piątek, 27 stycznia 2017

Małe miasteczko

Życie w małym miasteczku jest specyficzne. Wielkie miasto, to co innego. Mam tu na myśli anonimowość. Przykładowo budynek w Warszawie, w którym mieszkam aktualnie: - Osiedle "Za Żelazną Bramą", domy po 16 pięter, na każdym piętrze 27 mieszkań, w jednym budynku zgrupowanych tysiąc osób. Tak zwany mrowiskowiec.
    Tłum ludzi i wielka anonimowość. Z paroma sąsiadami - dzień dobry i tyle. Wielu znajomych mam za to  poza stolicą, w końcu jestem przecież podróżnikiem. 
Zmienił się sposób kontaktowania z ludźmi - dzięki komputerowi i blogowi mam dziennie 10 - 15 maili wymagających chociaż kilku zdań od serca. 
To zajmuje dość czasu i dlatego jestem nieczynny na portalach społecznościowych.
     Już nie ciągnę do góry za uszy życiowych ofiar losu, staram się za to we wpisach inspirować, skłaniać ludzi, żeby sobie sami pomagali, żeby w siebie wierzyli.  I to głównie przez to ludzie piszą do mnie, żeby się po prostu zwierzyć. Niektórzy proszą o radę, często są w na życiowym zakręcie: rozwód, zmiana pracy. Stałem się jakby lekarzem duszy, chyba dlatego że żyję w zgodzie ze swoją duszą. Pisanie na blogu daje mi wiele radości, mogę się wypisać do woli, czasami zamieszczam urywki z pasjonujących książek. I codziennie, dopóki nie zrobi się cieplej i znowu nie wyjadę, odpisuję na maile. 
    Dziś przerywnik: Proza życia pod tytułem: - Wyjechać z tego małego miasteczka i zacząć wszystko od nowa.
Pisze lekarz:

Wyjechałem, bo miałem już dość łysiejących mężczyzn, dla których z tego powodu świat się zawalał.
Miałem także dość zidiociałych staruszków, hipochondryków i innych mend.
      A to wszystko dlatego, że w tym małym miasteczku w którym mieszkałem, wszyscy wszystko wiedzą. Leczyłem sumiennie, nie brałem wygórowanych stawek, dlatego zauważyłem, ze coraz częściej przychodzą do mnie ludzie, nie będący w stanie zapłacić całego honorarium.
      Zrozumiałem wtedy, że mój los jest w tym miasteczku przesądzony. Bo wiadomo jak kończy lekarz, o którym wszyscy wiedza, że leczy tanio.
Modni lekarze dobrze wiedzą, gdzie tkwi potęga medycyny: w niezrozumiałości, magii i zdzierstwie. Pieniądze bowiem według nich biorą się z leczenia, a nie z wyleczenia.

A już najgorsze co mnie spotykało, to kobiety po czterdziestce, które przychodziły i przynudzały. Nie mogłem u nich znaleźć żadnej choroby, poza niestabilnością mózgu.
Orzekałem wtedy: - histeria. 
Medycyna nie zna na to praktycznego ratunku.
Albo: - Proszę pomodlić się do Boga o ostatniego kochanka. 
Ja tu nic nie poradzę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz