środa, 22 lutego 2012

KRÓLESTWO NIC


Daleko stąd, było kiedyś królestwo, w którym panował pokój. Rządziła nim mądra królowa, a mottem kraju było „ NIECH BĘDZIE BŁOGOSŁAWIONE NIC”. Chłopi uprawiali tu jęczmień i hodowali owce na własne potrzeby. Z nikim nie handlowali i uważali za grzech posiadanie więcej niż jednej chaty, paru owiec i paru sztuk odzieży, którą sami przędli i tkali. Cała ziemia należała do królowej i nigdy nie naruszył pokoju żaden najeżdżca, ponieważ nie było tam nic do zagrabienia. Pewnego razu pojawił się kapłan renegat, wygnany z dalekiego kraju. Zbadał możliwości, a kiedy usłyszał motto królestwa, usmiechnął się do siebie i poszedł do królowej. Powiedział jej, że jako do kapłana obeznanego w sprawach religii, przemówił do niego wielki bóg NIC, którego w tym kraju czczą ślepo od tak dawna. Bóg nakazał, by wybudowano piękną świątynię, w której będą odbywać się nabożeństwa. Lud ma produkować o wiele więcej niż do tej pory i jedna dziesiąta całej ziemi i produktów ma być oddana świątyni. On sam będzie architektem, a pózniej kapłanem. Bóg sprowadzi przekleństwo na królestwo, jeśli jego rozkazy nie zostaną wykonane. Królowa zmartwiła się. Powiedziała kapłanowi, że musi się zastanowić nad decyzją, niech zatem powróci w południe następnego dnia po odpowiedż w sprawie boga. Kiedy kapłan odszedł, wezwała swego błazna. Był to staruszek, który kiedyś zbyt dokładnie utrafił żartem w sedno sprawy i wygnano go za to, z przechodzącej mimo karawany. – Czy mieszkałeś w krajach, gdzie bogowie przemawiają do kapłanów i gdzie muszą mieć świątynie ? – zapytała. Skinął głową potakująco i wówczas opowiedziała mu o rozmowie z kapłanem. Stary błazen śmiał się, aż trząsł mu się grab. Otarł oczy i przemówił cicho do królowej. Zmartwienie znikło z jej twarzy. – Proszę zostawić to mnie – zakończył, klepiąc się w chude uda. – Wreszcie zarobię na siebie i odpłacę za twoją dobroć, o Pani. Wymyślę taki żart, że sam Wielki Bóg Nic będzie zrywał sobie boki. ----Następnego dnia królowa przyjęła kapłana bardzo serdecznie. – "Co za cud" ! – powiedziała. – Bóg przemówił także do mego starego błazna. I to prawda, że pragnie on wielu pól jęczmiennych, pięknej świątyni i kapłana. Ale rozkazuje, aby kapłan sam uprawiał pola, a także przyciągnął, ociosał i ustawił kamienie do budowy świątyni".----- Na jej gest, czterech rosłych wieśniaków otoczyło kapłana, którego twarz poszarzała jak popiół. – "Natychmiast zaczniesz wnosić kamienie z doliny na szczyt wzgórza" – rozkazała i wieśniacy odciągneli od niej protestującego kapłana. Tej nocy, zamknięty w chacie, kapłan gorzko płakał, jedząc jęczmnienne placki. Bolało go całe ciało i wypełniała czarna rozpacz. Pragnął tylko jednego – uciec od tej straszliwej pracy. Nad ranem usłyszał zbliżające się kroki i zduszony chichot. Klucz obrócił się w zamku i zaskrzypiały otwierające się drzwi. Chichot zamarł w oddali. Kapłan zobaczył, że na zewnątrz nie ma straży. -------Do dzisiaj chłopi z tej spokojnej krainy pokazują podróżnym stos nieociosanych kamieni na szczycie wzgórza, mówiąc : -"To świątynia Wielkiego Boga Nic".--- Potem śmieją się do rozpuku, jak z najlepszego żartu na świecie. --------------Max Freedom Long – Starożytna Wiedza Kahunów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz