Poprzedni wpis kończył się urywkiem z "Cmentarza w Pradze".
Pojawia się synchroniczność.
W
drodze z Wołkowyi odwiedziłem przycerkiewny cmentarz w
Bereźnicy. Rzecz wymaga osobnego wpisu.
Potem
wyszukałem miejsce na namiot, a następnego dnia wiele godzin
chodziłem po łąkach.
Chodziłem
po łąkach a po głowie chodziły mi i to dość długo dwa
specyficzne, bo cmentarne utwory Wisławy Szymborskiej.
Przykryty
tą płytą nagrobną
leży
Jan Rokita.
Maria
osobno.
Tutaj
spoczywa Krzysztof Przywsza
a
przy Przywszy żona bywsza.
Jak
widać z porównania dat,
te
zgony dzieli kilka lat.
Nieboszczka
była dłużej żywsza.
Nie
broniłem się przed nimi – po co tak, wiedziałem, że po jakimś
czasie same odpuszczą. To są w sumie całkiem zabawne wierszyki,
które wprawiły mnie w nastrój pogodny, azaliż nieco wisielczy.
W
takim to nastroju ukazuję się Czytelnikom, a w prawym górnym
rogu zdjęcia widać muchę, która jest żywsza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz