czwartek, 15 lutego 2018

Panachyda

Przemyśl 2016.
Panachyda - Prawosławna uroczystość religijna, ku czci poległych.
Tu chodziło o lata 1918 -1920 i obóz w Potulicach.


Doszło do szarpaniny. Policja zatrzymała 23 kiboli - nazioli....
Ktoś ich nasłał, sami nie przyszli, bo jak wiadomo są to bezmózgowcy.

Starszy mężczyzna idący na czele procesji ubrany był w tradycyjną ukraińską (albo łemkowską) „wyszywankę”, tyle że w kolorach czarnym i czerwonym, czyli rzekomo „banderowskich”....

W 2011 roku Panachyda przed cerkwią w Smolniku nad Osławą przebiegała spokojnie.
Przeczytałem o uroczystości u Wiesi, w książce - ”W dorzeczu Osławy”.







Panachyda odbywała się w 55. rocznicę wydarzeń z 28 kwietnia 1946.

Była wiosna, przyroda rwała się do życia, a śmierć zbierała żniwo.
Wojsko polskie (34 pułk piechoty z Baligrodu. To ten pułk wymordował mieszkańców Zawadki Morochowskiej i Terki) napadło na Mików, pobiło ludzi, rozstrzelało wielu, a resztę pognało do Smolnika, gdzie był punkt zborny dla wysiedleń.
    Jest bowiem kłamstwem, że wysiedlenia zaczęły się dopiero w 1947 roku, podczas akcji Wisła.
Pod Smolnik na ratunek ludności, podeszła sotnia dowodzona przez „Korpa”. Polacy byli okopani w górnej wsi.
      Frontalny atak nastąpił w nieodpowiednim miejscu i czasie - o świcie na odkrytym polu równym jak stół.
Wynik wiadomy: - Polacy odparli atak UPA, padło dziewięciu striłców: - „Wychor, Dunaj, Medwid, Kutyk, Bajdak, Peń, Chruszcz, Dobnia i Wasyl”.
Opis walki: Iwan Dmytryk – 1944-1947 Wspomnienia żołnierza UPA z kurenia „Rena”.
Zabitych striłców pochowano tuż poniżej cerkwi w Smolniku.


Przeczytałem opis dobrze znanych mi faktów i zaskoczony widzę, że tu autor milknie. Kropka i tyle.
O przepraszam! Sprawa jest dla Polaków niemiła, lecz przemilczenie, informacja niepełna, to manipulacja, czyli kłamstwo.

Iwan Dmytryk opisuje dalszy ciąg sprawy:
- „Nasze niepowodzenie w bitwie w Smolniku zatrwożyło całą okolicę. Przybył dowódca „Ren” wraz z kilkoma oficerami. Przesłuchiwano oficerów i żołnierzy. Przybył także poprzedni sotenny - „Didyk”.
W rezultacie „Korp” został zdjęty ze stanowiska, a zastąpił go „Brodycz”.

Sotnia powędrowała w lasy nad Wisłok Wielki.
Minęło kilka dni – przyjechali chłopi ze Smolnika i donieśli, że Polacy rozkopali mogiłę w Smolniku, wyrzucili ciała na wierzch, zniszczyli krzyż z tabliczką.....
      Sotnia wróciła do Smolnika.
Sotenny rozkazał usypać nowy grób. Teraz mogiła była dwukrotnie wyższa, niż poprzednio, wyłożona zieloną darniną, z ogromnym krzyżem, który cała czota z trudem przyciągnęła.
        Na krzyżu znów widniał napis.
Kiedy wszystko było gotowe, sotenny „Brodycz” rozkazał zaminować grób ze wszystkich stron.
Kiedy polskie wojsko dowiedziało się, że grób został znowu usypany, przyszli, aby go zniszczyć. Jednak ta praca im się nie udała. Kilku z nich zostało rozerwanych całkiem, inni zostali bez rąk, albo bez nóg.
Odtąd Polacy mogiły nie ruszali”.

Oto opisane surowe wydarzenia miejscowe, bieszczadzkie, bez niepotrzebnych dodatków I upiększeń. 
Niechaj Pamięć o nich pozostanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz