Klimaty
samotnego biwakowania w odludziu i nocne wędrówki po lesie są mi
bliskie, dlatego mocno przeżywam opowieści Shauna Ellisa.
Strach,
umiejętność opanowania paniki, walka z emocjami, nauka
samodyscypliny, trzymanie się wypracowanych zasad – a w końcu radość z wyników, przecież jest
to także sedno działania profesjonalnego inwestora giełdowego
posługującego się CFD.
CFD można więc potraktować jako przyjazne wilki.
Przyjazne,
bo całkiem oswoić ich się nie da, przynoszą także straty, czyli gryzą – tu przypomina się stare
giełdowe hasło: - nie kombinuj, to rynek ma zawsze rację i
pokazuje kierunek.
Czyli
CFD to obłaskawione wilki, żyjące w górskiej krainie. One
zwykle szybko biegną w górę lub w dół.
Nie są drogie te wilki, przykładowo jeden CFD na Polanda 20 kosztuje 20 zł. Za jeden punkt w dobrą stronę, dostaje się złotówkę, czyli chwyconych 20 punktów, to 100% zysku.
Chcesz emocji? Dołącz do gonitwy. Szybkościomierzem jest pasek rozliczeniowy.
Chcesz emocji? Dołącz do gonitwy. Szybkościomierzem jest pasek rozliczeniowy.
O
rynkach finansowych i następnych datach napiszę w
sobotę.
----------------------------------------------------------------
Dopiero
po trzech miesiącach Shaun zauważył pierwsze ślady
samotnego wilka.
Znowu
podłamał się psychicznie – tęsknił do odrobiny wygody i marzył
o spokojnie przespanej całej nocy.
Minął
następny tydzień i nagle w środku nocy Shaun usłyszał
wycie. Wył samiec beta z odległości kilometra....
Potem
znowu trzy tygodnie nic i wtem wielki czarny wilk przebiegł Shaunowi
drogę.....
----------------------------------------------------------------------
Zatrzymał
się na chwilę, obrzucił mnie przeszywającym spojrzeniem żółtych
ślepi i znikł.
Byłem
rozemocjonowany. Depresja przeszła jak ręką odjął.. Odtąd
myślałem tylko o tym jak się zbliżyć do tego stworzenia.
Rozważałem
wszystkie za i przeciw, w końcu postanowiłem podjąć ryzyko –
przecież po to tu przyszedłem i spędziłem już cztery miesiące w
ostępach. Zdecydowałem, że najwyższy czas zerwać z dotychczasową
rutyną i wyjść poza strefę bezpieczeństwa.
Nie
mogę już siedzieć po nocach jak kołek.
Powinienem
spać w dzień i wędrować nocą – co wcale mi się nie podobało.
Trzeba
się jednak zmierzyć ze wszystkim, czego ludzie najbardziej się
boją: - ciemnością, lasem, wilkiem, niedźwiedziem i mnóstwem
innych naturalnych zagrożeń.
Indianie
wpadli na znakomity pomysł – zaczęli posyłać ośmio, -
dziewięcioletnie dzieci w góry i zostawiać je tam same na pięć
dni. Niektórzy wciąż kultywują ten zwyczaj. Ten szczególny
rytuał miał zabić w dziecku strach.
Malcy
zawierali pokój z przyrodą na podobnej zasadzie, na jakiej Levi
doszedł do porozumienia z niedźwiedziem i przestał się go bać.
Podstawą
przetrwania jest kondycja. Żaden drapieżnik nie porwie się na
innego drapieżcę, który jest w pełni sił.. Natomiast zwierzę
ranne lub w jakikolwiek sposób osłabione jest praktycznie skazane
na śmierć.
Zmieniłem
postępowanie i znowu pierwszej nocy byłem naprawdę dokładnie
przerażony. Zdawałem sobie sprawę, że to, co robię, jest
znacznie bardziej niebezpieczne niż noc wśród watahy trzymanej w
niewoli. Nie byłem także przyzwyczajony do widzenia w ciemnościach.
Gdybym się potknął i upadł, drapieżnik dopadłby mnie w mgnieniu
oka.
Zupełnie jakbym pływał z rekinami, nie mając nad nimi żadnej
przewagi.
Nie
odszedłem daleko – może dziesięć kilometrów, zatrzymując się
co krok i nasłuchując. Wiedziałem, że choćbym nie wiem jak
uważał i cicho się zachowywał i tak co chwila zdradzam swoją
pozycję.
Księżyc
był w nowiu i nie mogłem się nadziwić, że tak dobrze widzę,
choć tylko w odcieniach szarości.
Zmysły
mi się wyostrzyły.
Oddychałem głęboko, żeby zwietrzyć zapach.
Sprawdzałem skąd wieje wiatr. Daję słowo, wydawało mi się, że
słyszę bicie własnego serca, które tłukło się w piersi jak
oszalałe.
Najbardziej
bałem się niedźwiedzi, bo są zupełnie nieprzewidywalne. Odkąd
zetknęły się z człowiekiem, można napotkać je w lesie zarówno
w dzień jak i w nocy.
Oswoiły
się z widokiem piknikujących ludzi, uznały turystów za doskonałe
źródło pokarmu i zaczęły za nimi chodzić - w nadziei, że
dostaną coś do jedzenia.
I
tak doczekałem do ranka bez większych przygód, choć z początku
myślałem, że będzie to moja ostatnia noc. Zaczynał się nowy
dzień a ja wciąż żyłem i pękałem z dumy!
Wszystkie
oblane egzaminy i inne życiowe niepowodzenia przestały się dla
mnie liczyć.
Podczas
jednej nocy w Górach Skalistych, pośród
najniebezpieczniejszych ssaków na Ziemi, udało mi się osiągnąć
więcej niż przez trzydzieści lat życia wśród ludzi. Tamtego
ranka rozpierały mnie emocje. Jak dobrze jest żyć – już nikt
nigdy mi nie wmówi, że jestem nieprzystosowany!
Zdecydowałem
się na następny ruch: - złożyłem dłonie wokół ust i zawyłem,
jak umiałem najlepiej. Wstrzymałem oddech i czekałem z duszą na
ramieniu.
Minuty
wlokły się jak godziny.
Raptem
ciszę przerwało długie, miodopłynne wycie, od którego aż włos
zjeżył mi się na karku.
Dostałem
odpowiedź. Nie do wiary, zdarzył się istny cud, wilk dał mi
odpowiedź!
Następnej
nocy zobaczyłem go. Było ciemno, nie zdołałem mu się lepiej
przyjrzeć, by ustalić płeć, wnioskowałem jednak z rozmiarów, że
mam do czynienia z samcem. Z drugiej strony także czarne samice bywają
naprawdę spore.
Przez
następne dwa tygodnie spotykałem tego wilka codziennie. Okazało
się, że to młody samiec. Nie chciał podchodzić bliżej,
widziałem jednak, że mnie obserwuje. Ilekroć go spostrzegłem,
wbijał we mnie wzrok, ociągał się chwilę, po czym znikał wśród
drzew.
Nocami
wyliśmy do siebie z odległości nie większej niż dwieście
metrów.
I
wtedy dokonałem zdumiewającego odkrycia: - to nie był samotny
wilk. Należał do watahy złożonej z pięciorga osobników. Myślę,
że został wysłany na zwiady przez samicę alfa.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz