piątek, 12 października 2018

Noc w Huczwicach

W tle masyw Chryszczatej.
Szykuję spanie: - karimata, śpiwór, skarpetki zimowe pod kolana, kurtka, czapka zimowa.



Będzie ciepło i oczywiście twardo, bo jak ma być?

Nie doceni miękkości ten, kto nie pośpi na twardym.

Jeszcze krążę po okolicy. Cisza dzwoni w uszach. Tu nie ma zasięgu na szczęście, więc telefon dziś cały dzień milczy i służy tylko do robienia zdjęć.



Moszczę się w posłaniu.
Odzywa się puchacz.
O szarówce wieczornej przyszła na zwiad para lisów (chyba lisica z młodym) były o kilkanaście metrów ode mnie – telefon błysnął mi niechcący – guzik ze zdjęcia – lisy zwiały.
W nocy w miarę ciepło - 10 stopni i obfita rosa.


Dnieje. 
Chyba dnieje. 
No …. jest jeszcze całkiem ciemno, azaliż już nie mogę spać, bo wyspałem się elegancko na twardym.
Nie muszę ściemniać, wszak jest ciemno: - leżę obolały nieco i przypominają mi się słowa "Ballady o cysorzu":

Cysorz z łóżka wstaje letko,
Siada sobie w złoty zycbad,
Złotą goli się żyletką
I świeżutki, ogolony,
Rześko czując się i zdrowo
Wkłada ciepłe kalesony
I koszulkę flanelową.

I już mam dobry humor!
Następnie podrywam się letko do toalety porannej, ponieważ także czuję się rześko tudzież zdrowo.
Potem w oczekiwaniu na więcej światła - foto.




Kiedy rozwidniło się zdziebko, kilka minut pakowania i wędruję na łąki w oczekiwaniu na wschód słońca – mam zamiar cyknąć jeszcze kilka zdjęć.
Jednak pogoda jak zwykle weryfikuje plany: - nie ma szans na słońce, zachmurzyło się (bowiem).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz