piątek, 9 lutego 2018

Oświecić bliźniego

Co z tego, że wiemy, co dzieje się na drugim końcu świata, jeśli nie wiemy co dzieje się w naszym wnętrzu?
        Czy ilość godzin spędzona przed telewizorem (lub pobytu w necie) pozwoli zrozumieć drugiego człowieka, gdy nie rozumiemy siebie?
           Czy można żyć w zadowoleniu nie wiedząc, kto wygrał wybory w USA?

Czytelnicy bloga znają poglądy autora na temat polityków i kapłanów - to właśnie ci państwo odbierają człowiekowi wolność. 
Usłyszałem czyjeś słowa warte zapamiętania: - Żeby dorwać się do władzy, polityk obieca wybudowanie mostu nawet tam, gdzie nie ma rzeki.

Polubiłem żartobliwy styl rozmowy, prowadzonej w czasie bieszczadzkich wędrówek, gdy stykam się z miejscowymi.
Dzieje się to najczęściej gdzieś na postoju przy sklepie.

Ludzie są ciekawi - pytają kto, skąd i dokąd. 
Więc na wstępie informuję, że jestem Zbyszek 55 i żyję samotnie, bez prądu, radia i telewizji na prawdziwym zadupiu, za górą, za lasem.      
Słysząc tę deklarację, rozmówca - rozmówcy odczuwają natychmiastową i silną potrzebę oświecenia bliźniego.

Zwykle zaczyna się na przykład od pytania: - to pewnie nie słyszałeś co powiedział duda?
Udaję zdziwienie i pytam: - chyba co powiedziała duda? A jaka duda?
No prezydent.... I wyjaśnia mi się co zostało powiedziane.
Przez chwilę, oburzony, milczę wymownie i pytam: - a gomułka na to pozwala?
Tu z kolei rozmówca jest zaskoczony i woła: - jaka gomułka?
No pierwszy sekretarz partii.....
Człowieku nie ma już komuny!
Nie ma?! To co jest?

I na tym najczęściej kończy się rozmowa o polityce, albo w ogóle się kończy, bo zostaję uznany za pomylonego.
      W toku rozmowy najbardziej bawi mnie sposób, w jaki rozmówca mi się przygląda, próbując zrozumieć sytuację, gdyż zachowuję pełną powagę.
Najciekawsze jest, że rzecz udała mi się i to kilkakrotnie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz