środa, 11 września 2019

49 dni deszczu

Bieszczady - Wola Michowa.
Już po południu chmury zaczęły się kłębić zapowiadając deszcz. Celowo odcięty od radia, tv oraz internetu w telefonie, prognozę pogody odczytuję z przyrody.
W chałupie pachniało grzybami, które dla podsuszenia powiesiłem pod sufitem.


Wieczorem światło wręcz zmuszało do zrobienia zdjęcia.


Przed spaniem wystawiłem miednice na taras w celu łapania wody. Deszcz zaczął padać w nocy.
Rano padało dalej i to po bieszczadzku – rzęsiście.


Zanosiło się na dzień bez prac na zewnątrz.


Pod dachem to dopiero jest komfort! - można przetrwać i tydzień deszczu.


Pajęczyna zwisa jeszcze od zimy i nie tylko mi nie przeszkadza, ale wydaje się malownicza. Poza tym zaprzyjaźniłem się z pająkiem i nawet podrzucam mu muchy. We wszystkim można dostrzec piękno.

Leje. Sięgnąłem atoli do bardzo przyzwoicie zaopatrzonej biblioteki w Kołybie.
Nie ma przypadków: - od razu trafiam na krótki artykuł Andrzeja Struga z 1938 roku o Zakopanem:

"Odważny turysto, kiedy już przyjechałeś do Zakopanego aby cieszyć się przyrodą, najpierw musisz cieszyć się obietnicą pogody …..
Tą obietnicą, jak też wieloma innymi, szafują hojnie górale.
A więc czekasz na pogodę i któregoś dnia.....

Zapatrzone w tarczę słoneczną, osłupiało wszystko.
Zatrzymały się ręce niosące do ust pożywienie lub kieliszek, zastygł w ruchu każdy. 
     Stawały jak wryte pośród drogi zaprzężone konie i patrzyły z nastawionymi oczami, parskając. To samo czyniły samochody. Zatrzymały się nawet zegary.
     Zatrzymała się wymowa właścicielki knajpy, karcącej kucharkę za dodanie do sosu pół kwaterki prawdziwej śmietany.
Zapatrzył się pan Lepomański, skazany właśnie za skradzenie dwóch oszczypków, zamarły w uwięzi pocałunku setki ust, Jontek z Gubałówki zagapił się tak, że dolał za mało wody do mleka, przez co owe nie było dostatecznie krzyścijańskie,.
      Znieruchomiały pióra poetów, siekiery cieślów, nożyce fryzjerów, dzwony kościelne, maszyny do szycia, urwały się kłótnie, morderstwa i inne objawy życia - bo oto po czterdziestu dziewięciu dniach deszczu wyjrzało słońce".

Zakopanoptikon – czyli kronika czterdziestu dziewięciu dni deszczowych w Zakopanem.

A deszcz w Woli Michowej padał tym razem tylko 12 godzin



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz