Kiedyś kościół zbierał wiadomości (czytaj haki) na człowieka, a czynił to w sposób prosty i dwojaki: na spowiedzi człowiek sam donosił na siebie, po czym było to weryfikowane z pomocą sieci donosicieli nie tylko z kółek różańcowych. Dziś to źródełko wysycha w szybkim tempie, a jego miejsce już zajęła AI. W obu przypadkach donosicielem na samego siebie jest tak zwany baranek boży.
Czasy się zmieniają, mamy postęp: - instrument spowiedzi zastąpiły algorytmy śledzące zainteresowania: - co ciebie najbardziej porusza, jakie strony przepatrujesz i jak długo się zatrzymujesz. Zbierane informacje są jednocześnie wykorzystywane do kierunkowania. Człowiek internetowy jest osaczany, oplątywany pajęczyną powiadomień.
Mnie to przykładowo zmroziło w 2013 roku, kiedy zamieszkałem tuż przy granicy ze Słowacją. Wystarczyło ruszyć się z chałupy w stronę niedawnej granicy państwowej, aby zaraz odebrać wiadomość proponującą korzystny roaming. To samo działo się blisko granicy z Ukrainą, czyli blisko połonin. Pomyślałem wtedy: - Oto mają człowieka na widelcu, namierzą z dokładnością do paru metrów.
Czytałem ciekawy artykuł o sygnalistce, która pracowała przy
kampanii wyborczej amerykańskiego Jasia Fasoli czyli Trumpa. Szefowie
sygnalistki twierdzili, że wpłynąć na określoną grupę ludzi jest dość łatwo.
Wpłynąć i gdzieś ich skierować, na co potrzeba sześć miesięcy. A na wygranie każdych wyborów we współczesnym
społeczeństwie karmionym internetem, dla dowolnej partii, potrzeba dwóch lat. I wcale nie musi być na to
wyłożona kupa kasy, podpisuje się po prostu umowę (cyrograf chyba, bo sprawa
wydaje się diabelska) dotyczącą podziału przyszłych fruktów.
Nie trzeba szukać diabła tam, gdzie go nie ma. Ludzie są łatwowierni, tudzież
nie potrzebują, czy też nie chcą wolności, bo nie bardzo wiedzą co z takową
zrobić. I czekają, aby ktoś za nich pomyślał.
Kiedy pewnego mojego znajomego taki zagubiony człowiek pyta:
- Panie! To co teraz zrobić?
- Zdjąć majtki i tak chodzić - pada odpowiedź.
W jednej z bajek Oskara Wild’ea trafiam na
słowa: - Gorzko jest pracować dla pana, lecz bardziej gorzki jest brak
pana, który daje pracę.
I
paradoks liczbowy, który mi się spodobał:
500 mln. ludzi czeka na wsparcie 320 mln., aby powstrzymać 140 mln., których blokuje 30 mln.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz