wtorek, 7 lutego 2017

Orzeł nad głową

W spontanicznym pisaniu, poruszany jakiś temat pociąga za sobą jego kontynuację.
We wczorajszym wpisie padło słowo samolot.
I otworzyła się furtka wspomnień!

Biwakuję na górze 686 Pod Wierchem. Do Chryszczatej  jest stąd 2,5 kilometra w locie ptaka. Góra na horyzoncie. Z kierunku Rabego widać na niej charakterystyczne siodełko.




Jest cudny, przecudny dzień! 
Chłonę to, co wokół każdą komórką mego ciała. Słońce już wysoko, podnosi się także upał. Umilkły dzięcioły, nawet świerszcze grają o kilka tonów ciszej. 
Na tym odludziu i ciszy, zmysły stają się wyczulone – słychać pełznącego zaskrońca, szum liści poruszanych wiatrem. Jest bosko!
    Naraz jak coś nie krzyknie przenikliwie tuż nad moją głową!
Aż się wzdrygnąłem instynktownie, a to tylko dorodny orzeł przeleciał. Ten charakterystyczny, ostry, władczy i zarazem radosny krzyk od tej pory kojarzy mi się z Chryszczatą.




Orzeł = samolot, bo przecież sam lata.
Tak jak człowiek = samochód, bo sam chodzi.
A samochód = samojazd.
Z tych zdań wynika, że siedzę i myślę – znaczy że mam czas. No bo jak nie mieć czasu w wolności?

Widok w kierunku Huczwic, gdzie mieszkał Darek Karaluch. Dalej Bystre i Baligród.



Rabe – wieś, której już nie ma, tak, jak wielu bieszczadzkich wsi i osad. Ta wieś zniknęła z mapy po Ukraińskim Powstaniu 1945 – 1947.
Siedzę przed namiotem i czytam książeczkę z serii „Tygrysa” o niebywałych zwycięstwach komunistów w tamtych czasach:

Oto polski pilot Dymytr Pieredupcew nadlatuje nad Bieszczady na kukuruźniku (dwupłatowiec) i niszczy całą sotnię UPA”. Wielkie zwycięstwo!”

Zastanawiam się, kto wierzył wtedy w taką dętą propagandę? Owszem, ludzie zawsze potrzebowali bohaterów, byli zmęczeni wojną i może nie było im wszystko jedno kto rządzi, ale co mieli zrobić? W Polsce rządziła Rosja Stalina.
    W więzieniach siedziało kilkaset tysięcy ludzi. Torturowano i zabijano bezkarnie.
Ludziom, którzy nie siedzieli, chodziło w końcu tylko o to, aby można było jakoś żyć. Nie było wielkich wymagań.
        O wyczynach polskiego lotnictwa w wojnie bieszczadzkiej 1945-1947, napisano cały ocean słów. Minęło 70 lat, prawda zawsze się przebije, niezależnie od tego, czy propagandę serwuje nam nazizm, komunizm, czy inna chora ideologia.

Sotnia Didyka spotyka się z sotnią Chrina i wspólnie atakują Nowosielce. Dlaczego Chrin i Didyk zdecydowali się atakować Nowosielce? Polskie wojska, polscy osadnicy, milicja i ORMO zabiło, zmaltretowało, okradło tak wielu, że miarka się przebrała. To był odwet.

Wspomina Iwan Dmytryk z sotni Didyka:


Nad ranem nasze sotnie były już we wsi Wolica. Była niedziela. Ludzie, idąc do cerkwii, dziękowali nam za odwet na Polakach. Tu spędziliśmy cały dzień. Nasz zwiad przyniósł informację o wielkich stratach Polaków.
     Wkrótce po akcji na Nowosielce i inne wsie, zniszczyliśmy polskie „lotnictwo”, składające się z trzech samolotów produkcji radzieckiej, które nazywaliśmy „kukuruźnikami”. Często krążyły nad lasami i wsiami, a wtedy musieliśmy gasić ogniska i chować się przed wzrokiem lotników. Samoloty te bomb nie zrzucały, lecz zauważywszy nas ostrzeliwały teren albo zrzucały granaty.
Bardzo nas to denerwowało i postanowiliśmy za wszelką cenę zniszczyć samoloty.

I oto pewnego razu, kiedy nasz rój (Rój – dziewięć osób i dowódca, czota – cztery roje plus czotowy, sotnia – cztery czoty) przechodził Chryszczatą, kukuruźniki uparcie krążyły nad lasami.
     Nasz kaemista „Wychor” wylazł na suchy pień ze swoim MG 42 i zamontowawszy celownik optyczny, zaczął celować w samolot. Samolot jednak przeleciał. Zaśmialiśmy się, lecz „Wychor” się nie poddawał. Siedział i czekał.
I doczekał się.

(MG 42 był nazywany był przez żołnierzy „Szybką szprycą” (niem. Schnellespritze) lub „Piłą Hitlera”, z powodu charakterystycznego odgłosu wydawanego podczas strzelania serią, który ze względu na szybkostrzelność karabinu zlewał się w jeden dźwięk przypominający jazgot piły tarczowej. Donośność skuteczna 1000 metrów).
    
Samolot nadleciał ponownie. „Wychor” posłał krótką serię i …..samolotem zakręciło, zatoczył półokrąg i poleciał w dół!
W podobny sposób inne sotnie zestrzeliły dwa kolejne samoloty.
Tak przestały istnieć polskie „siły powietrzne” na naszych terenach".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz