piątek, 2 grudnia 2022

Wspomnieniowa inspiracja

 

Jako że drążę temat przyszłości – prognozowanie przyszłych dat zwrotu na Wigu 20 jest konkretną próbą zaglądania w przyszłość i napiszę skromnie – pewne osiągnięcia na tym polu mam, także często zastanawiam się, co czeka naszą Matkę Ziemię. I co czeka inteligentne małpy mieszkające na trzeciej planecie od Słońca. No właśnie, kim są ludzie dla Ziemi? Czy w ogóle jesteśmy Ziemi potrzebni? Nie wiem i nie o to chodzi, chociaż nasuwa się analogia do pcheł, które obsiadają psa. Czy jak już pisałem do bakterii, bo tu skala proporcji jest odpowiedniejsza. Jeszcze niedawno, bo w roku 1950 tych bakterii było dwa i pół miliarda. Dziś jest 8 miliardów. Bakterie są maleńkie, atoli jeśli rozmnożą się ponad stan optymalny, stają się zagrożeniem dla swego żywiciela.

      Owszem można na wesoło, że jeszcze do niedawna te bakterie nie były zmutowane i większość z nich chodziła boso, a dziś zmutowały i zaczęły w coraz większej liczbie chodzić w butach.

      Zbliża się koniec roku, więc naturalny czas podsumowań, także wspomnień.

Nie wiem skąd mi w roku 1992 przyszła do głowy (bo dokąd miała przyjść?) myśl, że „kiedyś” odkryję prawidłowości rządzące GPW. Nie mam tu na myśli przekrętów na pojedynczych spółkach, które są „robione” w tak zwane „żywe oczy”. Przeważnie dotyczy to spółek o niewielkiej kapitalizacji. Nie, nie. Nie o to chodzi.

Mnie interesowała jakaś ogólna prawidłowość, mechanizm liczbowy, z pomocą którego Mechanik Światła narzuca inwestorom swą wolę na giełdzie narodowej.

Właśnie tak bym sformułował swoją ówczesną myśl.

Mijały lata, a ja szukałem. Do tego szukania był mi potrzebny ołówek i papier, potem tylko kalkulator. Najpierw, czy też najsampierw było to szukanie w liczbach dni, w których trwał dłuższy wzrost, lub spadek, co można było wyczytać z wykresu giełdowego.

Byłem pewien, że ta jakaś liczba odczytana z wykresu, niesie informację – a ja nie wiem o tym nic, poza tym, że ona jest. Szukałem według metody chybił-trafił. Zapisywałem, czyli gromadziłem materiał statystyczny. To była pasja, ale i obsesja, ponieważ nieraz budziłem się środku nocy, wychodziłem z sypialni do pokoju w którym mieszkały papugi (wychodziłem cichutko, żeby nie obudzić mej drugiej żony, tudzież trzydziestu, a w końcu tej sławnej ilości 55 kotów śpiących w swoich kojcach). Tam próbowałem zrozumieć kolejną liczbę, którą właśnie określił wykres, dlaczego ona jest właśnie taka a nie inna. Dodawałem, odejmowałem, dzieliłem i mnożyłem. Coraz bardziej wciągała mnie matematyka, bo co tu ukrywać - ona pachniała mi pieniędzmi. Czytałem o rynkach finansowych co tylko wpadło mi w ręce.

Pomalutku nad tą moją pasją zaczęła wschodzić jutrzenka. I to jest właśnie to sławne Tao – Droga! Był cel, a jakże, ale dziś już wiem, że w sposób praktyczny udowodniłem sam sobie, iż oprócz celu równie ważna jest droga prowadząca do niego. Albo inaczej: - ta droga, samo podążanie nią jest ważniejsze od celu.

Odkąd stałem się finansowo niezależny, zmieniło się wszystko jak pod dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Och! Jak miło wspominam sobie pierwszy wyjazd w Bieszczady! Odspawałem się od komputera, już nie musiałem grać na giełdzie. Nie potrzebowałem także wiadomości finansowych, TV, komputera. Totalny reset. Najpierw nastąpiło zapoznanie z Bieszczadami – namiot stał przez trzy początkowe tygodnie u Krystyny Rados, a ja byłem wolnym ptakiem. Upiłem się ze szczęścia w Smolniku nad Osławą, co miejscowi wykorzystali dla oskubania Zbyszka, chociaż im stawiałem. A niech tam. 

Potem była pierwsza i od razu wielodniowa wyprawa na połoniny, ze spaniem na górze pod dachem nieba, zakończona lądowaniem w Siekierezadzie, gdzie również popiłem z radości i skradziono mi lub zgubiłem telefon, lecz zyski przewa żyły straty - poznałem Marię z Wyspy Sobieszewskiej, tudzież kilkanaście innych ciekawych osób. Syciłem swoją pasję fotografa – do końca roku zrobiłem pierwsze trzy tysiące bieszczadzkich zdjęć.

Czemu ma służyć ten dzisiejszy wpis? Inspiracji i zrozumieniu że:

- Po pierwsze primo warto walczyć o spełnienie marzeń.

- Po drugie primo chodzi o rozbudzenie zainteresowania w tym konkretnym przypadku tematem: - „Jaka jest prawidłowość krążenia pieniądza na GPW”. Bo taka prawidłowość jest.

Z sentymentem zaglądam do archiwum i patrzę na swoje „obrazki poszukiwawcze”. Przy każdym odkryciu wydawało się, że to już, azaliż Tao miało jeszcze potrwać w myśl zasady: - dojdziesz do wszystkiego w odpowiednim miejscu i czasie.

Dla zainspirowania Czytelników zaciekawionych sprawą zamieszczam kilka obrazków z wczesnej fazy poszukiwań, kiedy w zagadnieniu robiło się już letnio (zabawa z dzieciństwa w ciepło – zimno: - Zimno, letnio, ciepło, gorąco, bingo!).







 Wreszcie poczułem, że jestem blisko i zacząłem ogłaszać prognozy. Używałem wtedy niepotrzebnie górnolotnego pojęcia „zapora gwiezdna”, która nie zawsze okazywała się istotniejsza od daty "mocnej". Jak widać na obrazkach, na których omawiałem po czasie sprawdzalność prognoz, jednak wyglądało to obiecująco.



 

 

Miłego weekendu.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz