
Prawdziwy
postęp to zasada złotego środka. Nie sześć żon, na to nikogo
już nie stać, ale też nie jedna. Przyszłość należy do systemu
dwóch żon. Jest on nowoczesny i zdrowy z psychicznego punktu
widzenia.
Podniosłem
wzrok ku rozgwieżdżonemu afrykańskiemu niebu. Nie wiedziałem, co
powiedzieć ( w takim przypadku milczę ).
Bardzo
zaskoczyła mnie uderzająca symetria pomiędzy tokiem myślenia
piekarza i tym wszystkim, co w Europie słyszałem od otwartych
rodziców o pożądanej liczbie dzieci. A jednak właśnie tej nocy
postanowiłem, że odtąd pić będę letnie piwo na cześć piekarza
z wioski w Burkina Faso. Jest on (bowiem), w moim przekonaniu,
symbolem nowoczesnego, postępowego, otwartego człowieka.
Zapadł
zmierzch, gdy przy barbakanie pożegnałem pastora. Ciepły wiosenny
wieczór, Stare Miasto malowniczo oświetlone,
ciekawe,
jak wygląda ślimak o zmierzchu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz