Jeszcze
kilkaset metrów i docieram do słonecznych morg (albo morgów),
gdzie nie rosną co prawda pomarańcze, ale za to zakwitły właśnie
kwiaty witające zimę – zimowity.
To
one były celem wyprawy.
Łąka
z zimowitami została obficie „oznaczona” przez żubry - na
samym wstępie wszedłem na taki znacznik.
Dlatego
potem już uważałem bardzo, aby tym razem nie położyć się na
jakiejś kolejnej kupie, przecież do zdjęć kładłem się, lub
klękałem.
A
trzeba było to robić „dla ekspozycji”, żeby zdjęcie dowodziło,
że jest robione w górach, a nie w ogródku przy domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz