Coraz
częściej słyszę od moich równolatków o zaćmie, postanawiam
więc sprawdzić swoje oczy – przecież ostatni raz byłem u
okulisty dziesięć lat temu.
Najpierw
trzeba do lekarza pierwszego kontaktu. Więc udaję się. Grudzień
2018, Warszawa ul. Mariańska. To na tym budynku mamy mural o rewolucji.
Dostaję
numerek z datą poranną na następny dzień.
-
Dzień dobry.
-
Dzień dobry – lekarz patrzy w kartę pacjenta – To pan jeszcze u
mnie nie był?
-
No nie byłem.
-
A co panu dolega?
-
Nic. Ja po skierowanie do okulisty, w celu sprawdzenia stanu bo co
pewien czas trzeba przecież...
-
Tak, tak... co pewien czas trzeba..... To mówi pan, że pan nie
choruje?
-
Nie choruję – bo odkąd się rozwiodłem i odzyskałem wolność,
to rewolucja nastąpiła panie doktorze!
Pomyślałem sobie: - co ja będę chorował, a ponieważ wszystko bierze się z głowy, więc to powinno działać. I działa.
Mam wiele pasji, lubię chodzić i co roku wędruję tygodniami po bezdrożach Bieszczadów. Bo w Bieszczadach się zakochałem, panie doktorze.
A kiedy jestem w Warszawie to po Kampinosie chodzę, albo lesie Kabackim. Gdy przychodzi jesień to codziennie jestem na grzybach, bo one także są moją pasją – opowiadam z wigorem. I jeszcze parę innych pasji także......
Pomyślałem sobie: - co ja będę chorował, a ponieważ wszystko bierze się z głowy, więc to powinno działać. I działa.
Mam wiele pasji, lubię chodzić i co roku wędruję tygodniami po bezdrożach Bieszczadów. Bo w Bieszczadach się zakochałem, panie doktorze.
A kiedy jestem w Warszawie to po Kampinosie chodzę, albo lesie Kabackim. Gdy przychodzi jesień to codziennie jestem na grzybach, bo one także są moją pasją – opowiadam z wigorem. I jeszcze parę innych pasji także......
-
No no no.... kręci głową niemłody już lekarz pierwszego kontaktu
– to tylko pozazdrościć, pozazdrościć.....
Wypisuje
skierowanie i pyta: - to mówi pan, że jest pan po rozwodzie?
- Po
dwóch rozwodach panie doktorze jestem. Z pierwszą żoną byłem 20
lat i z drugą 20 lat.
-
No tak, no tak.......
-
A wie pan, widzę w tym pewną prawidłowość.
Otóż
miałem ci ja pacjenta mniej więcej w pana wieku. Takie chucherko. I
chorowity bardzo był. Przychodził do mnie przez wiele lat, opowiadał o
sobie. Mówiąc krótko żona go gnębiła. Naraz przychodzi do mnie
– patrzę w kartę, a on nie był przez rok!
Przyglądam mu się, bo jakiś zmieniony był, nie ten sam, nawet
zacząłem się zastanawiać, czy to on – rumiany, nabrał wagi, wyprostowany, ogólnie jakiś taki, no... zadowolony, kwitnący wręcz, a
przecież nigdy taki nie był.
Mówię
– widzę zmianę na lepsze, o wiele lepiej pan wygląda!
-
Bo ja teraz dużo chodzę, tak jak pan doktor zalecał. Najpierw
zamiast jechać tramwajem przechodziłem jeden przystanek, potem dwa,
trzy, pięć, a w końcu kupiłem sobie rower i na zmianę chodzę i
jeżdżę dużo.
-
A co pana żona na to? Pytam
-
No właśnie! Panie doktorze moja żona uciekła! Wzięła i uciekła!
A
ona bardzo lubiła smażone, więc i ja musiałem jeść smażone, a
przecież pan mówił, że gotowane zdrowsze.
Więc
jak ona wzięła i uciekła, to ja zacząłem sobie gotować gotowane i od
razu poczułem się lepiej. Gotowane mi służy, no i bez gderania
żony czuję się o niebo lepiej!
Wypisywałem
mu proszki o które prosił – mówi lekarz - i tak sobie myślałem:
- ciekawe jak ja bym się poczuł, gdyby moja żona uciekła? Być może z
pewnością lepiej, bo grubo ponad trzydzieści lat pożycia za nami. Ale
najpierw musiałbym jej powiedzieć, żeby wzięła i uciekła, a
na to bym się broń boże nie odważył, bo mogłaby się obrazić albo cóś.
Więc
zaraz się zganiłem za te myśli i ciągnę dalej swój życiowy
wózek.
Oto
pana skierowanie do okulisty.
-
Do widzenia panie doktorze, a opowieść o pańskim pacjencie była
bardzo pouczająca.
Ze
skierowaniem poszedłem zapisać się do specjalisty, gdzie zostałem
zapisany na wizytę już za pół roku, bo w maju 2019.
Po
zapisie wyszedłem zadowolony – co mi tam, jestem zdrowy w końcu,
mogę czekać miesiącami, gorzej z tymi, którzy chorują. A po tygodniu odwołałem wizytę, wiedząc, że w maju mnie nie będzie w kraju.
Za
komuny kursowało w Polsce pewne hasło, które nic nie straciło na aktualności:
Emeryci
i renciści, popierajcie partię czynem, umierajcie przed terminem.
Cześć Zbyszek, od wakacyjnej daty zwrotu trochę wody upłynęło, zdradzisz kiedy Twoim zdaniem się odwrócimy i wejdziemy w fazę wzrostów? Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńA mówią, że żonaci żyją dłużej.
OdpowiedzUsuńTo albo żyją dłużej i gorzej albo to ściema totalna.
Ja to bym wprowadził takie roczne "rozwody na próbę" ;-))
Jedyny warunek: dzieci już po 18-ce.
Ale wiecie co Panowie: można trochę wolnego czasu przemycić dla siebie pod pretekstem dbania o zdrowie/kondycję. Tego argumentu żona nie może podważyć - a jeśli się przyłączy to jest szansa na częstszy i fajniejszy seksik bo libido obojgu wzrośnie...
Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń