wtorek, 30 października 2018

Na Fereczatej

Przed wakacjami zacząłem pisać o czterodniowej wyprawie z Woli Michowej do Fereczatej z września 2016 roku.
Ludzie wyjeżdżają do egzotycznych krajów w poszukiwaniu wrażeń, a okazuje się, że tych wrażeń można mieć dość i to dosłownie na własnym podwórku. 
      Trzeba tylko zawrzeć pakt z Aniołem Prowadzącym....
W kwietniu, w kilkunastu postach zdążyłem opisać sobotę i niedzielę – na sprawozdanie czeka poniedziałek i wtorek. Ta czterodniowa wyprawa po raz kolejny udowodniła, że czas jest rozciągliwy: - jeśli dostatecznie dużo się dzieje, dzień wydaje się nie mieć końca.
    Dziś zabieram Czytelników w dzień trzeci.

Dzień trzeci, poniedziałek, 5 września 2016. 
Świt na Fereczatej.

Jest jeszcze ciemno, kiedy się budzę.
Nie wieje....
Wiatr ucichł, a więc mamy jeden plus dodatni.
Nie muszę wstawać – ale już myślę.

Myślę więc jestem”
Sławne (choć mijające się z prawdą) hasło Kartezjusza, owocuje w rezultacie negatywnie.
Oto dzięki zdolności myślenia wybudowaliśmy dla siebie klatkę – cywilizację, i teraz już musimy myśleć.
Musimy myśleć, choć słyszeliśmy także, że prawdziwy świat jest podobno inny niż nam się wydaje, czyli z tej klatki dałoby się wyrwać.
Trzeba tylko chęci do tego wyrwania się z klatki.....

Bo cóż daje cywilizacja?
Usiłuje leczyć choroby, które sama wywołuje tresurą psychiczną i podsuwaniem chemicznej żywności. Czyli działa chorobliwie zarówno na ciało jak i umysł.... Żeby siebie odnaleźć trzeba od niej uciec. W jakiś swój świat. Może to być osobisty świat wśród tłumu.... Albo łatwiej: - w odludziu..... 

A „za oknem” jest dopiero mglista szarówka oraz Wielka Cisza!


W takiej Wielkiej Ciszy nawet myśli wydają się być głośne....

Po wczorajszych łopotach namiotu szarpanego wichurą, dzisiejsza cisza jest balsamem dla uszu.
     Z lubością wielką wsłuchuję się więc w tę ciszę – i..... już jest po ciszy!
Przyleciał bowiem dzięcioł i wykonał serię huknięć tuż obok, w starego buka, jak z karabinu maszynowego. A echo tylko na to czekało i odpowiada.
Znaczy: - wstajemy panie Zbyszku!
(Bo jest nas dwóch – ja i mój brzuch).








Słońce także zaraz wstanie. Rozpalam ogień nie żałując drewna - zrobię kawę.
Słowacy śpią pomimo dzięciołowego hałasu. Właściwie nie dziwota, wszak zdrożeni - wczoraj przeszli niezły kawałek jak na młodych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz