Pogoda idealna, dusza się
raduje, nogi same niosą, tylko żołądek przypomina o jedzeniu.
Zgłodniałem.
Wracam właśnie z
Baligrodu z cotygodniowymi zakupami. Mijam Bystre, a
więc do namiotu czekającego na górze 686 jeszcze dwie godziny marszu.
Wysoko, wysoko krąży para orłów i znajomym krzykiem ogłasza swoje panowanie.
Czy to co będę jadł to
będzie obiad, czy może kolacja raczej?
Azaliż czy trzeba na
wszystko naklejać cywilizacyjne nalepki?
To będzie jedzenie po
prostu.
Idę.
I myślę. Bo mam czas.
Gdybym czasu nie miał, wtedy tylko bym szedł.
Człowiek oszalał na
punkcie urozmaicania jedzenia. Moja babcia – Szeptucha mawiała, że
potrawy powinny być proste, a jeść należy w skupieniu, gryźć porządnie, a
nie łykać w pośpiechu i nie gadać przy tym. Zawsze podawała za przykład zwierzęta, żeby
je podpatrywać jak żyją, żeby się od nich uczyć. Że jedzą z
namysłem, że pies gdy je nie szczeka.
To pory roku pozwalają ludziom odmieniać jadłospis, a grzyby mają
nieocenione znaczenie.....
Te babcine nauki,
można dziś podciągnąć pod celebrację.
Tylko po co podciągać?
One się same obronią. Nic na siłę.
Neurotycy
Mamy dwie grupy
neurotyków. Pierwsza nie je, tylko obżera się.
Szybko i dużo. Ciało
woła stop, a oni jedzą.
W ten sposób objawia
się także zachłanność, chciwość.
Przychodzi baba do
lekarza i mówi:
Poproszę lek na
chciwość! Tylko dużo, duuuużo!!!
To już zwierzęta wiedzą
lepiej, kiedy skończyć.
Stoją świnie przy
korycie i pałaszują. Nagle jedna zaczęła rzygać. Pozostałe w
krzyk: - nie dolewaj, bo nie damy rady zjeść!
Przychodzi Jasio z
przedszkola i mówi: - mamo, dzieci mówią, że ja dużo jem, czy to
prawda?
Nie słuchaj
dzieci Jasiu, zjedz zupkę bo mi wanna potrzebna.
Druga grupa neurotyków,
to ci którzy się głodzą.
Ciało woła: - jeść! A oni poszczą.
Jeśli nie poszczą, czują się wywyższeni jedząc drogie
egzotyczne wynalazki.
I do czego się da używają
blendera. Mnie natychmiast nasuwa się pytanie: - a zęby to po co
są?
To są dwie
skrajności, ale o nich dość.
Kiedy słuchasz ciała, ono wszystko ureguluje i nie wpadasz w napięcia i lęki.
Twoje ciało ( i moje
także) jest świątynią, jest boskim darem. Ono jest piękne,
delikatne i wspaniałe. Mamy zmysły, które dał nam Stwórca. Świat
jest radosny i bajecznie kolorowy, niechaj to trwa. Niechaj trwa
harmonia między okiem i kolorami, harmonia między wszystkim, co
zostało stworzone. Nie niszczmy tego.
Słuchajmy ciała. Ono nie
jest naszym wrogiem. Jest przyjacielem. Ciało ma swoją mądrość.
Nie zakłócajmy jego pracy.
Dlatego tak piszę, aby
niepotrzebnie nie mędrkować, a zwłaszcza zrzucić z siebie
uwarunkowania, nie słuchać jak inni trąbią o cudownych dietach.
Wystarczy słuchać siebie, odbierać sygnały od własnego ciała - ono podyktuje co należy jeść.
W jedzeniu jest energia.
Babcia mawiała, że powinno się jeść „swoje” jedzenie.
Uprawiane samodzielnie w ogrodzie, czy na polu. Dziś to oznacza
produkty ze swego kraju. O nawozach sztucznych wyrażała się źle.
Twierdziła, że one zaburzają równowagę ziemi. Ale nie
rozszerzajmy tematu.
Pojadłem niespiesznie,
siedzę i myślę, ponieważ mam czas. Gdybym czasu nie miał, tobym
tylko siedział.
Ile jeść, co jeść. Nie
ma tu uniwersalnych zasad. Każdy z nas jest unikalny,
niepowtarzalny. Jeden pracuje fizycznie, drugi nie. Inne smaki są w
zimie, inne latem. Powtarzam często, że nie ma recepty na życie, a
więc także nie ma recepty na jedzenie. A już na pewno nie stosują
się do mnie recepty innych.
Tylko rozwiń w sobie
wrażliwość – to zupełnie wystarczy.
Pytam swoje ciało co
powinienem mu dać. Nie co mogę, tylko co powinienem.
Ciało nie usiłuje ci
niczego narzucać, lecz także nie jest twoim niewolnikiem.
Zaprzyjaźnij się ze swoim ciałem.
Ten, kto się obżera, jak
i ten kto narzuca sobie jakieś diety z zewnątrz, oni mają jeden wspólny
problem: - oboje są głusi na potrzeby ciała.
Potępianie kogoś za
to, że je to co mu smakuje, nie ma sensu.
Jeśli język nie odczuwa
przyjemności smakowania – po co w ogóle jeść?
Jeśli patrzenie na
piękne rzeczy byłoby grzechem dla oczu, to po co w ogóle patrzeć?
Jeśli słuchanie
czegoś miało by być grzechem dla uszu, to po co słuchać?
Nie zostałyby nam żadne
doznania – nic tylko palnąć sobie w łeb!
Moje zmysły są
zaangażowane we wszystko, co robię. Dzięki nim jestem połączony
z życiem. Kiedy jemy coś z apetytem, Bóg który mieszka w każdym z
nas, czuje się zadowolony.
I tu dochodzimy do
„świętych nauk”.
Religie nauczają masochizmu: - Umartwiaj się. Cierp.
Religie nauczają masochizmu: - Umartwiaj się. Cierp.
Religie sączą truciznę,
mówią:
- Im bardziej będziesz
się umartwiał, tym więcej łask zdobędziesz u Boga. Jeśli jesteś
szczęśliwy – popełniasz grzech. Szczęście jest grzechem.
Nieszczęście cnotą.
Oto cała ich logika.
Lecz dość o smutkach,
teraz pójdę na łąkę, posłucham co w trawie piszczy i uzbieram
bukiet niby dla siebie, ale jako, że życie jest tajemnicą, takoż dla Ciebie Czytelniczko z okazji Dnia Kobiet. Czyż to nie jest miłe?.....
Boziuniu! Jak tu uroczo!
Dziękuję – ach!
Witam!
OdpowiedzUsuńCzyżby moja forma podziękowania za śliczny bukiet polny Panu się nie spodobała, nie ma w komentarzu!?
Więc robię to jeszcze raz w imieniu swoim i pozostałych Pań , dziękujemy!!!
Ps. Jako , że jest Pan stałym już bywalcem w Bieszczadach a ja wybieram się tam (jeśli się nic nie wydarzy , około maja), czy mógłby Pan podpowiedzieć , czy odbywają się tam jakiekolwiek imprezy regionalne w tym czasie? Okolice,Lutowisk, do Pani Jagody? Byłabym bardzo wdzięczna.
Pozdrawiam i dziękuję jeszcze raz za kwiatki z duszą bieszczadzką.Danuta