wtorek, 25 kwietnia 2023

Ogród o rozwidlających się ścieżkach

                        


W podejściu Stephena Hawkinga tunele czasoprzestrzenne łączą i to trwale, nasz Wszechświat z miliardami Wszechświatów równoległych, azaliż rozmiary tych tuneli są niezwykle małe, bliskie długości Plancka (około sto miliardów miliardów(dwa razy miliardów) mniejsze od protonu), a więc zbyt małe, aby przez nie przejść.

Nie wyklucza to jednak możliwości, rzadkiej co prawda, ale zgodnej z prawami fizyki, że ktoś wejdzie do bliźniaczego Wszechświata, który jest niemal identyczny z naszym, za wyjątkiem pewnej niewielkiej, acz istotnej różnicy.

Właśnie to zagadnienie niewielkiej, acz istotnej różnicy zostało wykorzystane przez Johna Wyndhama w opowiadaniu Random Quest.

Otóż bohater opowieści, Trafford - brytyjski fizyk jądrowy, cudem unika śmierci podczas wybuchu w trakcie nieudanego eksperymentu jądrowego w 1954 roku.

      Dzieje się coś dziwnego, ponieważ po wypadku Trafford powinien znaleźć się w szpitalu, a on budzi się samotnie, bez najmniejszego uszczerbku na zdrowiu, w odległej dzielnicy Londynu. Początkowo z ulgą zauważa, że wszystko wokół wygląda normalnie, lecz wkrótce odkrywa, że jednak coś jest nie tak.


Bohater opowieści wychodzi na ulicę i patrzy na nagłówki gazet, które brzmią absurdalnie: - Nie wynaleziono bomby atomowej, a drugiej wojny światowej nie było!

Historia świata uległa zmianie.

Jako fizyk domyśla się, że znalazł się w świecie równoległym. Idzie dalej i przystaje przed oknem księgarni. Spogląda na bestseller wyeksponowany za szybą i ze zdumieniem zauważa swoje nazwisko wraz ze zdjęciem na okładce książki. Wstrząśnięty (i zmieszany) konstatuje: – oto jego sobowtór w tym równoległym świecie jest pisarzem, a nie fizykiem jądrowym.

     Czy to wszystko mu się śni?

Niezupełnie. Przed laty rzeczywiście miał chęć pisać książki, sporo o tym myślał, ale zdecydował jednak o karierze fizyka. Najwyraźniej to świat równoległy dokonał za niego wyboru, który rozpatrywał.

  Każdy niesie ze sobą jakiś Tobołek Marzeń. To ciekawe, bo pewnie także Ty, Czytelniczko - Czytelniku zastanawiałaś się nieraz „co by było, gdyby …”: 

- Gdybym wyszła za mąż za innego? Gdybym ożenił się z moją pierwszą dziewczyną?

- Albo w ogóle się nie żenił? Albo zajął się w życiu czymś innym niż się zajmuję, to co by było? Czy to byłoby lepsze dla mnie, czy gorsze?

Otóż można to byłoby sprawdzić, ale tylko w jeden sposób: - trzeba byłoby zajrzeć do świata równoległego, w którym nasz sobowtór żyje według jednego z tych naszych innych rozważanych scenariuszy.

Być może tak się dzieje, że w chwili konieczności dokonania istotnego wyboru dalszej drogi życiowej, pojawia się z automatu nasz nowy sobowtór w kolejnym świecie i żyje w nim według rozpatrywanych, a w końcu odrzucanych przez nas wszystkich "za i przeciw". Zastanawiając się nad tym "co dalej", każdy staje się programistą kolejnych swoich sobowtórów, w kolejnych równoległych światach. Przecież mistycy od wieków sygnalizują taką możliwość słowami: - wszystko z myśli się bierze, myślami kreujemy rzeczywistość. 

I akurat taką hipotezę przedstawił już 1957 roku fizyk Hugh Everett: - według niego cały Wszechświat podczas swej ewolucji ulega nieustannemu dzieleniu się „na pół”, jak rozgałęziająca się droga. Tę myśl z kolei rozwinął argentyński pisarz Jorge Borges w „Ogrodzie o rozwidlających się ścieżkach” – gdzie czas rozgałęzia się ciągle w kierunku niezliczonych przyszłości.

          Atoli wyżej opisane pomysły nie cieszą się popularnością wśród fizyków. Chociaż są one równoważne matematycznie zwykłym interpretacjom fizyki kwantowej, doprowadzają skostniałych, ortodoksyjnych naukowców do szału, gdyż dla nich idea nieskończonej ilości światów równoległych jest burzycielką tego co uwielbiają – oni kochają tylko swoją jedynie słuszną wiedzę i raz na zawsze ustalone reguły.

 Dlatego dbając o psychikę uciszają nękający ich filozoficzny koszmar wielości światów, stosując zasadę fizyczną, zwaną brzytwą Ockhama, według której trzeba zawsze wybierać najprostszą drogę i ignorować bardziej zawiłe alternatywy, zwłaszcza wtedy, gdy nigdy nie będzie można ich sprawdzić.

To wydaje się słuszne, gdyż wiemy, że wszystko co dobre jest proste.

       Artykuł ze starej gazety pod tytułem „proste pytanie”.

- Tłumy witały na lotnisku w Paryżu Charlesa Lindbergha, który właśnie przeleciał samotnie Atlantyk w ciągu 33 i pół godziny bez lądowania. Wszyscy byli zachwyceni i pełni podziwu dla bohaterskiego lotnika. Wszyscy, oprócz małej dziewczynki, która zadała rzeczowe, tudzież proste pytanie:

- Mamo, a kiedy on robił siusiu? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz