Był sobie człowiek, który miał wszystko, co jest niezbędne do życia. Jednak ogon merdał psem i człowiek uwierzył, że życie jest nudne.
Następnie człowiek usłyszał podpowiedź:
- Kiedy zgromadzisz więcej wszystkiego: - pieniędzy, zbędnych przedmiotów, akceptacji wrednego otoczenia - to będziesz wreszcie szczęśliwy i wtedy pozwolisz sobie na długie wakacje.
Długie wakacje to dobry pomysł
– orzekł człowiek - godne to i
sprawiedliwe, ale nie nadeszła jeszcze ta właściwa pora.
Mijały lata, człowiek zarabiał, atoli inflacja co pewien czas robiła swoje.
Człowiek zagubił się, ponieważ nie korzystał z osobistego rozumu przez co między innymi zapomniał o
pielęgnowaniu zainteresowań, zwanych często pasją. Nie potrafił wpadać w zachwyt, o
luziku tylko słyszał. Ciągły stres przyspieszał starzenie - w końcu tak
stetryczał, że jakiekolwiek wakacje przestały go pociągać.
Nic go nie cieszyło - nawet krótki wypoczynek
przynosił poczucie winy wdrukowane przez indoktrynację. Nic dziwnego, że słyszał wtedy głos w głowie: - "Zrób
coś, nie leniuchuj, nie odpoczywaj, odpoczynek to grzech, na to przyjdzie
czas".
Aby „zabić
czas”, grał więc w wolnych chwilach w komputerowe gry, albo rozmawiał z
podobnymi sobie malkontentami.
Azaliż pacjent musiał deczko czekać, ponieważ zarówno jego Bóg, jak i Śmierć, zamiast zająć się gotowym do zejścia gościem i odesłać go biegusiem do Parku Sztywnych, najsampierw okazali jedność z Duchem Czasu - uzależnienie od gier.
Gość i tak miał szczęście, że się krótko męczył, bo na koniec mógł mu się trafić egzorcysta od leczenia salcesonem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz