czwartek, 20 kwietnia 2023

Medycyna wschodnia

 

We wczorajszym wpisie Osho wypowiedział się na temat nieprawidłowych, czy błędnych myśli, które dziwnym trafem także moja babcia nazywała myślami złymi i powtarzała, że wiele chorób bierze się właśnie z takich myśli.

     W tym samym tekście, Osho przytoczył rzecz o lekarzu, który obudził w pacjencie „osobistego wewnętrznego lekarza”.

      Tak się złożyło, że w ostatnim czasie kilka osób pytało mnie o skuteczność leczenia z pomocą medycyny chińskiej, czy też mongolsko-tybetańskiej. Osoby te kierowałem do placówki leczniczej w Warszawie, stosującej ten rodzaj leczenia. Nie byłem zdziwiony, gdy okazywało się jak poprawiało się zdrowie u tych osób, ponieważ   …. No właśnie, mam prawo pisać tylko o sobie.   


Otóż trzydzieści lat temu przyprowadziłem do Temudżina (nie jest to tekst sponsorowany) moją przyszłą drugą żonę, która cierpiała od maleńkości na uporczywe i niezwykle silne bóle głowy.

       Wiedziałem, że lekarze medycyny wschodniej traktują człowieka holistycznie – jako całość.

Mędrcy tybetańscy mówią: - Martwisz się? Uważasz, że masz dużo problemów? To dlatego jesteś chory. Nie martw się, staraj się dostrzegać dobre strony spraw, bo w każdym problemie jest promień światła. Bądź zadowolony, a nawet szczęśliwy – to jest najlepsze lekarstwo.

      Jak wyglądało postawienie diagnozy? Weszliśmy oboje. Nic się nie mówi. Chińska lekarka poprosiła, aby zdjąć biżuterię z rąk, po czym ujęła moją przyszłą za oba nadgarstki. Patrzyła na twarz pacjentki, wyczuwała puls. Trwało to ze trzydzieści sekund. Poprosiła o pokazanie języka. Po tym niezwykle krótkim badaniu, bez pytania o cokolwiek, bez oglądania wyników badań krwi, czy moczu, usłyszeliśmy: (Chinka mówiła do polskiej lekarki, która tłumaczyła)

– Ma pani za gęstą żółć. Przyczyną tego jest przebyte w dzieciństwie wirusowe zapalenie wątroby. Wątroba jest w części nieczynna i stąd ta gęsta żółć. Z tego też powodu często boli panią głowa.

      Zdumienie ogarnęło mnie i pacjentkę.

Po wyjściu z gabinetu, narzeczona zarzuciła mi, że uprzedziłem lekarkę z czym przychodzimy. Kiedy rozwiałem jej wątpliwości, z kolei ja zapytałem, co z tą jej wątrobą?

     Okazało się, że jako dziecko, rzeczywiście miała wirusowe zapalenie wątroby i tylko cudem, po ściągnięciu lekarstwa z zagranicy, uratowano jej życie.

 Co jeszcze mówiła chińska lekarka?

Powiedziała: - Dostanie pani ziołowe pigułki, będzie je pani łykała przez trzy tygodnie. Bóle głowy ustąpią. Nie tak, żeby całkowicie. One będą już sporadyczne i takie „normalne” z którymi da się żyć spokojnie. I niech pani nie chodzi do żadnego innego lekarza, bo nikt pani już bardziej nie pomoże. Szkoda pieniędzy. I do mnie proszę już nie przychodzić, bo poza tym jest pani zdrowa i szkoda pieniędzy na dalsze wizyty.

      Efekt? Przez dwadzieścia lat mego związku z drugą żoną problemu bolącej głowy nie było.

 Nic dziwnego więc, że przyszłą trzecią żonę, także z bolącą głową, bez zbędnej zwłoki zaprowadziłem do Temudżina, instruując, że ma się nie odzywać.


 Poczekalnia.

      Tu już była sama. Przyjmował lekarz. Nie ma teraz tłumacza, swobodnie mówią po polsku. Badanie wygląda identyczne jak trzydzieści lat temu. (Pewnie tak samo jak i trzysta lat temu). Diagnoza jest bezbłędna - lokalizuje źródło zawirowań zdrowotnych. Dostaje się zioła (proszek, granulki) do łykania. Trzy lata minęły od wizyty - głowa nie boli. Przy okazji znikł wianuszek innych, już nieco drobniejszych dolegliwości.

       W poczekalni miło pachnie tymi samymi lekami ziołowymi, które pacjent zażywa, sprawdzałem. Od samego zapachu człowiek zdrowieje, nawet jak mu nic nie dolega. Nie ma lipy w postaci dymu kadzidełek

  Wniosek osobisty? - Medycyna zachodnia wysiada przy wschodniej - chińskiej, ponieważ traktuje człowieka jako całość, a nie dzieli go na kawałki płuca-serce itp. Do tego dochodzi porównanie skuteczności (i działań ubocznych) chemicznych lekarstw medycyny zachodniej z mikroskopijnymi ilościami naturalnych preparatów chińskich. Odpowiednio dobrane lekarstwa ziołowe regulują cały organizm.

     Być może odsuwają też głupie myśli.

I na koniec o diagnozowaniu: - W gabinecie jest tylko lekarz, pacjent, dwa krzesła i biurko. Nie ma tomografów komputerowych (kosztownych), nie ma żadnych innych drogich wynalazków. Jest tylko prawdziwy chiński (mongolski?) lekarz i jego niebywała wiedza - umiejętność, czyli właściwy człowiek na właściwym miejscu. No i ta trafność diagnozy – siadasz, nic nie mówisz, chwila moment i słyszysz z jakim problemem przyszedłeś.

      Nie jest tak, że pieję z zachwytu nad medycyną wschodnią, a rodzimej nie doceniam. Doceniam na przykład polskich chirurgów, bez pomocy których od wielu lat bym nie żył. W 1995 roku składali mnie pracowicie w całość, a reanimacją przytrzymali zbyszkową duszę w ciele. Dzięki temu mogłem opisać sprawę w poście „Po drugiej stronie”. Dziś obrazek pasujący do moich wspomnień ze śmierci klinicznej.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz