Jedna z ciekawszych centurii Nostradamusa, którą przytoczę z pamięci: -------Będą latały żelazne ptaki, a w nich ludzie miotający z góry pioruny. Będzie wojna pomiędzy Francją i Niemcami. Niemcy zaczną ostrzeliwać Paryż za pomocą armaty z cienką długą lufą. Linia wojsk niemieckich będzie bardzo daleko, jednak Paryż bezbronny. Niemcy mistrzami maskowania, ukrywają armatę. Alianci ( ! ) zdezorientowani. Utykający na prawą nogę Francuz świątobliwy, o imieniu Cohain, przechodzi na stronę aliantów i zdradza miejsce ukrycia armaty. Żelazne ptaki dokończyły dzieła - armata zniszczona.--------------------------------------------Otóż w pierwszej wojnie światowej był moment, gdy Niemcy stali o 100 km od Paryża. Mieli działo z długa lufą, bardzo długą i cienką. To działo nazywało się: „ Der Lange Max”. Miało ono lufę wzniesioną prawie w nadir, bo pod kątem 89 stopni, i strzelało pociskami o długości metra ale o wadze jedynie 2 kg. Liczył się efekt psychologiczny, bo front był tak daleko, a przed pociskami nie było obrony. Pociski leciały przez stratosferę. Spadły nawet na Luwr. Samoloty aliantów wielokrotnie usiłowały zbombardować armatę. Jednak Niemcy byli mistrzami kamuflarzu, i po kilku strzałach ukrywali działo, natomiast wystawiali do widoku tekturową atrapę, którą dwupłatowce niszczyły za każdym nalotem. Pilot, lub druga osoba siedząca za pilotem rzucali bomby "z ręki". Ważyły one bowiem kilka kilogramów. Po nalocie Niemcy wytaczali działo i ponownie strzelali na Paryż. Wreszcie niejaki Cohain, ksiądz, utykający na prawą nogę, przeszedł przez linię frontu i wyjawił Francuzom miejsce ukrycia działa. Przyleciały samoloty i tym razem skutecznie zakończyły żywot Długiego Maxa.------------------Refleksja jest taka: dużo szczegółów trafionych, mianowicie wszystkie trafione, tego nie można nazwać inaczej, tylko jasnowidzeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz