99 % sztuki, tą sztuką nie jest. To śmieci. Dzieło sztuki zdarza się wyjątkowo rzadko. W większości sztukę tworzą naśladowcy, rzemieślnicy, uzdolnieni ludzie, mądrzy ludzie, ale to nie artyści. Gdyby te 99 % sztuki zniknęło, byłoby to błogosławieństwem. To raczej wymiociny niż przejaw kreatywności. Malowanie może być dla człowieka katharsis. Wyrzucenie z siebie obciążeń. Jednak nie jest to coś, co może być podziwiane przez innych jako dzieła sztuki. To może być tarapią. Takiej terapii potrzebował Picasso. Powinien malować, ale jego obrazy powinny być wystawiane jedynie w domu wariatów. Może pomogłyby paru wariatom w oczyszczeniu się, może przyniosłyby im ulgę. Możesz malować, możesz pisać, jeśli cię to uleczy, ale spal swoje płótna i poematy. Nie ma potrzeby pokazywać swoich wymiocin innym ludziom. Ci, którzy się tym zainteresują, sami są zapewne chorzy. Zapewne oni też potrzebuja terapii. Prawdziwa sztuka pochodzi bowiem od Boga. Wystarczy, byś był środkiem transportu. Popatrz na dzieła Michała Anioła. Możesz przy nich medytować godzinami. A im więcej medytujesz, tym bardziej stajesz się milczący i wyciszony. To nie są wymiociny. On przeniósł coś z Nieznanego. Nie był jednym z tych ludzi, którzy wyrzucają swoje szaleństwo przez malarstwo, poezję czy muzykę. Nie był chorym człowiekiem usiłującym pozbyć się swego szaleństwa. Wręcz przeciwnie – był brzemienny. Był brzemienny bo nosił w sobie Boga. Coś zapuściło korzenie w jego jaźni, a on chciał się tym podzielić. To coś jak wieczny urodzaj, jak spełnienie. Michał Anioł kochał życie w sposób kreatywny. Pozwolił, by życie wniknęło do jego najgłębszej świątyni. Stał się brzemienny życiem. A naturalną konsekwencją tego stanu jest akt narodzin. Michał Anioł rodził, Budda rodził, Jezus rodził, Beethoven rodził – przychodziło przez nich Coś o niezwykłej wartości. Słuchając muzyki Beethovena doznajesz przemiany, przenosisz się do innego świata, odczuwasz przebłyski Nieznanego. Takie same przebłyski Nieznanego przyszły dzięki Albertowi Einsteinowi, Nicoli Tesli. Oni wszyscy potrafili połączyć się z Czymś Niewysłowionym. To Natchnienie. To stan Nie-umysłu. Wtedy wpływa w ciebie Bóg. Wtedy wypływa z ciebie miłość. Coś, co wtedy powstaje jest wynikiem wszechogarniającego uczucia błogości. A nowoczesny umysł, to wściekły umysł. Wściekły dlatego, bo stracił poczucie wartości, bo nie wie, co jest ważne. ---------Jedna ze znanych książek Jeana Paula Sartre’a nosi tytuł „Mdłości”. Taki jest właśnie stan nowoczesnego umysłu. Ma mdłości przez siebie samego stworzone. Fryderyk Nietzsche ogłosił, że Bóg jest martwy. Od tego dnia zaczął popadać w obłęd, zaczął umierać. Bowiem świat bez Boga jest skazany na szaleństwo, dlatego, że nie posiada żadnego punktu odniesienia, żadnej wartości. Dlatego Nietzsche oszalał. Wierzył, że Bóg jest martwy, a człowiek wolny. Wiek XX przyjął i wprowadził w życie deklarację Nietzschego. Dlatego historycy nadadzą temu wiekowi nazwę wieku szaleństwa. Po co żyjesz? Wzruszasz ramionami. To nie pomoże. Wyglądasz jakbyś był tu przez pomyłkę. Jesteś, czy cię nie ma, to bez różnicy. Nie masz nic do spełnienia.......to smutne. Możesz być szczęśliwy? Możesz pozostać przy zdrowych zmysłach? Należysz do Całości. Jesteś falą w oceanie. Ocean jest żywy i Bóg jest żywy. Bóg jest oceanem. A czymże jest fala, kiedy zapomni o oceanie? Staje się niczym. Była wielką falą przypływu dopóki stanowiła część oceanu..........
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz