Moje dwa światy. O sobie bowiem mogę pisać swobodnie.
Pierwszy świat ma nazwę Pogoń.
Pogoń
za pieniądzem, dobrami materialnymi, odurzenie tak zwaną Prosperity.
Własna firma, 350 godzin pracy w
miesiącu, także jako robotnik, jednak za godziwe, uczciwie zarobione pieniądze.
Plan Balcerowicza – tracę zamówienia, zwalniam
wszystkich pracowników, staję sam przy maszynie w cyklu 36 godzin. Kilkakrotnie
wysyłam w eter myśl: - Aniołku, nie chcę
tak ciężko pracować! Chciałbym się raz porządnie wyspać i wyleżeć!
Myśl
zostaje wysłuchana – wypadek samochodowy, śmierć kliniczna, osiem miesięcy w szpitalu.
Po dwudziestu latach zamykam działalność.
Wychodzę
ze szpitala i rozglądałem się za jakąś pracą, ale już nie fizyczną. Rozwijało
się zainteresowanie giełdą, wprowadzono kontrakty terminowe, a ja skoczyłem na
główkę w ten nowy świat. Z całym sercem, ale jednocześnie na główkę. Przykład?
Rano daytrading na Wig 20, wieczorem Wall Street, po północy noctrading
na Nikkei 225. Uzależnienie od pieniądza - witamy w krainie Paranoja.
Więc kolejna myśl, ale tym razem od Anioła do mnie: - Rzuć to! Przyhamuj. Zarobiłeś? Odpocznij! Niezależnie od tego ile masz i tak umierając zostawisz wszystko.
Poniższy obrazek celnie podsumowuje ten miniony etap mojego życia.
Drugi świat nazywa się Luzik.
Rzucam
wszystko i wyjeżdżam w Bieszczady.
- Pod Chryszczatą.
Na tej łące górskiej każdy dzień odbieram jak niedzielę, a więc święto. A do tego dziś jest akurat niedziela. Czyli jest niedziela w niedzieli. Sto procent niedzieli w niedzieli, wokół przestrzeń, nad głową krzyk orłów i bezmiar nieba. Pogodnego błękitnego nieba, z odcieniem kobaltowym.
I to dzieje się realnie, nie jest to sen, ani bajka.
Wilk
napadł na Czerwonego Kapturka
Czerwony
Kapturek woła : - ratunku!
Przez
las idą krasnoludki, jeden pyta: - pomożemy?
Pozostali
jednogłośnie; - coś ty! Przecież ona nie jest z naszej bajki!
Żeby
komuś pomóc, najpierw należy zacząć od siebie, sobie pomóc, siebie naprawić.
Rodzice, kapłani, społeczeństwo, oni wszyscy psują, niszczą człowieka.
Silnie
dotarło to do mnie właśnie tutaj, na samotnym biwaku pod Chryszczatą. Dotarło poprzez uczucia, które nie kłamią. Jestem
wdzięczny Losowi, że dał mi możliwość
samonaprawy, obudził iskrę buntu i nasycił wdzięcznością. Zobaczyłem ten mój
poprzedni świat, świat chorej pogoni.
A więc wdzięczność.
Ta wdzięczność to nic innego jak wybijająca z człowieka fontanna bezinteresownej miłości.
Pracowicie gra orkiestra miliona świerszczy, wieje zefir, a ja upajam się widokami na tym dachu Boskiego Hotelu Siedem Gwiazdek.
Podnosi
się upał, a wraz z nim jeszcze wyżej unosi się miłość w sercu Zbyszkowym. Tak,
to jest godne i sprawiedliwe i tego warto się trzymać.
Uczucia
nie kłamią i upajając się nimi, czuję się rewelacyjnie, jakbym na nowo się
narodził.
Albo odkrył w sobie wewnętrzne dziecko.
Poza tym, nie trzeba od razu gdzieś wyjeżdżać ......
Piękna myśl, ale też trzeba mieć odwagę aby zaryzykować. I to jest chyba najtrudniejsze, bo nie wiadomo czy tam Na Górze zostanie się wysłuchanym.
OdpowiedzUsuń