Ciąg dalszy opowieści o Pięknych Umysłach, bez których nie byłoby fizyki kwantowej.
Nowa geometria narodziła się 10 czerwca 1854 roku,
to wtedy podczas słynnego wykładu habilitacyjnego na Uniwersytecie w Getyndze, Georg Riemann przedstawił
teorię wyższych wymiarów. Ten wykład był jak odsłonięcie kotar i otwarcie okien
w ciemnym i niewietrzonym pokoju, gdy na zewnątrz świeci wiosenne słońce. Riemann objawił światu oszałamiające
własności wielowymiarowej przestrzeni.
Jego wyjątkowo elegancki esej O Nowych Hipotezach, obalił filary klasycznej geometrii, a opierały się one atakom sceptyków przez całe dwa tysiące lat. Rozpadła się stara geometria Euklidesa, w której wszystkie figury są dwu – lub trójwymiarowe. Na jej miejsce triumfalnie wkroczyła geometria riemannowska. W ciągu trzech dziesięcioleci, tajemniczy czwarty wymiar wywierał wpływ na sztukę, filozofię i literaturę w Europie.
Po sześćdziesięciu latach od słynnego wykładu Riemanna, Albert Einstein użył czterowymiarowej geometrii riemannowskiej do wyjaśnienia jak powstał Wszechświat i jak przebiegała jego ewolucja.
Po stu latach od wykładu w Getyndze powstało sławne dzieło Salvadora Dali - Corpus Hipercubus. Olejny obraz przedstawiający Chrystusa na siatce hipersześcianu - na czterowymiarowym krzyżu.
Wreszcie po 130. latach od odkrycia Riemanna, naukowcy zabrali się za tworzenie Teorii Wszystkiego – rozpoczęły się próby połączenia wszystkich praw fizycznych Wszechświata przy użyciu dziesięciowymiarowej geometrii. Sednem pracy Riemanna było odkrycie, że prawa fizyki stają się prostsze w przestrzeni wielowymiarowej.
Wszystko co dobre jest proste.
Fizyk kwantowy, a jednocześnie popularyzator
wiedzy Michio Kaku nazywa Riemanna geniuszem wśród ubóstwa.
Otóż Riemann był niemal
patologicznie nieśmiały i cierpiał na powtarzające się załamania nerwowe. Z
przykładu Alana Turinga wiemy już, że
matematyczni geniusze mocno odstawali ze zdrowiem (krótkie życie) od
przeciętnej statystycznej, a swoimi zwyczajami od tak zwanych norm społecznych.
To odstawanie od norm społecznych jest właściwie ich przywilejem, czy też
znacznikiem, ponieważ logika, tudzież poziom wibracji Pięknych Umysłów ma się nijak do rozumowanie tłumu.
Riemann chorował na gruźlicę,
częstą przypadłość uczonych, borykających się z biedą. Jego osobowość i
temperament w żaden sposób nie współgrały z tą zapierającą dech śmiałością,
rozmachem i wielką pewnością siebie, typową dla jego prac.
Urodził się w Hanowerze,
jako drugie z sześciorga dzieci ubogiego luterańskiego pastora. Większość z
braci i sióstr Riemanna zmarło
wcześnie z niedożywienia. Z tego samego powodu, gdy był jeszcze mały, zmarła
jego matka.
Już w
bardzo młodym wieku Riemann wykazywał
swoje słynne cechy: - fantastyczną umiejętność liczenia, oraz łagodność i
ogromny strach przed wypowiadaniem się w szerszym gronie. Ten wyjątkowo
nieśmiały chłopiec był obiektem okrutnych żartów w szkole. Szkolni koledzy
mocno mu dokuczali. Dlatego skrył się całkowicie w świecie matematyki (vide Alan Turing).
Pragnąc zadowolić ojca, rozpoczął studia teologiczne.
Tylko rozpoczął, bo wyobraźmy sobie małomównego
młodzieńca, któremu panika przed publicznym występem całkowicie mąci rozum, gdy
wygłasza ogniste, pełne pasji kazania, walcząc zaciekle z grzechem i diabłem.
Żmudnie studiował biblię, ale myśli uciekały mu co chwila do matematyki. W
końcu wpadł na pomysł, aby przeprowadzić matematyczny dowód poprawności Księgi Rodzaju. I ten dowód przeprowadził!
Patrzył na otrzymany matematyczny wynik i był mocno zmieszany.
A nawet nie tylko zmieszany, ale i wstrząśnięty! Zamiast poprawności wyniku, wyszła bowiem kicha, oceniając rzecz dyplomatycznie! Dzięki matematyce Riemann szybko się zorientował, że:
- Po pierwsze primo coś jest nie halo z Księgą Rodzaju.
- Po drugie primo mocno przewyższa
wiedzą swoich nauczycieli.
Przełom, a właściwie oświecenie nastąpiło, gdy dyrektor szkoły podsunął
mu książkę Teoria Liczb - Legendre'a. A jest
to wielkie, liczące 859 stron arcydzieło, najbardziej na świecie zaawansowany
traktat o liczbach. Riemann pochłonął
książkę w sześć dni!
Kiedy
dyrektor szkoły zapytał go, jak dużo już przeczytał, młody pasjonat odpowiedział: - Przeczytałem
i opanowałem ją całą. To wspaniała książka!
Dyrektor nie dowierzał. Sam czytał książkę od
dwóch lat, co szło mu ciężko, dlatego dopiero po kilku następnych miesiącach
potrafił zadać Riemannowi kilka
skomplikowanych pytań z teorii liczb,
na które uzyskał natychmiastową, bezbłędną odpowiedź.
Przekonany już do talentu młodzieńca, zawiadomił o sprawie jego ojca.
Wspólnie uradzili, że trzeba dziewiętnastolatka
wysłać na renomowany Uniwersytet w
Getyndze. To tam Riemann poznał Carla Gaussa – księcia matematyków,
jednego z największych matematyków swoich czasów. Tak więc Riemann znalazł się tam, gdzie powinien był się znaleźć, jednak
jego życie polegało na ciągłej serii zahamowań i problemów, przezwyciężanych z
najwyższym trudem, kosztem coraz bardziej wątłego zdrowia.
Wyglądało to tak, jakby Los celowo rzucał pod nogi Georga
kolejne kłody, by sprawdzić, czy on wytrzyma. Po każdym triumfie następowała
tragedia i klęska. W końcu wydawało się, że sprawy uległy wygładzeniu
- Riemann zaczął regularne
indywidualne studia po kierunkiem Gaussa.
Tu jednak znowu odezwał się przekorny Los, tym razem chodziło o rewolucję, która wybuchła w Niemczech.
Robotnicy żyjący w nieludzkich warunkach powstali
przeciwko rządowi i chwycili za broń w wielu niemieckich miastach. Demonstracje
i zamieszki stały się inspiracją dla innego Niemca,
Karola Marksa i wywarły głęboki wpływ na ruchy rewolucyjne w całej Europie w ciągu następnego cyklu 52. lat.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz