czwartek, 3 grudnia 2015

Rozmowa obok zrębu

Biwakuję nad Smerekiem.



Sycę się tym odtłumionym miejscem. Jest cudnie!
Patrzę na południowy horyzont, na którym rysują się połoniny. Zaczynam tęsknić do połonin. Niech tęsknota wzbiera, ona jest jak głód, powinna być mocna. Gdy ją wtedy zaspokoisz......
Znajomi, którzy do mnie dzwonili jeszcze w maju, w sprawach dotyczących szaleństwa i znikomości spraw ludzkich, zostali skutecznie odzwyczajeni od dzwonienia. Z początku wyłączałem telefon.
      Potem pomyślałem: chwilunia: - przecież wystarczy powiedzieć, że mam wakacje, czyli nie ma mnie. I tak zrobiłem. Pomału telefony z tematem giełdowym ucichły. Odzywały się jedynie bardzo nieliczne głosy moich przyjaciół, dotyczące filozoficznych myśli, lub planów bieszczadzkich wędrówek.
I mogłem się poczuć wtedy w błogostanie.
        W tym błogostanie, momentami nie chce mi się pisać, albo czytam coś tak celnego i pięknego, że zamiast swego pisania wolę to zamieścić. Na przykład urywki z Sekretu Wewnętrznej Mocy – Chucka Norrisa.
Cienka książeczka, waży może 10 dkg. Znalazła się w moich rękach w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie.
      Czyli stało się tak, jak powinno.
Lecz nie sztuka stać się nudnym, odsuńmy na później przemyślenia mistrza sztuk walki.
  


    
Jest czerwcowy upalny dzień w Bieszczadach, wybiorę się więc do Niedźwiedziego na rytuał chlapu – chlapu. Oraz przyniosę wodę przy okazji.
Odświeżony wracam do namiotu niosąc wodę. Kolejny zakręt drogi, jestem już blisko miejsca, gdzie od szerokiej drogi leśnej, odchodzi boczna dróżka w dół, w kierunku zrębu.
       Idę i widzę, że przy tej bocznej dróżce zatrzymuje się samochód osobowy. Wysiada starszy facet, zamyka samochód, w tym momencie nadchodzę, - dzień dobry!

- Wodę pan niesie?
- A tak, bo ja tu mieszkam.
Zdziwienie.
- Wędruję z namiotem. Czyli chwilowo mieszkam.
- Acha! Jak ja zawsze marzyłem żeby sobie pochodzić z namiotem na emeryturze, ale wie pan – życie.... Już od dwóch lat powinienem odpoczywać, a muszę pracować dalej.
- Jak to musi pan ?
- No muszę pracować, siła wyższa.
- Co to za siła wyższa? Ja już ponad dziesięć lat przed emeryturą przestałem pracować.
- A co pan robi, że pan mógł sobie na to pozwolić?

Tu zaspokoiłem ciekawość nieznajomego ogólnikiem – wygrana na loterii – mówię.
(Powinienem może dodać – na Loterii Życia, ale darowałem sobie).
- Potem jeszcze się rozwiodłem i w ten sposób wskoczyłem w całkowitą wolność.                                                                                                - Acha! To ma pan wspaniały prezent od losu. A ja doglądam masztów telewizyjnych. Do każdego masztu przyjeżdżam raz w miesiącu. To chodźmy razem. I poszliśmy. Po zachodniej stronie zrębu, pod lasem, stoi maszt nadawczy. Tuż przy nim jest wybudowany całkiem zgrabny domek z elektroniką.

Idziemy rozmawiając.
- Jak ja panu zazdroszczę tej wolności. Bo widzi pan, nie pracuję dla siebie, pracuję, aby pomóc synowi. Wziął kredyt na mieszkanie. We frankach wziął. Żona mówi: - trzeba pomóc. Zawsze tak mówiła i zrobiła z syna ofiarę losu. On się nauczył wyciągać rękę do rodziców, znaczy do mnie, w geście „daj”!
      Po tylu latach widzę to wyraźnie, ale co zrobić, nie mam już siły walczyć.                                                                                                 - Ale siłę pracować to pan ma? Ja także byłem w pierwszym małżeństwie w podobnej układance, byłem ofiarą. Jest to klasyczny układ ofiara – oprawca. Do bycia ofiarą można się tak przyzwyczaić, że potem trudno to zmienić. Zwykle oprawca zna wszystkie słabe strony ofiary lepiej od niej samej. I wali jak w bęben! To przywyknięcie do dręczenia staje się powoli masochizmem, ofiara staje się ofiarą do potęgi.
Czy pan wie, kto ponosi winę za taką układankę? To ofiara jest winna, ponieważ pozwala się ofiarzyć.
Kto jest kim w pana rodzinie, to już proszę samemu wydedukować.
Doszliśmy do masztu. Widzę, że faceta zamurowało.
- Ależ mi pan powiedział!
- Bez urazy, właściwie mówiłem o własnym doświadczeniu.
W końcu facet jakby się ocknął. Rozejrzał się i powiedział: - Ojej! Ileż tu lasu wykotłowali! Jaki wielki zrąb! Miesiąc temu jeszcze go nie było! No, idę do pracy.... Do widzenia.

2 komentarze:

  1. Panie Zbyszku i jak tu zarobić na tych akcjach??? jak się kupi to cena spada, jak się sprzeda to ona rośnie w górę bo już nie mam tej akcji, jak trzymam to stoi w miejscu i być tu mądry????

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym lesie pełno rogacizny jest (11:11)

    OdpowiedzUsuń