Dawno nie było limeryków, a zebrało się ich trochę. Dziś garść zasłyszana i zapisana w podróżach Warszawa - Kraków – Ciężkowice – Sanok –
Bieszczady.
Szła teściowa lasem
pogryzły ją żmije.
Żmije pozdychały
a teściowa żyje
Pierwszy atoli to tylko wierszyk, lecz za to popisowy (aż do znudzenia) w wykonaniu Staszka Firsta - Wola Michowa. Po wykonanej deklamacji Staszek z dziecięcą radością w oczach oczekiwał pochwały, którą skwapliwie składałem niewyszukanym słowem "ładne!". To rodzaj wstępu do rozmowy zasadniczej, albo nieco dłuższe dzień dobry, czy banalne: "Piękną pogodę dziś mamy". Na zdjęciach widok sprzed domu Staszka, oraz jego suka - Łajka.
Raz turysta na szczycie
Świnicy
Chciał posadzić agawę w donicy.
W przepaść runął mu kwiat!
Więc turysta był zbladł,
Na dół znieśli go ratownicy.
Stary góral, mieszkający w
Wiśle
Wyjątkowo lubił wszelkie kiśle.
(Czy mówi się "kisiele"?
To doprawdy niewiele
Mnie obchodzi, kiedy o tym myślę...)
Sensację na plaży w Juracie
budził wczasowicz w krawacie.
Aż rzekła mu żona
już nieco znużona:
„Ach, załóż czasami też gacie.”
Raz pewien magik z Konina
chciał zmienić wodę w litr wina
Lecz wskutek kichnięcia
Pomylił zaklęcia
Przypadkiem wskrzeszając Lenina
Uznany w Pcimiu czempion bajeru
Puścił kaczkę po falach eteru.
Kwa, kwa to i kwa, kwa owo,
Powtarzano słowo w słowo.
Teraz gościu jest w rządzie, u steru
Żył
raz stary gazda w Bukowinie
Co
miast owiec hodował był świnie.
Gdy
je pędził na hale,
Pasły
się doskonale,
Ze strzyżeniem był problem jedynie
Zapytało raz ojca
pacholę,
czy wypada mu bekać przy stole.
Jeśli chcesz znać me zdanie,
możesz bekać, kochanie -
odrzekł ojciec - ja pierdzieć zaś wolę
Miłego weekendu życzę
-------------------------
Poniżej: Komańcza i schronisko "Nad Smolnikiem" (znad Osławy)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz