wtorek, 2 grudnia 2025

Z biwakowych zapisków



W środku nocy stałem dłuższą chwilę przed namiotem kąpiąc się w świetle księżyca w pełni. Było bajkowo. I cicho, bez codziennych dodatków – świerszczy i szumu wiatru w koronach drzew. Było cicho jak w kościele po pogrzebie organisty.

       Nawet puchacz nie krzyczał. Pięknie jest na świecie! W tym Boskim Teatrze Siedem Gwiazdek mam ciągłą zmianę scenerii.












Ruszyłem w obchód niedługo po wschodzie słońca i najpierw doszedłem w miejsce na zachód ponad Kołonicami, gdzie stoi ambona przy leśnej drodze pod Pucakiem. Zbocze Bahienne?. Wiatr zmienił się na zachodni. Maliny są tak dojrzałe, że przy zbieraniu część spada pod najlżejszym dotknięciem. Tubylcy obserwują intruza.




Przedzieram się do góry, na przełaj do szlaku biegnącego po szczycie Wielkiego Działu. Na szlaku skręcam do przełęczy Żebrak. Żadnych widoków, tylko wijąca się ścieżka wśród drzew. Idzie się po prostu.

Z przełęczy w dół – wracam. 

  Dzień cudny, jest późny poranek, nie za gorąco. U studentów w Rabe widać kilka osób siedzących pod wiatą. Rozmawiają.

Jak dobrze, że ja nie muszę. Siedzą i gadają, co jest i tak chwalebne, bo mogliby grzebać w internecie. Tu jest tylko mała niewidokowa polana, a jak zdążyłem się zorientować, obecni przeważnie jeżdżą samochodem w stronę Baligrodu, pewnie na obiad. Jeżdżą zamiast chodzić, bowiem chodzić nie muszą. Nikt nic nie musi.

    Przez cały dzień gra mi w głowie piosenka z Kabaretu Starszych Panów „Adieu pomidory”. Mało tego, że piosenka, do tego oglądam film – widzę twarz Michnikowskiego i te jego niepowtarzalne miny.

Dochodzę do styku dwóch potoków i następuje bardzo przyjemne całościowe chlapu chlapu. Namacuję i wyciągam paznokciami z łydki czwartego kleszcza aktualnego sezonu.

poniedziałek, 1 grudnia 2025

Symultana

 

Czyli toksyczny związek silnych ze słabymi.

Silni liczą na słabych i słabi o tym wiedzą. Z chwilą gdy słaby wie, że silny na niego liczy, wstępuje weń wielka delikatność. Źródłem słabości słabego jest bowiem sympatia dla silnych. Niekiedy słaby zdaje sobie z tego sprawę, ale to nie ma większego znaczenia – on i tak ulegnie silnemu.     

Ulegnie, ponieważ uleganie jest jego powinnością. Nie może sprawić zawodu. Serce by mu pękło z litości nad silnym. Wie, że silny jest tylko człowiekiem, a on – słaby – rozumie najlepiej, ja mało nieraz znaczy słowo „człowiek”.

   Słaby wiele rozumie, mniej chce. Silny odwrotnie – więcej chce, mniej rozumie. Czyż już przez samo to nie zasługuje na współczucie? Siłą silnego są słabi. Gdyby raz zdołali mu odmówić, byłby skazany na bezsilność. Ale czuła, wstydliwa sympatia słabych nie potrafi odmówić silnemu. Nie potrafi odmówić nawet wtedy, gdy na horyzoncie pojawi się niebezpieczeństwo całkowitego zatracenia siebie. To niebezpieczeństwo jest jednak niczym w porównaniu z lękiem, by nie zawieść nadziei swego prześladowcy.

    Istotą silnych jest całkowita zgoda na siebie i pewność, że to, czego chcą, jest słuszne. Inna sprawa ze słabym. Słaby nie tylko wątpi o racji swego istnienia i o tym czego chce. On nie ma nawet pewności, czy sam fakt, że w ogóle czegoś chce, jest dopuszczalny. W ten sposób oddaje się w ręce silnych. Niech oni poddadzą go swojej woli, niech wezmą go na swoje konto. Jest to akt niemal erotyczny: - słaby drży, silny pieści go wzrokiem, a potem szybko zdobywa. W chwilę później gardzą sobą nawzajem, ale za tydzień znowu się połączą. Słabość i siła nie mogą się bowiem obejść bez siebie. Jedna stanowi sens drugiej, żyjąc na jej koszt.