Baloty
siana leżące na skoszonych bieszczadzkich łąkach, przypisane są
do jesiennego przyrodniczego cyklu. Te baloty są także fotogeniczne. A teraz
wiem również, jak wygląda zwózka i praca przy ustawianiu ich w
stajni.
To
jest ciężka praca, oraz ma swoje szybkie tempo.
Jesteśmy na uprzątniętym
właśnie piętrze drugiej stajni, gdy w ciszę wdziera się odgłos traktora. Nadjeżdża następny transport.
Marek
jest sprawnym operatorem traktora, podaje kolejne baloty co minutę.
Niby szalone tempo, ale w wolnych sekundach można zrobić zdjęcia.
Wreszcie
łapy podają ostatni balot - nr 96.
Aby
go uwiecznić, zszedłem na dół.
Traktor
za moment odjedzie.
Przetaczamy
i stawiamy ten ostatni krążek i następuje Święto Lasu!
Obie
stajnie załadowane elegancko.
Po
wykonanej pracy jeszcze jedno spojrzenie na okolicę.
Zapanowała
popołudniowa cisza. Kilka koni
snuje się przy stajni.
Reszta
stada zeszła w cień, na dolną część
pastwiska. Widać białą kropkę klaczy Viatani.
Pumę
ścięło. Wycofała się na z góry
upatrzoną pozycję.
Jest zmęczona dzisiejszymi hałasami, oraz ma wszystko głęboko w duszy. Nawet nie podnosi głowy, gdy
wchodzimy do starego domu Marii.
Powrót
na ziemię Henryka, chwila odsapnięcia i w odwiedziny
przybywa sąsiadka Maria.
Na słowo sąsiadka, metodą
zakładek odzywa mi się w głowie wierszyk:
Nie da ci ojciec, nie da ci matka
tego,
co może dać ci sąsiadka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz