Książka: - "Człowiek wilk - Shaun Ellis".
Z
książki
emanuje dzikość,
rozumiana jako szczerość do bólu, wiedza, pasja i refleksje: -
gdzie dojdziemy, jeśli się nie zatrzymamy?
A
raczej tego nie zrobimy w tym ogłupiającym pędzie życiowym.
Następna
refleksja: - czego możemy nauczyć się od wilków?
Bo
okazuje się, że wilki głupie nie są, czego z kolei nie możemy
powiedzieć o manipulowanych ludzkich stadach.
Ta
książka jest zdecydowanie czymś więcej niż jedynie opowieścią
o tym, jak żyją wilki.
Nie
ma przypadków. Samotność w Bieszczadach jest jak źródlana
krynica. Tylko pić do syta!
To
tutaj u mojego przyjaciela, rzeźbiarza ze Smolnika nad Osławą,
Zbyszka Sawickiego, zobaczyłem książkę Shauna.
Odstawione
na bok uszy mają odstraszać rywali.
Wilkami
jestem zafascynowany od momentu zetknięcia się z nimi na biwaku pod
Chryszczatą w 2013 roku. (był wpis)
Czyli
są tu połączone w jedno dwie fascynacje, bo dochodzi fascynacja
Bieszczadami.
Bez
urazy, ale zanim dostałem do ręki książkę Shauna,
uważałem, że najlepszym źródłem wiedzy o wilkach jest Wojtek
Juda z Balnicy.
Bez urazy, bo Wojtek jest fajnym, kontaktowym, skromnym, normalnym,
wysokim facetem. Nie ma brata, który poległ, i nie obraża się
niepotrzebnie.
Przeczytałem także książkę Adama Wajraka o wilkach. To bardzo potrzebna, mądra pozycja. Oczywiście napiszę o tej książce.
Przeczytałem także książkę Adama Wajraka o wilkach. To bardzo potrzebna, mądra pozycja. Oczywiście napiszę o tej książce.
Shaun
Ellis.
Anglik, były żołnierz zielonych beretów i SAS. Przeszedł morderczą
szkołę przetrwania. Uczestniczył w wielu misjach. Zabijał na
rozkaz. W końcu to mu się znudziło.
Zerwał
z wojskiem i przez jakiś czas kręcił się jak patyk w przeręblu
na rzece. Wreszcie wrócił do swej pasji bycia wśród zwierząt.
Szczególnie
pociągały go wilki, które w końcu stały się jego największą
miłością.
Za
ostatnie pieniądze kupił bilet na lot do Ameryki, gdzie w Góry
Skaliste Indianie Nez Perce postanowili sprowadzić i
zaaklimatyzować wilki z Kanady.
Shaun
pracował tu jako wolontariusz, w obozie mieszkał w starym dziurawym
wigwamie. Po przyjeździe w góry, została mu jedynie garść monet,
to był cały jego majątek. Za tę resztkę pieniędzy, kupował raz
na tydzień kilogram żelków. Chodził po te żelki piechotą do
miasteczka dwie godziny w jedną stronę.
Żelki
były jedynym jego jedzeniem w ciągu pierwszego miesiąca. Nic
dziwnego, że obrzydził sobie żelki do końca życia.
Za
to pił dużo kawy, bo ta była w obozie za darmo.
Shaun
już dużo wcześniej wpadł na nieprawdopodobny pomysł życia w stadzie razem
z wilkami, dołączenia do watahy, aby w ten bezpośredni sposób
poznać ich zwyczaje. Teraz pojawiała się możliwość realizacji
tego marzenia.
Czy
wilki mogą przyjąć bezpośrednią obecność człowieka? Czy taki pomysł da się wykonać?
Jeżeli
uważamy, że czegoś wykonać się nie da, należy znaleźć kogoś,
kto o tym nie wie, i on to wykona.
Dzisiejszy
urywek napisany został przez Shauna Ellisa jeszcze w czasie
jego pobytu w Centrum Dzikich Zwierząt w Anglii.
Wilki
i alkohol.
Zagrożenia
czaiły się nie tylko w lesie.
Co
tydzień wybieraliśmy się do Winchester, żeby wziąć
prysznic i strzelić sobie jedno, albo dwa piwka.
Nigdy
nie byłem jakimś specjalnym pijakiem – w przeciwieństwie do
jednego z trenerów w Centrum, który często wracał z pubu po nocy,
i to solidnie podcięty.
Mieszkał
w tipi, tuż przy wybiegu wilków i szedł zawsze wzdłuż
ogrodzenia. Zwróciliśmy uwagę, że każdej sobotniej nocy, kiedy
mijał zagrodę, zionąc wódą i potykając się o własne nogi,
wilki dostawały szału.
Znały
go dobrze, a mimo to zachowywały się, jakby poczuły zew krwi.
Skakały
na ogrodzenie, odbijały się od siatki, biegały w tę i we w tę
jak szalone. Doszliśmy do wniosku, że drażni je woń alkoholu, bo
w zwykłych warunkach nie okazywały agresji wobec ludzi.
A
już z pewnością nie wobec opiekunów.
Przeprowadziliśmy
kilka eksperymentów. Oblaliśmy go alkoholem i kazaliśmy mu przejść
tuż obok wilków.
Wilki
zachowywały się spokojnie, jak gdyby nic się nie wydarzyło.
Następnym razem poprosiliśmy go, żeby zataczał się jak pijany –
mimo że akurat był trzeźwy jak świnia.
Wilki
wpadły w szał!
Nagraliśmy zdarzenie na wideo, żeby sprawdzić, o co w tym wszystkim chodzi i wtedy
któryś z biologów pokazał nam film o wilkach polujących w
stadzie bizonów. Jedno z cieląt było ranne.
Kiedy porównaliśmy
sekwencje z cielakiem i zataczającym się opiekunem, okazało się,
że zarówno ruchy rannego cielaka, jak i pijanego opiekuna, były
dokładnie takie same.
Wilki
nie reagują na alkohol!
W
słaniającym się po pijaku mężczyźnie widziały ofiarę i wcale
nie jest wykluczone, że by go dopadły, gdyby nie były odgrodzone
siatką.
Stanęliśmy
przed całkiem poważnym problemem, czy w takim razie powinien on
dalej pracować z tą watahą......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz