Idę
z Woli Michowej w stronę Żebraka.
Trzyma
lekki mróz, jest pochmurno.
Idzie
się z trudem. Trzydziestocentymetrowa poducha świeżego śniegu zamieniła odgłos kroków w ciche szuu - szuu.
Niby
biało wokół, a jednak szaro także.
Idę
i myślę. (Bo mam czas. Gdybym czasu nie miał, to bym tylko szedł).
W
życiu każdego człowieka zdarza się czasami białe albo czarne,
azaliż przecież najwięcej jest szarości.
Nieprawdaż?
Identycznie
jest z osobą ludzką za życia.
Komuś
wydaje się, że jest wielki oraz niezastąpiony – przychodzi
pufff.... i historia z ulgą o nim zapomina.
Bywa
także odwrotnie: - ktoś uważa się za Zwykłego Szarego
Człowieka – a przechodzi do Historii.
Przepraszam, że próbowałem Go opisać.
Na szczęście zorientowałem się w porę.
Przepraszam, że próbowałem Go opisać.
Na szczęście zorientowałem się w porę.
A
więc Chwała najsampierw komu?
Komu
gloria na wysokościach?
Gloria
dla Zwykłej Szarości!
I
spojrzałem w niebo
a tam szarość
przyodziana w szal szarości.
a tam szarość
przyodziana w szal szarości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz