środa, 30 listopada 2022

Kodeks 1181

 

Tajne archiwa Watykanu – czyli kamyczek do ogródka pod tytułem: „Wielce chwalebna historia walki kościoła o krzewienie wiedzy wśród wiernych”.

Książka Jacoba Bronowskiego. Tu ponownie nasuwa się (na luziczku)  pytanie: - Czy książki są dla idiotów?

Galileusz był wynalazcą i twórcą nowożytnej metody naukowej. Kiedy w roku 1608 jacyś „poszukujący nowości” szlifierze szkła we Flandrii wynaleźli prymitywną lunetę (pierwszą w czasach nowożytnych), Galileuszem zawładnęła myśl, żeby tę lunetę udoskonalić. Sprawę przemyślał w ciągu jednej nocy i niezwłocznie sporządził dobry przyrząd o sile powiększającej 1:3, a więc nieco tylko większej niż lornetka teatralna. Nie dało mu to satysfakcji, więc niezwłocznie poprawił tę siłę do 1:10, a to był już prawdziwy teleskop. Dzięki niemu można było ze szczytu weneckiej wieży, skąd horyzont sięgał na 35 km. nie tylko dostrzec okręt, ale i rozpoznać go na dwie godziny wcześniej, niż pozwoli na to gołe oko. Dla weneckich maklerów w Rialto był to więc wynalazek wart grosza.

      Następnie Galileusz powiększył siłę teleskopu do 1:30, skierował go w niebo dla przeprowadzenia eksperymentu, po czym opublikował wyniki. Stało się to w 1610 roku, w Wenecji, w której opublikował swe wspaniałe dzieło „Zwiastun Gwiezdny”.

Facet zafascynowany swoim wynalazkiem odkrył cztery satelity Jowisza i rozpadliny, tudzież kratery na powierzchni Księżyca.

Ambasador brytyjski donosił z Włoch do Londynu:

„Profesor matematyki w Padwie wynalazł przyrząd, który znacznie przybliża widoki. Z jego pomocą odkrył cztery księżyce Jowisza, ponadto wiele innych nieznanych gwiazd. Odkrył również, że Księżyc nie jest kulisty i jego powierzchnia nie tylko nie jest gładka, ale ma mnóstwo wypukłości. Autor kusi fortunę. Albo zdobędzie majątek i ogromną sławę, albo  zostanie bez reszty ośmieszony. Następnym statkiem Wasza Lordowska Mość otrzyma  ode mnie jeden z przyrządów optycznych udoskonalonych przez tego człowieka”.

           Nowina była sensacyjna i obiegała świat. Przyniosła Galileuszowi wielkie uznanie. Atoli nie wszędzie przyjęto ją życzliwie. Na przykład Watykan poczuł zagrożenie dla wyznawanej doktryny, ustanawiającej raz na zawsze jak sprawy mają wyglądać. Dopiero co z wielkim trudem zamieciono pod dywan rewolucje Kopernika, a tu nie dość, że reformacja protestancka odnosi sukcesy, to teraz jakiś następny śmiałek twierdzi, że ta rewolucja była słuszna. W 1618 roku rozpoczęła się w Europie wojna trzydziestoletnia, jako reakcja czarnych przeciwko Lutrowi.

W 1622 roku Rzym powołał instytucję do spraw Propagandy Wiary. I odtąd towarzyszy nam propaganda demagogów rządzących najczęściej wspólnie z klerem, serwowana ciemnej części każdego narodu.

Katolicy walczyli z protestantami, a obie strony korzystały z nośnego do dziś hasła: - „Kto nie z nami, ten przeciwko nam”.

KK od zawsze zwalczał zdecydowanie nowe prądy podważające jego „nieomylność” i prowadził, jak byśmy to dziś ujęli, typową politykę tyranii państwa policyjnego – nie wahał się posłać na stos astronoma Giordana Bruna. A nawiasem mówiąc, co skwapliwie przypominam, czarni dziś, gdy chwieje się ich świat, z nostalgią wspominają czasy płonących stosów.

     Galileusz, jak wynika z dokumentów, był człowiekiem ogromnej naiwności, albo sukcesy zaćmiły mu umysł, ponieważ myślał, że wybroni argumentami swój punkt widzenia.

     W roku 1633 zaczął się proces sądowy Galileusza. Jak każdy proces polityczny, także i ten miał długą i ukrytą prehistorię.

Pierwsze haki zbierane przez Watykan noszą datę roku 1611. Wiemy to dziś z dokumentów, znajdujących się w tajnych archiwach Watykanu, do których wgląd uzyskał autor książki.

      Dokumenty leżą na końcu długich podziemnych korytarzy, w kasie pancernej, obok innych najbardziej doniosłych według Watykanu, dokumentów historycznych, ukrytych przed opinią publiczną. Jest to tylko fragment całości, bo możemy podejrzewać, że jakaś ich niemała cześć została zniszczona.

    Teczka ma tytuł: - Kodeks 1181 – postępowanie przeciwko Galileo Galilei.

Jak pisałem pierwsze donosy są z roku 1611. Wysyłane były z Florencji i Rzymu i adresowane do „świętego oficjum inkwizycji” i nosiły tytuły „tajna informacja”. A tak zupełnie na marginesie: - ciekawe ilu pedofilów zasiadało w owym szacownym gremium?

W 1615 roku do Galileusza dotarły sygnały o śledztwie przeciwko niemu, więc zaniepokojony udał się z własnej woli do Watykanu, gdzie jak mu się wydawało miał przyjaciół w gronie kardynałów. Dlatego próbował przedstawiać racjonalne argumenty i prosić aby nie zakazywano głoszenia systemu Kopernikańskiego.

      Było już jednak za późno, w lutym 1616 r, sformułowano oficjalne postanowienie włączone do projektu Kodeksu. Oto jego treść:

Ponieważ Ziemia jest pępkiem świata, a Słońce krąży wokół niej ogłasza się niniejszym:

         Twierdzenia mające być zakazane.

Nie wolno głosić, że Słońce przebywa nieruchomo w centrum świata.

Zakazuje się twierdzić, że Ziemia nie jest środkiem niebios i nie jest nieruchoma, lecz obraca się ruchem podwójnym.

 

Galileusz rozmawiał z kilkoma hierarchami watykańskimi, ale nic nie wskórał, a w końcu ostatni z nich wręczył mu pismo, że od tej chwili nie wolno mu bronić Kopernikańskiego porządku świata. I to miało rzekomo zakończyć sprawę.

Niestety nie była to prawda – Galileusz zastosował się do pouczenia, a pomimo tego następny dokument z tego samego roku zarządza śledztwo kościelne wobec niego, które musi zakończyć się procesem. Stało się to dopiero za siedemnaście lat, czarni byli konsekwentni.

W roku 1623 papieżem zostaje kardynał Barberini, przyjaciel Galileusza. Przybiera imię Urbana VIII. Facet był intelektualistą, pisywał poezje, wśród nich znalazł się nawet sonet wyrażający uznanie dla astronomicznych dzieł Galileusza. Ale to było zanim został papieżem. Po wyborze wyszło szydło z worka: stał się ekstrawaganckim rozrzutnym despotą, nie liczył się z opinią innych. Niepohamowany w swych pomysłach – kazał zabijać ptaki w watykańskich ogrodach, ponieważ ich śpiew papieżowi przeszkadzał.

Galileusz sądził, że papież mu sprzyja i wydał we Florencji książkę „Dialog o dwóch najważniejszych układach świata”. Urban VIII się wściekł.

W piśmie papieskim z tego samego miesiąca, w którym ukazała się książka, czytamy:

Zobowiązuję Inkwizytora we Florencji by w imieniu Świętego Oficjum poinformował Galileusza, iż ma się stawić jak najspieszniej przed komisarzem generalnym Świętego Oficjum w Rzymie.

       Czyli niedawny przyjaciel oddał Galileusza w ręce Inkwizycji, której wyroki były nieodwracalne.

Święta Rzymska i Powszechna Inkwizycja procedowała przeciwko podejrzanym o nieprawomyślność w klasztorze dominikanów Santa Maria Sopra Minerva. Reguły postępowania były jasne i ścisłe - to marzenie każdego tyrana: - więzień nie otrzymuje na piśmie ani zarzutów, ani dowodów oskarżenia, nie ma też prawa do obrońcy. I pozamiatane.

Jednocześnie wydano rozkaz: - wstrzymać druk książki, wykupić wszystkie dotychczas sprzedane egzemplarze.

       W procesie Galileusza uczestniczyło dziesięciu sędziów, sami dominikanie.

Sala, w której był sądzony Galileusz jest dziś częścią urzędu pocztowego w Rzymie. Tu obwiniony został doprowadzony 12 kwietnia 1633 roku i usadzony za stołem, aby odpowiadał na pytania Inkwizytora.

Te pytania – czy też rozmowa, to sprawa niezwykle ciekawa. Pytania zadawano po łacinie, w trzeciej osobie. (Przypadkowa zbieżność z bolszewickim Wy?). W Inkwizycji niektórym  sławnym podsądnym fundowano atmosferę „intelektualną”.

- Jak przybył do Rzymu?

- Czy to jego książka?

- Jak doszedł do jej napisania?

- Co zawiera?

Galileusz się bronił.

- Czy był w Rzymie w 1616 roku i w jakim celu?

- Galileusz: - Byłem, ponieważ słyszałem o wątpliwościach wypowiadanych  o poglądach Kopernika i chciałem się dowiedzieć jakie poglądy słusznym jest utrzymywać.

- Inkwizytor: - Niech powie, co wówczas postanowiono i o czym go powiadomiono.

- Galileusz: w lutym 1616 roku obecny papież powiedział mi, że utrzymywanie poglądów Kopernika jako sprawdzonych faktów jest sprzeczne z Pismem. Jednak mogą być traktowane jako hipotezy, na potwierdzenie tego mam dokument z podpisem obecnego papieża.

- Inkwizytor: - A jeśli stwierdzimy, że w obecności świadków dana mu była instrukcja, że nie wolno mu utrzymywać, czy bronić rzeczonych poglądów w jakikolwiek bądź sposób, to niech teraz powie czy sobie to przypomina?

- Galileusz: Instrukcja nie zabraniała mi rozpatrywania sprawy.

- Inkwizytor: Czy otrzymał zezwolenie na napisanie książki?

- Nie zabiegałem o pozwolenie, uważam bowiem, że pozostałem posłuszny zaleceniom

- Inkwizytor: a kiedy on zabiegał o pozwolenie druku książki, czy ujawnił cenzorom zalecenie Świętej Kongregacji o którym mówimy?

- Galileusz: Zabiegając o zezwolenie publikacji nie powiedziałem nic, ponieważ w tej książce nie broniłem rzeczonej opinii.

      Na koniec Galileusz podpisał dokument powiadający, że było mu zakazane bronienie teorii Kopernika, czego przestrzegał. A był to zakaz obowiązujący w tych czasach każdego katolika. Inkwizycja twierdziła natomiast, że istniał dokument zakazujący Galileuszowi zajmowania się tematem „w jakikolwiek bądź sposób”.

       Inkwizycja nie była obowiązana przedstawić tego dokumentu – leży on dalej w teczce dotyczącej procesu i jest niewątpliwie fałszerstwem. Nie jest podpisany przez nikogo, nie poświadczony przez notariusza, także nie ma tu podpisu Galileusza poświadczającego odbiór.

    Czy w obliczu dokumentów, których nie uznałby żaden sąd, Inkwizycja musiała uciekać się do stosowania kruczków prawnych? Tak, musiała. Do tego celu była stworzona i nie miała nic innego do roboty. Książka została wydana i teraz należało zastosować jakieś zdecydowane działanie wskazujące, że zasługuje ona na potępienie (pozostawała na indeksie przez dwieście lat) z „powodu jakichś oszukańczych praktyk Galileusza”.

       I właśnie dlatego unikano w procesie wszelkich kwestii merytorycznych dotyczących treści książki, czy poglądów Kopernika. Ograniczano się tylko do żonglowania formułami i dokumentami. Miało zostać okazane, że Galileusz świadomie wprowadził w błąd cenzorów i postępował nie tylko zuchwale, ale i nieuczciwie.

Sąd już się ponownie nie zbierał.

Jeszcze tylko dwukrotnie doprowadzono Galileusza przed Inkwizycję, pozwalając mu świadczyć na własną rzecz. Wyrok zapadł na posiedzeniu kongregacji świętego oficjum pod przewodnictwem papieża, które to ciało orzekło co ma być bezwarunkowo uczynione.

      Nieprawowierny uczony miał zostać upokorzony, a władza miała uchodzić za wielkoduszną zarówno w swych intencjach, jak i czynach.

Galileusz miał się wyrzec swoich poglądów. Miano mu pokazać narzędzia tortur, tak, jakby szykowano się do ich zastosowania.

Co znaczyła taka groźba dla człowieka, który był lekarzem?

Dla efektu przedstawiono Galileuszowi świadectwo kogoś, kto przeszedł niedawno łamanie kołem. To Anglik Wiliam Lithgow, torturowany w 1620 roku przez hiszpańską Inkwizycję:

        „ Przywleczono mnie do koła, następnie wciągnięto na nie. Nogi przewleczono między deskami i ściągnięto mocno w kostkach struną. Gdy uruchomiono dźwignię, siła nacisku moich kolan na deski rozerwała mięśnie moich ud, a stawy kolanowe uległy zmiażdżeniu. Oczy zaczęły wychodzić mi na wierzch, z ust pociekła piana, a zęby szczękały jak werbel. Wargi drżały, straszliwie jęczałem, a krew trysnęła z rozerwanych mięśni rąk i nóg. Gdy zaprzestano najstraszliwszych mąk, złożono mnie na podłodze i uporczywie zaklinano: „Wyznaj, wyznaj!”.

    Galileusza nie torturowano, nie było potrzeby. Dwukrotnie tylko mu zagrożono torturami, no i podsunięto wspomniany wyżej opis łamania, co w zupełności spełniło zadanie. Celem procesu było bowiem pokazanie ludziom obdarzonym wyobraźnią, że nie są wolni od uczucia prymitywnego, zwierzęcego strachu.

       W końcu Galileusz napisał poniższy elaborat:

Ja, Galileo Galilei, syn Vincezo Galilei, Florentyńczyk lat siedemdziesiąt, postawiony osobiście w stan oskarżenia przed trybunałem, klęcząc przed wami, dostojni, czcigodni i świątobliwi kardynałowie, inkwizytorzy powszechni przeciwko wszelakiej heretyckiej deprawacji w całej wspólnocie chrześcijańskiej, mając przed oczami Pismo Święte, przysięgam, że zawsze wierzyłem, obecnie wierzę i z Boską pomocą wierzyć będę we wszystko, co głosi Święty Apostolski Kościół Rzymski.

Przyznaję, że wbrew zakazowi napisałem książkę w której Słońce jest nieruchome i jest środkiem świata, a Ziemia nie jest środkiem i się obraca. Nie zważałem na to, iż rzeczona doktryna jest sprzeczna z Pismem Świętym. Napisałem i wydrukowałem książkę w której omawiam potępioną doktrynę, przytaczając wielce przekonywające argumenty na jej rzecz, nie przedstawiając żadnego rozstrzygnięcia. I z tej właśnie racji Święte Oficjum uznało mnie za wielce podejrzanego o herezję, to znaczy o to, że utrzymywałem, jakoby Słońce było środkiem świata i było nieruchome, a Ziemia nie była środkiem i się obracała.

     Toteż pragnąc wymazać z myśli waszych Eminencji oraz wszystkich wiernych chrześcijan to mocne podejrzenie, zasadnie przeciwko mnie podniesione, ze szczerego serca i z nieugiętą wiarą odrzekam się, potępiam i wyklinam wzmiankowane wyżej błędy i herezje, a także wszelkie inne, jakiekolwiek by były,  o ile przeciwne są rzeczonemu Świętemu Kościołowi i przysięgam nigdy w przyszłości nie mówić czy twierdzić, w mowie lub na piśmie, niczego, co mogłoby skierować na mnie podobne podejrzenia.

A jeśli poznam jakiegokolwiek heretyka, powiadomię o podejrzanym to Święte Oficjum. Dalej przysięgam i obiecuję spełniać i przestrzegać w całości wszystkie pokuty, jakie Święte Oficjum nałożyło, lub nałoży na mnie.

      W przypadku zaś gdybym złamał – czego Bóg nie dopuści – jakiekolwiek z tych przyrzeczeń, zaprzeczeń i przysiąg, poddam się sam wszystkim karom przewidzianym i narzuconym na takich odstępców przez święte kanony oraz inne konstytucje, tak powszechne, jak i szczegółowe. Tak mi dopomóż Bóg i to Pismo Święte, które trzymam w ręku.

      Ja, rzeczony Galileo Galilei, wyrzekłem się, przysiągłem i obiecałem zobowiązując się jak wyżej. A dla poświadczenia prawdy powyższego, podpisałem własnoręcznie niniejszy dokument mego wyrzeczenia się i powtórzyłem je słowo po słowie tu w Rzymie, w klasztorze Minerva, dwudziestego drugiego dnia 1633 roku.

 

                                       Ja , Galileusz wyrzekłem się jak wyżej

                                             I podpisałem własnoręcznie.

 

Profilaktyki nigdy nie za dużo, dlatego na resztę życia Galileusza zamknięto w ścisłym areszcie domowym. W rezultacie odpowiednio nagłośnionego procesu, katoliccy uczeni we wszystkich krajach zamilkli. Najwybitniejszy współczesny Galileusza – Kartezjusz, przestał drukować we Francji i wyjechał do Szwecji. Galileusz oślepł ze zgryzoty (to wersja oficjalna, bo jak wiemy kościołowi mocno zależało, aby Galileusz już nic więcej nie napisał) i zmarł w swym domu w 1642 roku.

25 grudnia tegoż roku, który to dzień aż do roku 328 był czczony jako narodziny boga Mitry, przyszedł na świat Izaak Newton.

 

PS. Ponad wpisem widnieje Swadziebnik - stylizowane logo religii Słowian, symbol wierzeń naszych Ojców i Dziadów

Jakieś inne zdjęcia dotyczące wpisu? Na przykład chrześcijańskie wynalazki wspomagające dzieło Świętej Inkwizycji? Będą takie, a jakże by nie. Zamieszczę je w kolejnym wpisie traktującym o miłościwie nam panującym kościółku, na tych fotkach pojawi się „Wystawa narzędzi tortur hiszpańskiej inkwizycji”, która to wystawa, swego czasu gościła w Warszawie, w domu towarowym Braci Jabłkowskich

Wszyscy mamy wyobraźnię, niech więc dziś, zamiast zdjęć, puśćmy wodze wyobraźni i przeczytajmy jeszcze raz zeznanie Anglika łamanego kołem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz