piątek, 18 listopada 2016

Witaj Czytelniku

Znajdowałem w Bieszczadach pióra orłów, lecz oddawałem je ludziom, których lubię.
        Któregoś razu przeczytałem, że Indianie Lakota wierzą, iż pióro orła ma w sobie moc, a więc jest cennym trofeum.
Oooo! A ja akurat nie mam takiego pióra, ale..... przecież mogę poprosić o nie mego Anioła.
Nadaję więc w myślach: - Aniele, załatw mi kolejne pióro, teraz go już nie oddam.
      I wio do lasu na grzyby!
Gdy tylko znalazłem się na znajomej górze, zaczęło padać. Stanąłem pod drzewem i myślę: - nici z grzybów, trzeba wracać. Stoję, patrzę pod nogi i widzę pióro orła!
      Niesamowite!
Od wysłanej Intencji minęła może godzina.
Od razu wiedziałem, czyja to sprawka i ogarnęła mnie niewysłowiona fala wdzięczności, oraz gorąco uderzyło w piersi!
Nastąpiło westchnienie z głębi serca – Ach!
Jak to dobrze mieć kontakt z osobistym Aniołem.
  

Po powrocie zrobiłem selfie, widoczne od teraz na stronie tytułowej bloga.
Poniżej kolekcja tegorocznych piór po wakacjach.
    



Stęskniłem się za Tobą, za pisaniem i za rynkami finansowymi.
Nastąpiły pewne zmiany: - doszedłem do wniosku, że nie muszę już uczyć. Mogę, ale nie muszę. Dlatego zniknął cennik.
       Daty zwrotu będę od teraz zamieszczał do ogólnej wiadomości, z wyprzedzeniem oczywiście.

Zaczynamy nasz teatrzyk....


2 komentarze:

  1. Witam Panie Zbyszku .Nie dalej jak tydzień temu wszedłem na bloga bo mi się wydawało że już powinien Pan być -) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam i pozdrawiam z Łodzi. Marek.

    OdpowiedzUsuń