- Nad brzegu jeziora rosła sobie wierzba. Mijały lata i wierzba stopniowo pochylała się nad taflę wody. Drzewo próbowało zatrzymać to pochylanie rozrostem korzeni, jednak bez skutku i w końcu zrozumiało, że walczyć już nie ma po co.
Pewnego
pięknego dnia nad brzeg przyszła młoda kózka napić się wody, co zauważył wilk i
postanowił skorzystać z okazji. Kiedy kózka spostrzegła skradającego się wilka
było już za późno na ucieczkę przez łąkę. Nie zamierzała jednak się poddawać. Natychmiast
wskoczyła na pochyłe drzewo. Wilk był pewny swego, był pewny, że zaraz
wspaniałe, delikatne mięso młodej kózki zaspokoi jego głód. Wierzba, która
miała już swoje lata, przyglądała się temu dramatowi z wielkim
zainteresowaniem. Zrozumiała bowiem, że życie ma różne barwy i że czasami żyje
się po to, by w jednej chwili podjąć właściwą decyzję, gdyż druga szansa może
się już nigdy nie powtórzyć.
Wilk
podbiegł pod samo drzewo - kózka stała może dwa metry ponad nim i o dziwo
wcale nie truchlała ze strachu.
Koza była zupełnie wyluzowana, albowiem Kozie Siły Wyższe wspierały ją duchowo. Nagle wilk
skoczył w górę usiłując chwycić kózkę za nogę, jednak to mu się nie udało i na
wbitych w korę pazurach zawisł na drzewie. Tego ciężaru drzewo już
nie utrzymało i natychmiastowo, tudzież początkowo nawet bezgłośnie puściło się
gruntu, którego przez te wszystkie lata z takim uporem się trzymało. Na końcu
wydarzenia rozległo się wielkie ŁUP! I drzewo całym ciężarem przygniotło wilka do ziemi.
Owemu
oczy wyszły z orbit, pękła mu głosowa struna, po czym zaliczył natychmiastowy zgon.
Kózka niezwykle zgrabnie, oraz z wielkim wdziękiem zeskoczyła na ziemię. Była uratowana.
Stała zaskoczona, ponieważ wszystko stało się tak szybko. Stała więc i patrzyła z obrzydzeniem na flaki, które tymczasem wyskoczyły z rozgniecionego wilka. Potem przeniosła wzrok na powalone drzewo rozumując słusznie, że ocalenie zawdzięcza wierzbie. Serce kózki przepełniała wdzięczność. Odtąd kózka zawsze przychodziła w to samo miejsce napić się wody i wspominała drzewo, które uratowało jej życie, powtarzając w myśli: - „Tak widocznie miało być, bo wiadomo przecież, że nie ma przypadków!”
Po dwóch latach koza zauważyła, że w miejscu gdzie rosło drzewo wyrasta młody pęd, atoli nie zjadła niezwłocznie tej świeżej gałązki, jak to kozy mają w zwyczaju. Odrost- dziecko wierzby, szybko zmieniało się w nowe drzewo, rosnąc razem z kozą, początkowo pionowo, atoli po kilku latach zaczęło się pochylać w stronę wody. Dojrzała już koza widząc to naparła na nie mocno przywracając je do pionu, a następnie udeptała dookoła ziemię swoimi racicami powtarzając w myśli: - „Jedna pochyła wierzba wystarczy”.
Kiedy przychodzi letni skwar, zarówno koza jak i drzewo cieszą się swoją obecnością. Drzewo rosnąc wprost do nieba, ma przed sobą wiele lat życia, a starsza już koza leżąc w jego cieniu patrzy z miłością na drzewo i na swoje baraszkujące dzieci – koźlęta, pilnując ich przed wilkiem.
W życiu każdej istoty żywej bywają Piękne Chwile. I takich wspomnień należy się trzymać, bo rzecz to słuszna i zbawienna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz