Przemyśl
2016.
Panachyda
- Prawosławna uroczystość religijna, ku czci poległych.
Tu
chodziło o lata 1918 -1920 i obóz w Potulicach.
Doszło
do szarpaniny. Policja zatrzymała 23 kiboli - nazioli....
Ktoś
ich nasłał, sami nie przyszli, bo jak wiadomo są to bezmózgowcy.
Starszy
mężczyzna idący na czele procesji ubrany był w tradycyjną
ukraińską (albo łemkowską) „wyszywankę”, tyle że w kolorach czarnym i
czerwonym, czyli rzekomo „banderowskich”....
W
2011 roku Panachyda przed cerkwią w Smolniku nad Osławą
przebiegała spokojnie.
Przeczytałem
o uroczystości u Wiesi, w książce - ”W dorzeczu Osławy”.
Panachyda
odbywała się w 55. rocznicę wydarzeń z 28 kwietnia 1946.
Była
wiosna, przyroda rwała się do życia, a śmierć zbierała żniwo.
Wojsko
polskie (34 pułk piechoty z Baligrodu. To ten pułk
wymordował mieszkańców Zawadki Morochowskiej i Terki)
napadło na Mików, pobiło ludzi, rozstrzelało wielu, a
resztę pognało do Smolnika, gdzie był punkt zborny dla
wysiedleń.
Jest
bowiem kłamstwem, że wysiedlenia zaczęły się dopiero w 1947 roku,
podczas akcji Wisła.
Pod
Smolnik na ratunek ludności, podeszła sotnia dowodzona przez
„Korpa”. Polacy byli okopani w górnej wsi.
Frontalny
atak nastąpił w nieodpowiednim miejscu i czasie - o świcie na
odkrytym polu równym jak stół.
Wynik
wiadomy: - Polacy odparli atak UPA, padło dziewięciu striłców: -
„Wychor, Dunaj, Medwid, Kutyk, Bajdak, Peń, Chruszcz, Dobnia i
Wasyl”.
Opis
walki: Iwan Dmytryk – 1944-1947 Wspomnienia żołnierza UPA z
kurenia „Rena”.
Zabitych
striłców pochowano tuż poniżej cerkwi w Smolniku.
Przeczytałem
opis dobrze znanych mi faktów i zaskoczony widzę, że tu autor
milknie. Kropka i tyle.
O
przepraszam! Sprawa jest dla Polaków niemiła, lecz przemilczenie,
informacja niepełna, to manipulacja, czyli kłamstwo.
Iwan
Dmytryk opisuje dalszy ciąg sprawy:
-
„Nasze niepowodzenie w bitwie w Smolniku zatrwożyło całą
okolicę. Przybył dowódca „Ren” wraz z kilkoma
oficerami. Przesłuchiwano oficerów i żołnierzy. Przybył także
poprzedni sotenny - „Didyk”.
W
rezultacie „Korp” został zdjęty ze stanowiska, a
zastąpił go „Brodycz”.
Sotnia
powędrowała w lasy nad Wisłok Wielki.
Minęło
kilka dni – przyjechali chłopi ze Smolnika i donieśli, że
Polacy rozkopali mogiłę w Smolniku, wyrzucili ciała na
wierzch, zniszczyli krzyż z tabliczką.....
Sotnia
wróciła do Smolnika.
Sotenny
rozkazał usypać nowy grób. Teraz mogiła była dwukrotnie wyższa,
niż poprzednio, wyłożona zieloną darniną, z ogromnym krzyżem,
który cała czota z trudem przyciągnęła.
Na
krzyżu znów widniał napis.
Kiedy
wszystko było gotowe, sotenny „Brodycz” rozkazał
zaminować grób ze wszystkich stron.
Kiedy
polskie wojsko dowiedziało się, że grób został znowu usypany,
przyszli, aby go zniszczyć. Jednak ta praca im się nie udała.
Kilku z nich zostało rozerwanych całkiem, inni zostali bez rąk,
albo bez nóg.
Odtąd
Polacy mogiły nie ruszali”.
Oto
opisane surowe wydarzenia miejscowe, bieszczadzkie, bez
niepotrzebnych dodatków I upiększeń.
Niechaj Pamięć o nich pozostanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz