piątek, 4 grudnia 2015

Nieznajomy na drodze

Czyli bajka z morałem.
Wstaje kolejny dzień.



Codziennie wędruję po bliższej i dalszej okolicy, poznałem wiele nowych ścieżek. Jednak po powrocie, coraz częściej kieruję wzrok na połoniny widoczne na horyzoncie      
         

Coraz bliżej do decyzji wymarszu ze zrębu ponad Smerekiem  ....
Codziennie, i to nieraz po kilka razy, zasiadam do zapisania czegoś w zeszycie. 


Nie zawsze jednak jest wena. Na przykład teraz: - zeszyt otwarty, długopis w dłoni i jakoś nic nie przychodzi do głowy. Idę z aparatem ponad namiot. Na dole zdjęcia widać kropkę namiotu. I połoniny widać......

Robię zdjęcie i przychodzi myśl: - Zobacz, co ci powie Anioł.
Wracam i sięgam po jedyną książkę, którą niosę. Następnie otwieram tę książkę na „chybił – trafił”.
          Znacie to?
Wierzący robią tak z biblią, ale to działa w przypadku każdej książki, którą lubisz. Bo jeśli coś lubisz, to coś także lubi ciebie.
Kiedy potrzebujesz inspiracji, masz jakiś problem lub pytanie - skup się.
Potem otwórz książkę na dowolnej stronie i czytaj.
To może być tylko jedno słowo - klucz, które trafi ci do serca, lub jedno zdanie. Albo cały wątek.
Zamknąłem oczy, chwila skupienia, otwieram książkę, następnie otwieram oczy, bo z zamkniętymi oczami byłoby trudno czytać, i czytam, co napisał Chuck Norris:

Przebywanie tu i nigdzie indziej stanowi klucz. Żyjąc w czasie teraźniejszym jestem w pełnym kontakcie ze sobą i otoczeniem.
W teraźniejszości nie ma żalów, które przynosi myślenie o przeszłości, nie ma także troski o przyszłość.
 
Istnieje tylko teraz, tylko ta chwila.
Poza nią nie ma niczego.
         Mój ojciec stanowi doskonały przykład kogoś zupełnie nie panującego nad swoim życiem. Smutna prawda wygląda tak, że przepędził je po prostu, potykając się o własne nogi, zawsze znajdując wytłumaczenie dla swoich porażek i odmawiając przyjęcia odpowiedzialności za to, co robi.
Wielu ludzi go przypomina.
       Przechodzą po prostu przez życie, wegetując z dnia na dzień. Nie dlatego, żeby nie mieli marzeń, czy wizji osiągnięcia jakiegoś wielkiego sukcesu. Ich marzeniom towarzyszy zawsze mnóstwo wymówek, opartych na żelaznych argumentach, które stają im na drodze dokładnie w chwili, kiedy tylko pomyślą, że może – ale tylko może – nadeszła pora, aby coś z tymi marzeniami zrobić.
       Zawsze coś staje im na przeszkodzie.
Albo pora roku jest nieodpowiednia, albo auto akurat jest w naprawie, albo są strasznie zmęczeni po ostatniej nocy.
Tak sobie tłumaczą.
       W gruncie rzeczy jedyną przeszkodą na drodze są oni sami.
Przypomina mi się zdanie, które wypowiedział parę lat temu jeden z moich uczniów. Był początkującym i miał problemy z koordynacją ruchową.
Kiedy poruszał rękami i nogami jednocześnie, ale w różnych kierunkach, zaplątywał się we własne kończyny i najczęściej lądował jak długi na macie.
Kiedyś, gdy właśnie coś takiego zrobił, spojrzał na mnie z dołu i powiedział zawiedziony: - Sam sobie wchodzę w drogę.

Jego problem można było rozwiązać względnie łatwo, głównie dzięki jego postawie. Wiedział, ze coś robi źle i zależało mu, żeby to poprawić. Był otwarty na wszystkie moje wskazówki. W sumie musiał po prostu nauczyć się każdego ruchu z osobna, a potem połączyć je w płynnie wykonywaną całość.
Jednak wielu ludzi staje sobie samym na przeszkodzie w dużo poważniejszym sensie.
Blokują własny sukces, sami wznosząc te blokady. Potykają się o własne nogi bez czyjejkolwiek ingerencji.

Jest taki słynny koan zen o tym, jak się powinno powitać nieznajomego spotkanego na życiowej drodze. Można się nad tym zastanawiać na wiele sposobów.
Według mnie, ten nieznajomy to my sami.
Jak byś powitał samego siebie?
Jak byś się ocenił, patrząc na przebytą drogę?
Można zwizualizować ten koan jako dwie postacie, ciebie i tego obcego, stojących twarzą w twarz na ścieżce. Kiedy tak na to spojrzymy, pojawia się pewien paradoks: - nieznajomemu przeszkadza w dalszym marszu tylko to, że stoisz na jego drodze.
I zupełnie tak samo ciebie nic nie zatrzymuje, nie ogranicza cię nic poza tobą samym, ponieważ to ty jesteś tym nieznajomym.

Trudno to zaakceptować, a jeszcze trudniej żyć z tym w zgodzie.
Zwykle potrafimy obejść jakoś przeszkody stawiane na naszej drodze przez innych, ale te, które tworzymy sami, które pochodzą z głębokich pokładów naszego umysłu, wydają się jakby wkopane w ziemię i szerokie na cały horyzont.
I takie faktycznie są, bo to my sami nimi jesteśmy.


Jedyną przeszkodą na twojej drodze jesteś ty sam.

Tę przeszkodę można obejść jedynie od wewnątrz. Z punktu widzenia zen, nasze wnętrze to jedyne miejsce gdzie ta przeszkoda istnieje.
Jeżeli coś idzie w twoim życiu nie tak, jakbyś chciał, nie szukaj wymówek i nie zastanawiaj się, kogo by o to obwinić.
Niewiele osiągniesz, jeżeli:
- Zwątpisz w swoje umiejętności
- Będziesz wciąż porównywał się do innych, uważając, że im nie dorównujesz,
- Będziesz głupio pewny siebie.

Pamiętaj także, że myślom wysłanym przez własną podświadomość wierzymy zawsze bardziej niż słowom innych. Starajmy się przekształcać nasze myśli, jedna po drugiej, w pozytywne, a potem niech one towarzyszą nam przez całe życie.
Kiedy nauczymy się myśleć pozytywnie, nasza podświadomość dostosuje się do tego, pracując na naszą korzyść nawet we śnie.
Ty będziesz spał, ona nie.
Po pewnym czasie wszelkie blokady znikną i oczyści się ścieżka przed tobą.

- Naucz się myśleć dobrze o sobie, okazując sobie nie mniejszy szacunek, jaki okazujesz innym.
- Naucz się witać siebie, jak kogoś nieznajomego – uprzejmie, i bądź otwarty na tę możliwość, że być może zaprzyjaźnisz się z tym nieznajomym na całe życie.
- Miej świadomość, że osoba stojąca przed tobą może zostać kim zechce, mogła przybyć skądkolwiek i może jest w przededniu wielkich osiągnięć. Ten nieznajomy być może wkrótce spełni niejedno twoje marzenie.
- Tak się jednak stanie wyłącznie wtedy, gdy na tę możliwość się otworzysz.

Morał jest taki: nigdy nie wiesz, czy spotkanie z nieznajomym nie zmieni całego twego życia, jeśli tylko sam sobie nie staniesz na drodze".


PS. Hanna Kotwicka napisała przewodnik do Kalendarza Majów, on ma tytuł: Ja innym Ty. Wydawnictwo Pulsar.
Zobacz kim jest ten nieznajomy.
Google. 
Wpisz: - Hanna Kotwicka, metryka. Wstukaj swoją datę urodzenia.

Błękitny krystaliczny wicher wita.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz