Bieszczady
- Wola Michowa.
Już
po południu chmury zaczęły się kłębić zapowiadając deszcz.
Celowo odcięty od radia, tv oraz internetu w telefonie, prognozę
pogody odczytuję z przyrody.
W
chałupie pachniało grzybami, które dla podsuszenia powiesiłem pod
sufitem.
Wieczorem
światło wręcz zmuszało do zrobienia zdjęcia.
Przed
spaniem wystawiłem miednice na taras w celu łapania wody. Deszcz
zaczął padać w nocy.
Rano
padało dalej i to po bieszczadzku – rzęsiście.
Zanosiło
się na dzień bez prac na zewnątrz.
Pod dachem to dopiero jest komfort! - można przetrwać i tydzień deszczu.
Pajęczyna zwisa jeszcze od
zimy i nie tylko mi nie przeszkadza, ale wydaje się malownicza.
Poza tym zaprzyjaźniłem się z pająkiem i nawet podrzucam mu
muchy. We wszystkim można dostrzec piękno.
Leje.
Sięgnąłem atoli do bardzo przyzwoicie zaopatrzonej biblioteki w
Kołybie.
Nie
ma przypadków: - od razu trafiam na krótki artykuł Andrzeja
Struga z 1938 roku o Zakopanem:
"Odważny
turysto, kiedy już przyjechałeś do Zakopanego aby cieszyć się
przyrodą, najpierw musisz cieszyć się obietnicą pogody …..
Tą
obietnicą, jak też wieloma innymi, szafują hojnie górale.
A
więc czekasz na pogodę i któregoś dnia.....
Zapatrzone
w tarczę słoneczną, osłupiało wszystko.
Zatrzymały
się ręce niosące do ust pożywienie lub kieliszek, zastygł w
ruchu każdy.
Stawały jak wryte pośród drogi zaprzężone konie i
patrzyły z nastawionymi oczami, parskając. To samo czyniły
samochody. Zatrzymały się nawet zegary.
Zatrzymała
się wymowa właścicielki knajpy, karcącej kucharkę za dodanie do
sosu pół kwaterki prawdziwej śmietany.
Zapatrzył
się pan Lepomański, skazany właśnie za skradzenie dwóch
oszczypków, zamarły w uwięzi pocałunku setki ust, Jontek z
Gubałówki zagapił się tak, że dolał za mało wody do mleka,
przez co owe nie było dostatecznie krzyścijańskie,.
Znieruchomiały pióra poetów, siekiery cieślów, nożyce
fryzjerów, dzwony kościelne, maszyny do szycia, urwały się
kłótnie, morderstwa i inne objawy życia - bo oto po czterdziestu
dziewięciu dniach deszczu wyjrzało słońce".
Zakopanoptikon
– czyli kronika czterdziestu dziewięciu dni deszczowych w
Zakopanem.
A deszcz w Woli Michowej padał tym razem tylko 12 godzin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz