środa, 24 kwietnia 2024

Duch komunisty




Może 7 km. w linii prostej dzieli miejsce widoczne na tych trzech zdjęciach od Jabłonek.

Każda zorganizowana grupa przestępcza poszukuje symbolu. Naziści wybrali symbol czterech pór roku, zwizualizowany w stylizowanym układzie Wielkiego Wozu – nazywanym swastyką.

 Komuniści postawili na czerwoną gwiazdę i Stalina, który miał usta jak malina, tudzież na Lenina (wiecznie żywego). Polskiej komunie atoli przytrafił się Świerczewski.

Gloryfikacja polegała na pomnikowaniu onego, no i musiało być muzeum, położone oczywiście w bieszczadzkich Jabłonkach.


„Budynek postawiono wielki, przestronny, aby bił w oczy z daleka. Za to sama ekspozycja była mizerna tudzież wątpliwa: fotografie i dokumenty miały świadczyć o geniuszu, jakim odznaczał się ów osobnik już od lat niemowlęcych. Uwypuklono mętnie walki w Hiszpanii, było owszem o Wielkiej Czystce, że to nie porażka, tylko wielkie zwycięstwo 27 do jednego. Na końcu szlak bojowy z 2. Armią tak zwanego Wojska Polskiego. Słowa oczywiście nie było o tysiącach żołnierzy, którzy poszli do piachu z powodu genialnego dowodzenia Świerczewskiego. Nie wspomniano także o tym, po której stronie generał walczył w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku".

      Eksponaty można było policzyć na palcach: jakaś fajka, którą palił nie wiadomo kto, nie wiadomo gdzie, rękawiczki, pas generalski, biurko, lampka, ma się rozumieć kieliszki i karafka, w której generał pewnie trzymał wodę święconą. Do tego trochę broni z czasów drugiej wojny, co czyniło jedyną atrakcję dla młodzieży.

   Niestety – najważniejszej relikwii – płaszcza generalskiego nie było, a to z powodu, że gawiedź mogłaby zacząć liczyć ilość przestrzelin i główkować, skąd wziął się ślad od dźgnięcia bagnetem.

     Z wpisów do kroniki odwiedzin:

„Wieczna pamięć i chwała Tobie Generale” – Zofia i Władek.

„Bądź sławiony po wszystkie czasy, generale Walterze” – Anna, studentka WSP w Rzeszowie.

Przy pomniku generała organizowano wielotysięczne spędy. Przysięgi składali tu harcerze, żołnierze, milicjanci.



Zdjęcia z książki Krzysztofa Potaczały.

Szło nowe. Jako że historia weryfikuje wątpliwe pomniki, los likwidacyjny spotkał najpierw muzeum.

W 1990 roku nadszedł jego kres – pamiątki po generale miały pojechać do Muzeum Wojska Polskiego.

Dyrektor muzeum opowiada:

„W nocy poprzedzającej likwidację ekspozycji, akurat gdy zegary (było ich kilka) wybijały północ, zbudził nas głuchy, ciężki odgłos. Pomyślałem, że to złodzieje, więc wziąłem myśliwski sztucer i ostrożnie zacząłem się skradać do holu. Obszedłem cały budynek, ale nikogo nie znalazłem. Okazało się, że to nie złodzieje, tylko ze ściany spadł na posadzkę ciężki, w zdobionych ramach obraz, na którym generała radośnie podrzucają w górę żołnierze”.

   Powstaje pytanie: - Czy to duch generała, po rachunku sumienia spowodował upadek obrazu, czy też duchy tych, którzy przez generała zginęli, o tej symbolicznej godzinie odwrócili radosny kierunek podrzucania?

Bowiem swoją drogą, z tego co wiem, duchy miewają specyficzne poczucie humoru.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz