Prorocy
marketingu często popełniają piramidalne głupstwo.
W
przeświadczeniu, że publiczność jest już gotowa na przyjęcie
produktu, którego inwazję na rynek właśnie szykują, sądzą, że
wystarczy tylko go zaprezentować, żeby sam zaczął się
sprzedawać.
Dzieje
się tak nawet w przypadku strategii nastawionych na uzyskanie
dominującej roli na rynku. Domniemanie takie skutkuje zwykle
żałosnymi wynikami w sprzedaży.
Kiedy
celem jest zdobycie całego rynku, nie wolno sobie pozwolić na
popełnienie podobnego błędu.
Po
dziś dzień w copy strategies – strategiach komunikacji,
dąży się do podkreślenia wyższości danego produktu nad
konkurencją, jego wyjątkowości.
W
ten właśnie sposób Paweł przygotował teren pod wielkie kampanie
reklamowe przyszłości.
Jako
entuzjasta direckt marketingu i jego fanatyczny użytkownik,
był pod każdym względem pierwszym guru reklamy pocztowej. To za
jej pośrednictwem zdołał się wspiąć na niebotyczne szczyty
mistycyzmu widząc wszędzie wyłącznie listy.
Paweł
zatem zaadresował swój mailing do siedmiu silnych grup
opiniotwórczych: - Koryntian, Tesaloniczan, Galatów, Rzymian,
Filipian, Efezjan, Kolosan, oraz do trzech liderów: -
Tymoteusza, Filemona i Tytusa.
Aby
zjednać słuchaczy, zaczął od komplementu:
„Powszechnie
o was wiadomo, żeście listem Chrystusowym dzięki naszemu
posługiwaniu, listem napisanym nie atramentem, lecz Duchem Boga
żywego. Napisanym nie na kamiennych tablicach, lecz na żywych
tablicach serc”.
Jako
pierwszy wprowadził też Paweł reklamę porównawczą w jej
bezpośredniej postaci. Nie marnował okazji, by ustalić
pierwszeństwo chrześcijaństwa jako marki, relegując judaizm do
rodzaju submarki, nieomal bankruta, nierzetelnego wobec
konsumentów
Uwielbienie
Pawła do słowa pisanego udzieliło się kolejnym pokoleniom ludzi z
branży. Bardzo szybko odkryli przydatność reklamy, bowiem zapiekła
konkurencja zaczęła stawiać pod znakiem zapytania wyjątkowość
Kościoła rzymskiego.
Należało
przekonać target o nieuchronności wyboru produktu, uspokoić
go, komunikując, iż w każdym razie wybrał produkt lepszy od
innych – ba, najlepszy jaki mógł wybrać.
I
taki był właśnie cel pierwszego w dziejach posteru reklamowego.
Mowa
o epigrafie (fragmenty z lat 161 do 180) biskupa Abercjusza
Marcellusa:
(Chrystus)
posłał mnie do Rzymu, bym zobaczył królestwo oraz królową w
złotej szacie i złotych ciżmach
I
ujrzałem tam lud mający wspaniałą pieczęć.
Jak
podkreślają najwięksi specjaliści przedmiotu, jest nie do
pomyślenia, by Chrystus posłał do Rzymu któregoś ze swych
biskupów, by poznał królestwo Marka Aureliusza i przekonał
się o potędze ludu rzymskiego. Pod oczywistym tekstem musi się
kryć inny, głębszy sens, a pojąć go jest w stanie tylko
wtajemniczony, czyli chrześcijanin.
„Królestwo”
jest oczywiście Królestwem Chrystusa na ziemi, a królową Kościół
powszechny, który w Rzymie ma swoje centrum.
W
istocie kult chrześcijański w II wieku był jeszcze daleki od
stabilizacji i przeżywał okres ekspansji. Chrześcijanie byli
zajęci zwalczaniem rodzących się pośród nich herezji i znosili
fale kolejnych prześladowań.
Epigraf
Abercjusza był więc propagowaniem produktu, który dopiero
wchodził na rynek. Dla tego produktu obrano najpotężniejsze kanały
dystrybucji: - wielkie drogi cesarstwa rzymskiego, a nawet działającą
od czasów Augusta najsprawniejszą sieć komunikacyjną,
zorganizowaną dla służby kurierskiej i dysponującą dostępnymi
dla wszystkich użytkowników stacjami pocztowymi. Od cesarstwa
rzymskiego chrześcijanie zapożyczyli jego wewnętrzną logikę,
łącznie z koncepcją globalnego rynku.
Była
to największa w dziejach operacja zdobywania pozycji. Otóż dzięki
paradygmatom wyjątkowości i wyższości, chrześcijaństwo zdołało
usadowić się w tym samym segmencie rynku, co i jego bezpośredni
konkurenci, przejmując kolejno wszystkie pozycje, z których ich
wypierało.
W
końcu papież Leon I (440 – 461) oficjalnie ogłosił, że
oto Piotr i Paweł zostali patronami Rzymu, w miejsce Romulusa i
Remusa, a Matka Boża i święci zastąpili bóstwa patronujące
dotąd innym miastom. W ten sposób chrześcijański Rzym został de
facto prawnym następcą Rzymu pogańskiego.
Z
punktu widzenia potrzeb chrześcijańskiej propagandy nie było wcale
istotne, czy kościół rzymski był naprawdę największy.
Interesujące jest natomiast to ciągłe zestawianie cesarskiego
Rzymu i kościoła chrześcijańskiego, który się tu usadowił.
To
ciągłe zestawianie zaowocowało w toku historii rewelacyjnymi
efektami perswazyjnymi..Skojarzenie wizerunku pierwszej, choćby i
nielicznej wspólnoty chrześcijańskiej z wizerunkiem samego
Imperium Romanum stworzyło możliwość przesłania
skutecznego sygnału o autorytecie i uniwersalnej wielkości nowej
religii.
Chodziło
o upowszechnienie takiego mniej więcej sylogizmu:
-
Rzym jest największym miastem świata (antycznego)
-
Kościół Chrystusa jest w Rzymie
-
Zatem Kościół Chrystusa jest największy na świecie.
Praktycznie
rzecz ujmując, jest to rozumowanie wprowadzające opaczny związek
przyczynowy między elementami, które tylko współistnieją.
Skoro
prawdziwa jest całość, to prawdziwe muszą być także jej części
składowe.
Strategię
tę stosuje również i dzisiaj co bardziej zgrzebny marketing,
lansując marki osnute na wizerunku kraju dominującego gospodarczo
lub technologicznie.
W
porównaniu jednak z nowoczesnym marketingiem, wczesne
chrześcijaństwo umiało stosować znacznie szerszą gamę
argumentów.
Udowodnił
to biskup Lyonu, Ireneusz (175 – 189), kiedy w niedługi czas po
Abercjuszu ustalił ostatecznie ideę nadrzędności Kościoła
Rzymskiego.
„Bowiem
do tego Kościoła, ponieważ nad inne znacznie wyrasta, winien
dołączyć każdy Kościół, to znaczy wierni wywodzący się ze
wszystkich stron.”
Celem
takich wypowiedzi było odebranie klientów konkurencyjnym markom,
czyli herezjom, gdyż wprowadzały do obrotu ten sam wyrób,
naśladując we wszystkim firmę dominującą.
Kiedy
nie udawało się ustanowić unikalności marki, starano się pilnie
zaradzić problemowi, poprzez stosowanie wszelkiego rodzaju
argumentacji sofistycznej. A sofizmaty to nic innego tylko
argumentacja pozornie poprawna, czyli manipulowana.
W
istocie chodziło o wybiegi retoryczne funkcjonujące jako wytrychy w
stosunku do logiki. W tym schemacie łatwo rozpoznamy niektóre z
naszych zwyczajowych sposobów rozumowania.
I
to właśnie jest miarą tego, jak dalece wsączyły się one w nasze
najpowszechniejsze procesy poznawcze, będąc usprawiedliwione przez
„wiarę”.
Książka: Jezus i biel stanie się jeszcze bielsza - Bruno Ballardini
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz