czwartek, 1 grudnia 2022

Kasia

 


Czyli plener malarski w Woli Michowej.

Koniec sierpnia 2015. Całe lato tego roku było przepiękne, a dni niepowtarzalne. W czasie owym żyłem ja sobie w Kołybie w straszliwej i zarazem cudnej samotności. Nikt nie zakłócał prawidłowości prądów powietrznych, które mnie otaczały i z tego to powodu rozpierała mnie słodka lubość i tak mi dobrze z tym było, że nawet chwilowo zaprzestałem chodzić na grzyby.


Pewnego dnia do Kiry – byłej szkoły w Woli, dzierżawionej wówczas przez niejakiego Kija, mocno niesympatycznego typa, przyjechała grupa młodych na plener malarski.

Młodzi byli dla odmiany mocno sympatyczni, przychodzili na łąkę ponad Kołybą, siadali popod lasem, szkicowali, bo przecież stąd rozpościera się sławny widok na Kruhłycę.


 A wieczory w tych dniach to już było pełne czarodziejstwo.



 Wychodzę ci ja któregoś dnia o świcie na punkt widokowy i widzę, że ktoś u mnie gości. Otóż młoda malarka postanowiła stąd uwieczniać wschód słońca. Ależ proszę bardzo!


 I tak poznałem Kasię, a jako że nie należy przeszkadzać artyście przy pracy, opowiedziałem jeno krótką anegdotę Osho na temat gadulstwa i ulotniłem się.

Było już popołudnie, akurat zacząłem rzeźbić diabła, zwanego także biesem. Dzieło miało być wykonane w kawałku wierzby, który to kawałek sprezentował mi sławny bieszczadzki rzeźbiarz Zbyszek Sawicki ze Smolnika nad Osławą. Więc rzeźbiłem, leciały wióry, a tu naraz pojawia się Kasia w zwiewnej sukience. Kasia przyniosła obrazek, który jak powiedziała namalowała specjalnie dla mnie. Ponieważ obrazek musiał nieco przeschnąć, więc ustawiłem go w historycznym miejscu - na pniu brzozy ściętej dopiero co, tudzież niezwykle fachowo przez Andrzeja Abrama. Rzecz zasługuje na odrębny wpis. W słoikach natomiast jeżyny puszczają sok. 


Obecnie wyschnięty obrazek wisi w warszawskim mieszkaniu Zbyszka.


I zaprawdę powiadam Wam – kiedy tylko Kasia weszła w tej zwiewnej sukience i do tego z prezentem, to jakby Anioł wszedł i od razu wokół zrobiło się jeszcze milej oraz przyjemniej, niż było dotąd. Porozmawialiśmy sobie jak artysta z artystą, po czym Kasia dostała pióro orła. Jak się niebawem okazało, na podsumowaniu pleneru Kasi obrazy oceniono jako najlepsze. I to nie koniec atrakcji, bo w Kirze zagościł także Marek Marcinowski. Oczywiście nie omieszkał przydreptać wraz z rodziną na górę aby odwiedzić Zbyszka.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz