Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Koran. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Koran. Pokaż wszystkie posty

piątek, 13 grudnia 2024

Sztuka miękkiego upadania

 


Mądrość zmierza do tego jednego punktu: - obudź się, przypomnij sobie sztukę odpo­czywania. Zawsze miałeś ją w sobie, ciągle jeszcze wiesz, jak to robić, chociaż społeczeństwo usiłuje to z ciebie wyprzeć.

Możesz to sobie przypomnieć i kiedy to ci się uda, po­wróci twoje poczucie dziecięcej swobody. Na pewno nieraz  wi­działeś, jak dziecko się przewraca, ale nie robi sobie krzywdy, nie łamie kości. Spróbuj sam – przewracaj się jak dziecko.

Pewien psychoanalityk przeprowadził eksperyment. Dał ogło­szenie do gazety: - Zapłacę dużo pieniędzy komuś, kto przyj­dzie do mnie do domu i przez cały dzień będzie naśladował to, co robi moje dziecko. Cokolwiek ono zrobi, zrobić musi także ta osoba.

Pojawił się młody zapaśnik i powiedział, że chce spróbować. Już w połowie dnia prawie nie mógł się ruszać, miał dwa zwichnięcia. A dziecko było zachwycone i podekscytowane. Bo kie­dy ono podskakiwało - on także; kiedy wdrapało się na drzewo - zapaśnik wdrapał się za nim; kiedy zeskoczyło - on także mu­siał skoczyć. I tak przez kilka godzin. Dziecko zapomniało o je­dzeniu, o całym świecie. Miało świetną zabawę z tego, że zapaś­nik ledwo za nim nadąża.

Wczesnym popołudniem zapaśnik po prostu zrezygnował. Powiedział psychoanalitykowi: - Nie chcę żadnych pieniędzy. To dziecko wykończyłoby mnie, gdybym został do wieczora. I tak muszę się natychmiast udać do szpitala. Dzieciak jest nie­bezpieczny. Skończ te eksperymenty.

Każdy dzieciak ma nieskończone pokłady energii, a co cie­kawe - nie męczy się. Nie ma w nim napięć. Widziałeś śpiące dziecko? Czy patrzyłeś, jak ssie swój kciuk, jak bardzo to lubi, jak dobrze mu się śpi i śni? Jego ciało jest w stanie wspaniałe­go rozluźnienia.

Wszyscy słyszeliśmy o tym, że pijacy na całym świecie, mimo że się przewracają, nie doznają żadnych większych obrażeń cia­ła. Każdego ranka znajduje się ich gdzieś na ulicach i odwozi do domów. Dlaczego pijacy nie łamią sobie nóg czy rąk? Bo nie wiedzą, że się przewracają, a w związku z tym nie napinają mięś­ni. To właśnie wewnętrzne spięcia są powodem większości zła­mań. Upadając miękko - nic sobie nie złamiesz. Dzieci tak ro­bią, pijacy tak robią. Czemu ty tak nie robisz? Jak to się stało, że zapomniałeś?

Czy zwróciłeś uwagę na to, że czujesz swoje ciało tylko wte­dy, kiedy coś cię boli, kiedy jesteś spięty? Czy masz świadomość posiadania głowy, kiedy cię ona nie boli? Kiedy twoje ciało jest całkowicie zrelaksowane, nie czujesz, że je posiadasz. W tym za­pomnieniu pojawia się możliwość odkrycia tego, co także istnie­je w tobie: twojej istoty duchowej.

W stanie rozluźnienia czujesz, że nie jesteś ciałem, ale czymś wiecznym, nieśmiertelnym. Żadna religia świata nie jest ci po­trzebna, bo masz świadomość, że jesteś osobą religijną. Być religijnym nie oznacza wierzyć w konkretnego Boga, w papieża, w jakąś ideologię. Religia to poznanie tego, co jest wieczne w tobie, co stanowi sedno twojego istnienia: twoją własną boskość, piękno, wdzięk, chwałę. Sztuka relaksacji oznacza do­świadczanie spraw niemierzalnych, niematerialnych: swojej prawdziwej istoty.

Zdarzają się chwile, kiedy bezwiednie wchodzisz w stan roz­luźnienia. Serdeczny śmiech, taki do rozpuku, nie ten nakaza­ny przez umysł, ma działanie odprężające. Dlatego jest on uzna­wany za jedno z najlepszych lekarstw na odzyskanie dobrego samopoczucia. Jednak taki śmiech należy do rzadkości - został uznany za niewłaściwy przez tych, którzy są także przeciwnika­mi stanu odprężenia.

Ludzkość została zamieniona w śmiertel­nie poważny szpital psychiatryczny.

Przypomnij sobie, jak chichoczą dzieciaki. Całe ciało jest za­angażowane w ten śmiech. A ty? Śmiejesz się tylko głową, praw­da? Jest to kolejna czynność intelektualna.

Uważam, że serdeczny śmiech jest lepszy niż modlitwa, po­nieważ przynosi odprężenie. Modląc się, stajesz się spięty. Śmie­jąc się, zapominasz nagle o wszystkich nakazach i sprawach po­ważnych. Przez krótką chwilę jesteś ponad to. Kiedy znów będziesz się śmiał - zwróć na to uwagę. Pomyśl, w jakich jeszcze sytua­cjach ci się to zdarza. Jesteś odprężony po akcie miłosnym... cho­ciaż to także jest wbrew zasadom narzucanym nam przez rzą­dzących tym światem.

Facet przewraca się na drugi bok i udaje, że śpi, a tak naprawdę walczy z poczuciem winy za popełniony grzech. Kobieta płacze, bo znów została wykorzystana. Na do­datek ma rację - przecież nie czuje żadnej przyjemności, żadnej satysfakcji. Nie wie, co to orgazm. Pięćdziesiąt lat temu na ca­łym świecie trudno było doszukać się jakiejkolwiek kobiety, która przeżywałaby orgazm. Czy można wyobrazić sobie ohydniejszy spisek przeciwko lu­dzkości ? Mężczyzna chce zakończyć jak najszybciej. Siedzi w nim Biblia albo Koran, albo Bhagawadgita i potępia jego uczynek. Jest więc przekonany, że robi coś złego. Chce uporać się z tym jak najszybciej. Ale i tak po zakończeniu czuje się winny. Jakże mógłby się odprężyć? A zanim kobieta zacznie cokolwiek odczuwać - jest już po wszystkim.

W kościołach, w świątyniach, w większości spotkasz kobiety, stare kobiety. Kiedy kapłan mówi o grzechu, one doskonale zdają sobie z tego sprawę. To był grzech, bo nie odczuwały żadnej przyjemności, były wykorzystane jak przedmiot. Jeżeli jednak pozbyłyby się poczucia winy, wszystkich zahamowań, doznałyby w akcie miłosnym prawdziwego odprężenia. Przyjrzyj się swojemu życiu i spróbuj znaleźć więcej momentów, w których stan rozluźnienia przychodzi naturalnie. Jeżeli je­steś dobrym pływakiem, kiedy znajdujesz się w wodzie, spróbuj po prostu unosić się swobodnie, bez żadnych ruchów. Poczujesz uległość wobec nurtu rzecznego, stawanie się częścią rzeki.

Staraj się odnaleźć stan rozluźnienia na wiele różnych spo­sobów, a wkrótce odkryjesz jego tajemnice. Będzie to jedno z najważniejszych osiągnięć - uwolni cię od pracoholizmu.

Nie oznacza to wcale, że staniesz się leniwy. Wręcz odwrotnie - im bardziej jesteś odprężony, tym więcej masz w sobie siły, napływa do ciebie więcej energii. Twoja praca zacznie mieć znamiona twórczości, a nie wytwórczości. Wszystko będziesz robił pełnią siebie, z miłością. I będziesz miał do tego ogromną energię.

Stan rozluźnienia nie wpływa negatywnie na twoją pracę. Po­woduje jedynie to, że wykonujesz ją z sercem i wyobraźnią. A teraz dowcip, aby wywołać u ciebie śmiech. Pozwoli on zredukować napięcie w twojej twarzy, w brzuchu, w ca­łym ciele, tak byś mógł poczuć w sobie zupełnie odmienny rodzaj energii. (Jeśli się nie śmiejesz, być może należysz do gro­na tych ludzi, którzy odczuwają stały ucisk w okolicy brzucha, jakby mieli tam kamienie.)

Joe, przyjaciel Paddy, zapisał się na wieczorowe kursy dokształcające dla dorosłych. Po jakimś czasie zapytał Paddy:

- Czy wiesz kim jest Ronald Reagan?

- Nie wiem - odpowiedział Paddy.

- To prezydent Stanów Zjednoczonych, ty głupku. A może wiesz chociaż, kto to jest Margaret Thatcher?

- Nie wiem - odpowiedział Paddy.

- Jest premierem Wielkiej Brytanii. Widzisz! Tobie też przydałby się taki kurs.

- Tak? No to ja mam pytanie do ciebie, Joe. Czy wiesz kto to jest MickO'Sullivan?

- No, nie wiem...

- Cóż - odparł Paddy - to jest ten facet, który pieprzy się z twoją żoną, gdy ty jesteś na kursie.

                                            OSHO

 

To był ostatni wpis w tym roku i wydaje się on mocno aktualny, jako że zbliża się wypoczynek świąteczny.

Życzę Tobie Czytelniczko - Czytelniku zdrowego relaksu, tudzież szampańskiej zabawy sylwestrowej. Do zobaczenia w styczniu 2025!


czwartek, 14 marca 2024

Posłaniec

 

Zbliżają się święta - dobra pora na pisanie o sprawach ducha.

Człowiek jest istotą religijną z natury, atoli powinien pamiętać o wierzeniach rodzimych, wierzeniach swoich przodków – Ojców i Dziadów. Wiary krwawo wyplenionej ogniem i mieczem przez watykańskich okupantów.

Indoktrynacja kk narzuciła wielu osobom przekonanie, że jedyną słuszną ideologią, jest ideologia kościelna.

Człowiek poszukujący prędzej czy później zrozumie, że okupant z zasady posługuje się fałszem.



"Kiedy Mahomet głęboko medytował na górze Al-Hira, nagle usłyszał głos, który nakazał: - „Czytaj!”.                                                                                       

- Jakże mam czytać? – spytał Mahomet będący zupełnym analfabetą.                                                                                    

Głos ponownie nakazał: - „Czytaj!”. I to z dużo większą stanowczością.                                                                             

Mahomet zawahał się, zaczął drżeć ze strachu. Jak miał czytać?                   

I wtedy głos zabrzmiał po raz trzeci: - „Czytaj!”.

Mahomet znalazł się na granicy między niższym a wyższym. Doskonale wiedział, że jeśli chodzi o niższe, czytać nie może. Jednak głos dobiegał z innej sfery i nalegał: - „Czytaj!”. Otworzył zatem oczy i ujrzał, że wkroczył w inny świat. Mógł czytać, rozumiał. Zaczął otrzymywać Koran.

Trwało to latami. Mahomet nie otrzymał Koranu jednego dnia, Koran wsączał się w niego przez długie lata. Wcześniej był zupełnie zwyczajnym człowiekiem, aż nagle stał się inny. Jednak nigdy nie mówił : - „Jestem Buddą”. Nigdy. Także nie padło z jego ust: - „Jestem synem Boga”, jak w przypadku Jezusa. Mówił: - „Jestem zwykłym człowiekiem, sługą, posłańcem między dwoma światami”. Był prostym, skromnym człowiekiem. Dlatego niższe się zamknęło, a wyższe otworzyło. Nie uczynił żadnego wysiłku by wyższe się otworzyło, to się po prostu stało.

      Za pierwszym razem tak się przestraszył, że gdy przyszedł do domu, miał wysoką gorączkę. To wszystko takie dziwne! Jakim sposobem czytał? Jednak to, co widział i czuł, było tak odmienne, nie pochodziło z tego świata. Nie mógł uwierzyć, wszystko stanęło na głowie. Gorączka nie ustępowała przez trzy dni, a on trwał zatopiony w modlitwie. Po czym, z wielkim oporem, powiedział swojej żonie, co się wydarzyło.

„Byłem w innym świecie – rzekł. Nie mów o tym nikomu, bo pomyślą, że oszalałem”.

Od tego pamiętnego dnia Mahomet był prowadzony nie przez swoje ego, ale przez siły ponad nim – stał się instrumentem.

Kiedy otwiera się wyższe, wszystko wywraca się do góry nogami. Twoja logika przestaje działać, rozum nie ma już żadnego zastosowania. To, co wiedziałeś, staje się zupełnie nieistotne, nieważne jest także to, kim jesteś.

Otwarcie się na wyższe jest możliwe jedynie wtedy, gdy zamkniemy bramę niższą. To może się stać, lub nie, ale jest prawdziwie konieczne, jeśli chodzi o przetrwanie ludzi. Wejście w wyższe staje się pomostem, bramą, dzięki której człowiek staje się czymś więcej niż zwierzę”.

                                                        Osho

środa, 29 listopada 2023

Nie wyrzekaj się niczego - nie musisz

 


Przytoczona niżej wypowiedź Osho tkwiła w archiwum czekając na swoją kolej i ten czas wreszcie nadszedł wraz ze śmiercią Jana Gabriela. 

O Janie z Ciężkowic pisałem wielokrotnie - bretharianin, człowiek wielu talentów, także paranormalnych. Asceta do potęgi, jako że nie przyjmował pokarmów przez lat dwanaście.

Byłem przyjacielem Jana i jak na prawdziwych przyjaciół przystało nieraz prowadziliśmy ostre spory. Jan czytywał bloga, nie chciałem robić mu przykrości, dlatego traktat Osho odłożyłem ad acta. Poza tym, jak się okazuje, słowa Osho są ponadczasowe.

Jak wiemy otacza nas dualizm - powinniśmy znać argumenty strony przeciwnej. Do mnie Osho trafia, chociażby z powodu, że do ascetów nie należę. Dużo bliżej mi do mistyków, według wiersza Sztaudyngera: - „Był raz sobie pewien mistyk, lubił baby i z nimi styk”.

 


 „Ascetyzm to ścieżka prowadząca do domu wariatów. Jest patologiczny, jest uzewnętrznieniem chorego gwałtownego umysłu. Zwykle przemoc kierujesz ku innym, ale równie dobrze możesz uderzać w samego siebie. A gdy uderzasz w samego siebie, jest to bardziej niebezpieczne, bo nikt nie zdoła ciebie obronić przed samym sobą. Kiedy używasz przemocy wobec kogoś innego, ten ktoś będzie się bronił, będzie z tobą walczył.

      Od wieków tak jest, że ludzie o skłonnościach masochistycznych deklarują, że są religijni. Religia to tylko pretekst. Odrzuć religię a odkryjesz masochistę.

Masochista lubi siebie torturować, daje mu to zadowolenie, ma poczucie władzy nad sobą. Torturowanie kogoś innego też daje poczucie władzy i dlatego istnieje przemoc. To dla niektórych ludzi jedyny sposób, aby czuli się silni. Mogą niszczyć innych, oto ich władza.

Hinduski mistyk, Surdas, szedł ulicą, gdy ujrzał piękną kobietę. Zapomniał, że wyrzekł się świata i jest świętym, zapomniał o religii, dyscyplinie i jodze. Serce zabiło wielką namiętnością do kobiety, ale po chwili ochłonął. Wrócił do swej chaty i oślepił się. Zrobił to, gdyż pisma mówią, że oczy wiodą na manowce, trzeba je więc zniszczyć. W tamtej chwili Surdas czuł się niezwykle potężny. 

„Nawet to potrafię zrobić!”

 Ego wyczuło subtelną możliwość dowartościowania. Stało się silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.

    Nie oczy zawiodły go na manowce, ale skłonność do nieświadomości. Jak oczy mogą prowadzić na manowce? Oczy to tylko okna na świat. Gdy widzisz za oknem piękną kobietę, nie niszczysz okna. Nic ci po tym, nie staniesz się bardziej duchowy i mniej seksualny, a twoje żarliwe uczucie nie zniknie. Będziesz zamknięty w domu, ale namiętność będzie w tobie wrzeć. Oczy to tylko okna.

    Człowiek religijny jest zdrowy, jest całością, Akceptuje życie i radość z niego płynącą, śpiewa tysiąc pieśni.

Przeciwne życiu jest podejście ascetyczne, które jest samobójcze. Możesz popełniać samobójstwo bardzo wolno, stopniowo, to bez znaczenia.

        Ktoś zabija się skacząc z klifu, a ktoś zabija siebie powolutku, całymi latami. Powoli podaje sobie truciznę, ale to nie robi różnicy. Oczywiście ten, kto skacze z klifu, jest bardziej odważny. Od wieków chwalimy tych niby odważnych, ale obłąkanych ludzi, czcimy ich. Wskutek tego oddawania czci, ludzkość pozostała nienormalna.

 

Normalni ludzie nie są normalni, tak się tylko nazywają. Są ich całe rzesze, ale nie są normą i nie są zdrowi. Jakoś udaje im się przejść przez życie. Człowiek destruktywny dla samego siebie jest obłąkany, tak samo ci, którzy go poważają.

Asceza jest przeciwna życiu, a życie to świętowanie. Ciągłe alleluja! Bycie religijnym to bycie częścią tego świętowania.

Tak zwani religijni ludzie zaczynają eliminować swoje życie. Stopniowo znikają wszystkie jego elementy, jeden po drugim. Ludzie ci stają się prawie martwi, wegetują. A przecież to głupie, żeby tylko grzesznicy cieszyli się życiem, a święci mieszkali w klasztorach.

 

Nie wolno im jeść ulubionych potraw i cieszyć się smakiem, nie mogą słuchać pięknej muzyki, bo ona jest zmysłowa, nie mogą tańczyć, bo źródłem tańca jest seks. Nie powinni śpiewać bo śpiew to także wyrażanie seksu.

    Zobacz: - ptaki nie recytują Koranu, Wed czy Gity, ich śpiew to miłosne rozmowy. Kwiaty nie kwitną po to, by je zrywać i nosić do świątyni – one są uzewnętrznieniem seksualności roślin. Seks jest źródłem życia.  Filozofia sufich ma akceptować życie, afirmować je. Gdy osiągasz satori – seks słabnie, ale nie musisz się go wyrzekać, idziesz tylko wyżej, w końcu wszystko, co ma zniknąć zniknie samo.

Nie wyrzekaj się niczego – nie musisz.

       

            Osho – Hindus, profesor uniwersytetu w Punie, filozof, religioznawca.

 

 

wtorek, 8 lutego 2022

Stać się instrumentem

 Kto może stać się takim instrumentem? Na przykład naukowiec. Albert Einstein, czy Nikola Tesla opowiadali o konkretnych sytuacjach, w których doznawali olśnień, przychodziły im do głowy genialne pomysły. Początkowo wydawało się, że te myśli przychodziły Znikąd, ale oni obaj, niezależnie od siebie szybko odkryli Nadawcę.

Coś wielkiego wydarzyło się w Mekkce. Czy ktoś potrafi opowiedzieć o tym piękniej niż Osho?

„Uczeni twierdzą, że świat składa się z czasu i przestrzeni. Einstein przekształcił to w jedno: - powiedział, że czas jest czwartym wymiarem przestrzeni. Stworzył pojęcie czasoprzestrzeni. Kiedy otwierasz się na to, co wyższe, przenosisz się w świat bezczasowy i pozaprzestrzenny – nie ma tam ani czasu, ani przestrzeni.

Gdy to akceptujesz, tylko dopuścisz możliwość, że tak może być, otwiera się przed tobą zupełnie inny świat. Wchodzisz w kontakt nie tylko z tym, co wyższe, lecz także dostępujesz z tym głębokiej komunii. Wtedy ciebie nie ma, przestajesz być. W obliczu wyższego roztapiasz się. Istnienie możliwe jest tylko z tym, co niższe.

Właśnie dlatego tak bardzo upierasz się przy pozostawaniu w niższym, gdyż w tym, co wyższe, nie będzie ciebie. Sama egzystencja ego, jaźni, „ja” należy do tego, co niższe. Gdy otwierasz się na wyższe – znikasz. A kiedy ciebie nie ma, prowadzą cię po prostu Siły Wyższe. Stajesz się instrumentem.

Takim instrumentem stał się Mahomet w czasie 23 lat objawień na Górze Światła.


Kiedy Mahomet głęboko medytował na górze Al-Hira, nagle usłyszał głos, który nakazał: - „Czytaj!”.                                                                                       

- Jakże mam czytać? – spytał Mahomet będący zupełnym analfabetą.                                                                                    

Głos ponownie nakazał: - „Czytaj!”. I to z dużo większą stanowczością.                                                                             

Mahomet zawahał się, zaczął drżeć ze strachu. Jak miał czytać?                   

I wtedy głos zabrzmiał po raz trzeci: - „Czytaj!”.

Mahomet znalazł się na granicy między niższym a wyższym. Doskonale wiedział, że jeśli chodzi o niższe, czytać nie może. Jednak głos dobiegał z innej sfery i nalegał:-  „Czytaj!”. Otworzył zatem oczy i ujrzał, że wkroczył w inny świat. Mógł czytać, rozumiał. Zaczął otrzymywać Koran.

Trwało to latami. Mahomet nie otrzymał Koranu jednego dnia, Koran wsączał się w niego przez długie lata. Wcześniej był zupełnie zwyczajnym człowiekiem, aż nagle stał się inny. Jednak nigdy nie mówił : - „Jestem Buddą”. Nigdy. Także nie padło z jego ust: - „Jestem synem Boga”, jak w przypadku Jezusa. Mówił: - „Jestem zwykłym człowiekiem, sługą, posłańcem między dwoma światami”. Był prostym, skromnym człowiekiem. Dlatego niższe się zamknęło, a wyższe otworzyło. Nie uczynił żadnego wysiłku by wyższe się otworzyło, to się po prostu stało.

      Za pierwszym razem tak się przestraszył, że gdy przyszedł do domu, miał wysoką gorączkę. To wszystko takie dziwne! Jakim sposobem czytał? Jednak to, co widział i czuł, było tak odmienne, nie pochodziło z tego świata. Nie mógł uwierzyć, wszystko stanęło na głowie. Gorączka nie ustępowała przez trzy dni, a on trwał zatopiony w modlitwie. Po czym, z wielkim oporem, powiedział swojej żonie, co się wydarzyło.

„Byłem w innym świecie – rzekł. Nie mów o tym nikomu, bo pomyślą, że oszalałem”.

Od tego pamiętnego dnia Mahomet był prowadzony nie przez swoje ego, ale przez siły ponad nim – stał się instrumentem.

Kiedy otwiera się wyższe, wszystko wywraca się do góry nogami. Twoja logika przestaje działać, rozum nie ma już żadnego zastosowania. To, co wiedziałeś, staje się zupełnie nieistotne, nieważne jest także to, kim jesteś.

Otwarcie się na wyższe jest możliwe jedynie wtedy, gdy zamkniemy bramę niższą. To może się stać, lub nie, ale jest prawdziwie konieczne, jeśli chodzi o przetrwanie ludzi. Wejście w wyższe staje się pomostem, bramą, dzięki której człowiek staje się czymś więcej niż zwierzę”.



wtorek, 5 października 2021

Rinpocze

Dotarłem do źródłosłowu słowa Rinpocze. W Tybecie spotykamy się często z tym określeniem, przypisanym kapłanom, darzonym szczególną czcią. Rin-po-cze to po tybetańsku nieustanna reinkarnacja.

Ponieważ pojawia się słowo Tybet, spójrzmy na kilka zdjęć kwiatów z tego rejonu. Maki himalajskie. 








Świat jest różnorodny i w tym jego piękno. Maki nie tylko są czerwone. 

I przypomina się myśl ogólna, że sedno rozwoju człowieka polega na umiejętności wyrwania się z kulturowego, narzuconego przez skostniałe doktryny plemienne, mentalnego zaścianka. Tudzież; -  życie jest tajemnicą, oraz: - sprawy nieraz wyglądają inaczej, niż nam się wydaje.

     Buddyzm nie uznaje pojęcia Boga – Stwórcy. Tu istnieje tylko prawo przyczyny i skutku. Bardzo to przypomina teorię ewolucji. Buddyzm niesie wolność, natomiast Bóg chrześcijański narzuca kontrolę i poczucie winy. 

Poza tym …. Wszystko już było, jak rzekł Ben Akiba.

Fizyka kwantowa ukuła pojęcie teorii strun, jakiś ktoś niby wymyślił teorię motyla, a rzecz polega na systemie naczyń połączonych, na „odkryciu”, że wszystko jest energią i jest połączone ze wszystkim. A to przecież bardzo stara wiedza, wyartykułowana 500 lat pne. przez Buddę. W słowach Buddy mamy pierwowzór, teorie późniejsze są tylko powtórzeniem, najprawdopodobniej nieświadomym. Ludzie ciągle odkrywają na nowo to, co już było.

Religie.

 

Jeśli zastanawiamy się jaka motywacja kierowała Trzema

Wielkimi od religii, dochodzimy do wniosku, że był to bunt,

niezgoda na ówczesny sposób życia.

Budda wychował się w luksusie, a realny świat biedy i cierpienia nim wstrząsnął. Zapadł się w siebie i doznał oświecenia.

Jezus doznał oświecenia w Indiach, gdzie zapoznał się z filozofią sufich i po powrocie usiłował przekazać tę ideę swoim współplemieńcom.

Mahometa raził rozwiązły sposób życia w Mekce. 23 lata modlił się na Górze Światła aż do momentu, gdy został oświecony - dostał Przekaz - Objawienie Koranu.

Różne religie, a mają jeden punkt wspólny: - kiedy pytano każdego z wymienionych –„Czy jesteś bogiem?” odpowiedź po trzykroć była taka sama: - Nie! Jestem tylko oświecony.

wtorek, 20 kwietnia 2021

Poszukiwanie raju

Poszukiwanie raju albo drabina do nieba


Filarem wielu religii jest wniebowstąpienie.

Można założyć, że biblijna relacja dotycząca Jakubowej drabiny do nieba, jak i 70. rozdział Koranu o tytule ”Stopnie” (Al-Maaridż) pochodzą z tego samego źródła: - z sumeryjskiego Eposu o Gilgameszu, bowiem jest to pierwowzór podający najwięcej szczegółów, a także wyprzedzający o całe tysiące lat opisy innych religii. Przy omawianiu wydarzenia pod nazwą Potop, braliśmy jeszcze pod uwagę Księgę Majów Popol Vuh, bo ta saga wydaje się sięgać równie głęboko w mroki pradziejów. W tej Księdze również mamy koncepcję drabiny do nieba.


Bardzo interesująca jest wizja Mahometa, zawarta w 70. surze Koranu: - „Przyniesiono mi drabinę tak piękną, jakiej jeszcze w życiu nie widziałem. Anioł Dżibril pozwolił mi wejść po niej, aż w końcu zaprowadził mnie do bramy niebios, którą nazywają bramą dozorcy”.

Potem poprowadzono Mahometa do kolejnego nieba, aż dotarł do nieba siódmego, gdzie spotkał Boga Najwyższego – Allaha, władcę stopni.


Czy starożytne opowieści o drabinie, stopniach, podróży do nieba to tylko mity i bajania?

A może za określeniem drabina do nieba kryje się opis rzeczywistości, podany za pomocą takich określeń, jakich wówczas używano? Albo inne pytanie: - Czy coś może łączyć Gilgamesza z podbojem kosmosu?

Ostatnie pytanie wydaje się na pozór niemądre, ale rozpatrzmy rzecz dalej.

Sumeryjska relacja o podróży do nieba i Domu Boga, wygląda jak opis jazdy czymś w rodzaju windy: - Gilgamesz i Enkidu zobaczyli promienistą wieżę, której strzegła bogini Irninis. Po krótkich targach ze strażnikami, pozwolono im wyruszyć w stronę nieba na grzbiecie „orła”. Wznoszenie się miało kilka etapów. Kiedy się zatrzymywali, za każdym razem opisywali widok z coraz większej wysokości. I tak najpierw Ziemia wyglądała jak „ogród, potem jak papka mączna, a morze niby koryto na wodę”.






Dzisiaj każdy zna widok Ziemi widzianej z kosmosu, dlatego te starożytne relacje zyskują na wiarygodności. Kiedy tekstami zajmie się badacz bez kompleksów, doczyta się, że zamiast podróży do nieba, był to wjazd po linie-kablu na orbitalną stację kosmiczną zakotwiczoną w punkcie zero na orbicie geostacjonarnej w płaszczyźnie równika, czyli tam, gdzie przyciąganie Ziemi jest równoważone przez siłę odśrodkową.



Kilkadziesiąt lat temu, w książce autorstwa Stanisława Lema przeczytałem po raz pierwszy o tym orbitalnym punkcie zero położonym na „niebotycznej” wysokości 35 786 km. ponad Ziemią. Przeczytałem i wzruszyłem ramionami: - to ciekawe, ale czy coś z tego wynika?



               

Potem czytałem u Lema o koncepcji opuszczenia liny z orbity na Ziemię, pod warunkiem, że ta lina będzie miała wytrzymałość nici pająka, bo inaczej urwie się pod własnym ciężarem. Natomiast gdy uda się skopiować splot wykonywany przez pająka i zastosuje odpowiedni materiał do budowy, będzie można wciągać na orbitę wielotonowe ładunki. I znowu wzruszyłem ramionami: - czy to się kiedyś uda?  


 Potem doszły książki Zecharii Sitchina i wgłębiłem się w teksty tabliczek z Niniwy.

CDN

sobota, 2 lutego 2013

Mahomet i Koran




Gdy Mahomet głęboko medytował na górze Hira, nagle usłyszał głos, który nakazał: -„Czytaj”. Będąc zupełnym analfabetą, odparł: -„Jakże mam czytać? Nie umiem czytać, jestem analfabetą”
Głos ponownie nakazał: -„Czytaj!”. – i to z dużo większą stanowczością. Mahomet zawahał się. Zaczął drżeć ze strachu. Jak mam czytać?
I kiedy głos zabrzmiał po raz trzeci: -„Czytaj” – Mahomet znalazł się na granicy miedzy wyższym i niższym. Doskonale wiedział, że jest niższej sferze, i tu czytać nie może. Jednak głos dobiegał z innej sfery, i nalegał: - „Czytaj”.
            Otworzył zatem oczy i ujrzał, że wkroczył w inny świat. Mógł czytać, rozumiał.
Trwało to latami. Mahomet nie otrzymał Koranu jednego dnia. Koran wsączał się w niego całe życie. Wcześniej był zupełnie zwyczajnym człowiekiem. Nagle stał się inny. Dlatego nigdy nie mówił: -„Jestem synem Boga”, jak w przypadku Jezusa.
     Mahomet mówił: -„Jestem zwykłym człowiekiem, sługą, posłańcem między dwoma światami”.
 Był prostym, niewinnym człowiekiem. Dlatego niższe się zamknęło, a wyższe otworzyło. To się po prostu stało.
Za pierwszym razem tak się przestraszył, że nikomu nic nie powiedział. Gdy przyszedł do domu, miał wysoką gorączkę. To wszystko takie dziwne! Jak mógł czytać? A to, co widział, było tak odmienne, nie pochodziło z tego świata. Sam nie mógł uwierzyć, wszystko stanęło na głowie. Gorączka trzy dni nie ustępowała, a on trwał zatopiony w modlitwie. Po czym, z wielkim oporem, powiedział swojej żonie, co się zdarzyło.
„Byłem w inny świecie – rzekł –Nie mów o tym nikomu, bo pomyślą, że jestem szalony”.
        Od tego pamiętnego dnia Mahomet prowadzony był nie przez swoje ego, ale przez siły ponad nim – stał się instrumentem.
Gdy otwiera się wyższe, wszystko wywraca się do góry nogami. Twoja logika przestaje działać, rozum nie ma już żadnego zastosowania. To, co wiedziałeś, staje się zupełnie nieistotne. Wylewa  się twoja filiżanka z wiedzą.
    Zamknięcie się na niższe i otwarcie na wyższe jest niezbędne, prawdziwie konieczne, jeśli chodzi o przetrwanie ludzi. Ludzka rasa przetrwała jedynie dzięki kontaktom z tym, co wyższe. Dwadzieścia imion z ostatnich trzydziestu wieków: Mitra, Budda, Mahavira, Zaratustra, Krishna, Lao Tzu, Jezus, Mahomet………dwadzieścia imion…..Okaże się, że bez nich przetrwanie ludzkiej rasy byłoby nie do pomyślenia.
         Darwin może twierdzić, że przetrwaliśmy dzięki walce, zwierzęcej walce o byt, i ma rację, jeśli chodzi o nasze przetrwanie jako zwierząt. Lecz jako ludzie przetrwaliśmy dzięki temu, że przez cały czas przenikały do nas siły wyższe.
     Ilekroć pojawia się budda, wyższe przenika do niższego. Dzięki takim postaciom cała ludzkość wchodzi w głęboki kontakt z czymś wyższym. Budda staje się pojazdem, przejściem, pomostem. Wiele jest takich pomostów, dzięki nim człowiek nie jest tylko zwierzęciem, jest czymś więcej.
     Jeśli człowiek przetrwa tylko jako zwierzę, nie będzie to miało sensu. A znamiona takiego przetwarzania widoczne są na całym świecie. Kto zastanawia się nad sytuacją, dochodzi do wniosku, że nasze Życie stało się bezsensownym, absurdalnym powtarzaniem banałów..... Kręceniem się wokół własnej osi.
Nie żyjemy, jesteśmy jedynie czymś zajęci.
     Tylko ludzie nie mający za grosz świadomości mogą myśleć, że to jest życie. Tylko bardzo ubogie mózgi mogą tak zakładać. Jeśli pomyślisz, że to już wszystko, życie traci sens. Jest bezsensowne, bo jako zwierzę, człowiek nie specjalnego znaczenia. Człowiek jest bowiem wzrastaniem, wznoszeniem się ponad zwierzęcość.
   Budda mawiał, że życie to cud, błogosławieństwo.. Krishna tańczył, śpiewał i celebrował życie. My natomiast jesteśmy smutni – siedzimy i patrzymy, jak życie upływa niczym bezsensowna podróż donikąd. Nuda, wciąż powtarzalna nuda….lecz dla Krishny życie jest świętowaniem, tańcem, rozkwitem.. Dlaczego? Ponieważ wszedł w kontakt z tym, co wyższe. Gdy jesteś w kontakcie tylko z tym, co niższe, życie jest banalne, bezsensowne, jest jedynie powtarzaniem rutynowych czynności.