czwartek, 18 stycznia 2024

Landrynkowy zając

 


Sukcesywnie, godzina po godzinie opisuję jeden dzień bieszczadzkiego biwaku. Dziś dziewiąty odcinek, a czas odczytany ze zdjęć podaje godzinę 13.00. Mogłoby się wydawać, że to jakiś wyjątkowy dzień z rozciągniętym czasem, atoli mamy do czynienia z odczuciem pozornym, spowodowanym "sumą wrażeń". 






Kilka lat temu, na zboczu tuż poniżej szczytu, gdzie rosną jagody, poszukujący larw niedźwiedź, przewrócił kamień o wadze około dwustu kilogramów. Nie widziałem sprawcy, zarejestrowałem jedynie zmianę położenia kamienia, który był jeszcze wieczorem wciśnięty w grunt, a następnego dnia rano leżał do góry brzuchem. Mając na uwadze ciężar kamienia, podejrzanym o sprawkę mógł być wyłącznie niedźwiedź. Dla proporcji mogłem postawić na kamieniu pluszaka.

Wiatr ucichł, Tu i Teraz zrobiło się jeszcze bardziej miło niż było wcześniej. Bardziej miło i sympatycznie wokół, tudzież także w całym moim człowieku. Nic wielkiego się nie działo, a pomyślałem, że dla takich chwil warto żyć.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz