środa, 17 kwietnia 2024

Cienie przeszłości

W rok po wpadce grzybowej, dla odmiany stałem się poszukiwaczem militariów.


 Akurat penetrowałem okolice mostu kolejowego przed Łupkowem, gdzie dzień wcześniej znalazłem niemiecką, brązową odznakę za rany z II wojny.


Na zdjęciu efekt poszukiwań: łuski z pierwszej wojny od dużych z działka, poprzez karabinowe, z broni krótkiej, dwie kulki ze szrapnela, skorupa szrapnela. W środku jeden niewystrzelony nabój niemiecki z 1944 roku.


Przy tunelu czuwali niemieccy saperzy, natomiast mostu kolejowego broniły w roku 1944 niemieckie oddziały zaporowe, w tym karne. Wynikła tu gwałtowna bitwa. (Relacja syna dowódcy strażnicy WOP w Łupkowie: „Stado dzików – Łupków 1953 rok”, wpis z 28 X 2013).

Badam więc ci ja niespiesznie wąwóz pod mostem kolejowym, a tu telefon - dzwoni Maria (od koni kabardyńskich) z prośbą, abym przypilnował jej gospodarstwa, bowiem właśnie nagle musi wyjechać i wróci dopiero wieczorem.

No to na rower, wio z góry na złamanie karku - po drodze kupuję chleb i masło w Nowym Lupkowie i fruu do Woli Michowej. Tu skręcam do Marii i na moście nad Osławą spotykam Staszka Firsta. Kiedy Staszek dowiedział się, że Maria wyjechała, ochoczo zaoferował mi swoje towarzystwo.

Z tego co wiedziałem, Maria i Staszek nie utrzymują ze sobą kontaktu, a mówiąc krótko to się mocno nie lubią. Nie mnie dochodzić przyczyny, w każdym razie Staszek wkroczył ochoczo na ziemię Marii. Ostrzegłem go tylko, aby ominął z daleka Pumękabardyńską sukę Marii, która mogła się nie zachować obliczalnie. Znaczy suka mogła się nie zachować.

Puma leżała sobie w cieniu obok nowego (wtedy jeszcze w budowie) domu Marii, a Staszek z Reksiem wielkim łukiem ominął niebezpieczeństwo i poszedł w kierunku kirkutu. 


Niespecjalnie ze zdjęcia daje się odczytać gabaryty Pumy, pewnie z powodu kota, który jako pierwszy łowczy specjalista od myszy, do małych też nie należał.

Niespecjalnie ze zdjęcia daje się odczytać poważne gabaryty Pumy, pewnie z powodu kota, który jako pierwszy łowczy specjalista od myszy, również do małych nie należał.

Staszek poszedł w kierunku kirkutu, ponieważ, jak Czytelnicy wiedzą, na ziemi Marii znajdował się żydowski cmentarz. Jak to możliwe, żeby na prywatnym terenie znajdował się cmentarz? Nie wiem tego, ale tak było i pewnie jest nadal, ponieważ dla urzędników to łamigłówka nie do rozwiązania. Maria nie cieszyła się z gości (mocno nielicznych) odwiedzających kirkut - "łażą tylko i konie niepokoją"


Staszek z Reksiem na tle Kruhłycy. Jest tu dostatecznie wysoko dla arniki. W niektórych miejscach można napotkać jakąś maleńką arnikę. Maleńką z powodu bezustannej pracy koni – naturalnych kosiarek, które chodzą cały dzień po terenie i skubią co się da. 


Korzystając z okazji zaczynam penetrację nowego terenu. Znajduję jak zwykle łuski z pierwszej wojny – toczyły się tu sto lat temu ciężkie walki Bitwy Karpackiej.


Przy chodzeniu z wykrywaczem czas biegnie szybko, tymczasem zrobiło się upalnie i odezwał się głód. Wróciłem do plecaka pilnowanego przez Pumę. Suka leżała w tym samym miejscu i gdy podszedłem nawet nie uchyliła oka. Owszem, znała mnie dobrze, bo byłem w tym czasie częstym gościem u Marii, ale żeby w ogóle nie reagować? Podejrzane zachowanie. W tym momencie widzę, że plecak jest otwarty. I wszystko staje się jasne: - Puma wyciągnęła i zjadła całe masło razem z opakowaniem, plus bochenek chleba.

Staszek został na straży, a ja siupnąłem tymczasem do Smolnika po nowe masło i chleb.


 Wrak z jednym okiem. Powypadkowy, nieczynny od lat, poprzedni samochód Marii.



Stary dom
Marii, na dachu tarasu malownicza łąka jak widać.


Na piętrze tej stodoły pracowaliśmy z Henrykiem (wpis: „Jedzie siano do Marii”, „96 balotów siana”).

Przed wieczorem wróciła Maria razem z dziewczynami – wolontariuszkami. One oporządzały konie (15 dorosłych i trzy źrebaki), a za to mogły pojeździć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz