Wpadliśmy w czas zawirowań emocjonalnych. Ludzie
szukają informacji o tym co będzie, zwiększyło się zainteresowanie wszelkimi prognozami
i wróżbami. Strony popularnych astrologów,
jasnowidzów, czy tarocistów, mają
więcej odsłon niż zwykle. Zainteresowanie dotyczy także porad związanych z
naturalną odpornością organizmu i zdrowym trybem życia. Doradców zawsze był ci
u nas dostatek, dlatego nie będę doradzał, a napiszę o sobie. Urodziłem się w
1947 roku, na nic nie choruję – czuję się dobrze, albo jeszcze lepiej. Jednocześnie
nie jest mi obca pokora, żeby nie było, jak w wierszyku Waligórskiego:
Raz udzielał
kotek wywiadu, że jest zdrowy. Nagle uszki mu opadły, oczki wyszły z głowy, pękł mu brzuch, ogon i
głosowa struna, potem zdębiał, ocipiał, zesrał się i umarł. Amen.
Trzymam się kilku zasad: - po pierwsze primo psychika:
- humor, optymizm, jakaś pasja. Przypomnę wianuszek ulubionych sentencji: Nie ma takiej
rury, której nie można odetkać. Należy się martwić po fakcie, bo bardzo
niezdrowo jest w trakcie. Gdy zdrowy duch, to i ciało zdrowe. Na luziczku. Jak
dowodzi nauka, zdrowa psychika może nawet zamienić słabe geny na mocne.

- Po drugie primo ciało: - ruch to zdrowie. Nie
kibicowanie przed telewizorem z puszką piwa w ręku, lecz osobisty ruch (praca,
sport) na powietrzu. Krew wtedy krąży, nie ma kłopotu ze stawami. Efekt 2020?
Jesienią zbierałem grzyby, przemierzając w obie strony, przez 8 godzin,
codziennie, 15 – 20 kilometrów. Potem godzinna jazda autobusem podmiejskim i przesiadka. Kilku moich znajomych nawet o dziesięć lat młodszych, już w drodze
powrotnej narzekało na nogi – stawy. Przy wysiadaniu z podmiejskiego autobusu okazywało się,
że ledwo chodzą. Pierwsze kroki stawiali na tak drętwych nogach, jakby to były szczudła. A mnie
nic. Zastanawiałem się, z czego wynika ta ich niesprawność i wymyśliłem, że przyczyna tkwi w alkoholu. Cysterna alkoholu wypita w ciągu życia robi swoje. Większość moich znajomych mocno
pijących (Darek Karaluch) odjechała do
Parku Sztywnych już w okolicach
pięćdziesiątki. (Patrz średnia życia mężczyzn w Rosji). Ci pijący, którzy
przeskoczyli lat sześćdziesiąt, zwykle mają problem z nogami.

Tak się złożyło, że moje dzieciństwo to między
innymi permanentne awantury domowe spowodowane wódką. Dlatego postanowiłem nie
pić i nie wypiłem kropli alkoholu aż do 27 roku życia. Potem nastąpiło picie
okazjonalne, aby nie być dziwakiem, a także wytrzymać z pijakami przy stole, bo
na trzeźwo się nie da. Oczywiście na coś trzeba umrzeć, lecz jeśli możesz
utrzymać sprawność do końca swych dni, niezależnie od tego, kiedy to nastąpi, czy nie warto się szanować? Podsumowując: - wszystko dla ludzi,
atoli nadmiar w każdej dziedzinie wychodzi bokiem.
Tu intrygująca myśl liczbowa dotycząca
długowieczności: - być może człowiek został urządzony czasowo-matematycznie, na
dwie granice, których rdzeniem jest kalendarz starożytnych 260 dni, czyli 26 i
zero.
Granica pierwsza: - szanując się, osobnik w pełnej
sprawności powinien dotrwać do 72 lat. Czemu tak sądzę? Przeskoczyłem już ten
pułap, a jestem w pełnej sprawności fizycznej. Poza tym 72 lata to 26 000
dni. Czyli 26 i trzy zera.
Natomiast w sprawności fizycznej obniżonej (na
przykład o 62 % ?) powinien dociągnąć do ponad 82 lat. Czemu tak sądzę? 62 to
piękna liczba fibo, a 82 lata z haczykiem to 260 000 000 sekund.
Czyli 26 i siedem zer.
- Po trzecie primo: - proste zdrowe jedzenie pomaga
utrzymać odporność organizmu, tudzież ma decydujący wpływ na psychikę. I koło
się zamyka. Nie trzeba wtedy używek, lekarstw, suplementów. Ciału nie wolno (bowiem)
dostarczać tego, co mogę, lecz to, co powinienem. Jem do syta, na brak apetytu
nie narzekam.